Mój stan opisałabym jako zeskrobywanie się ze ścianek dużego naczynia naprawdę małą łyżeczką. Super elegancka maciupeńka łyżeczką, jaką się podaje do najmniejszej kawy świata. Ze ścianek BARDZO dużego naczynia, na przykład silosu zbożowego.
Najbardziej bałam się pogrzebu. Niepotrzebnie.
Nie było aż tak strasznie. Ani tez po pogrzebie się nie poprawiło. Nic się nie poprawiło. Jest okropnie i wiem, że musze z tym żyć. Trochę nie mam wyboru ani innego wyjścia.
Tzn. jest okropnie i jednocześnie przeraźliwie normalnie. Smutek dopada mnie w różnych dziwnych miejscach. Na widok swetra, na przykład. W zeszłym roku dostałam taki na Gwiazdkę od mamy, a dziś nie mam już mamy. Ale wcale nie jest tak, że leżę i płaczę; a może powinnam?…
Natomiast pozwalam się sobie nie zgodzić z artystką Szumowską (chciałam w sumie więcej napisać przymiotników i Hanka mówi, ze spokojnie mogę, teraz jest na mnie okres ochronny i mogę zrobić kilka naprawdę złych uczynków – bezkarnie – ale chyba nie chce mi się ich marnować na Szumowską), że wszystko to puste symbole bez znaczenia, bo i tak jest smutno i boli.
No ja nie wiem.
Czy to wszystko jest takie bez znaczenia. Skoro tyle osób przystanęło, żeby wyrazić współczucie. Że nie wspomnę, że rodzina przyjechała z Zakopanego, żeby być na pogrzebie. Jakoś nie wydaje mi się to puste ani bez znaczenia i wszystkim jestem bardzo, bardzo wdzięczna.
Najgorsze, że jem czekoladę. Kompulsywnie. Normalnie nie jem czekolady albo dość rzadko. Pierwszy raz w życiu zjadłam czekoladowego Mikołaja oraz towarzyszące mu jajko przebrane za bombkę, a nigdy nie jadłam czekoladowych ozdób (przy okazji odkryłam podstępny uniwersalizm producentów, którzy tłoczą podłużne figurki i raz owijają je w strój Mikołaja, a raz – w zająca wielkanocnego, a pisanki przebierają za bombki, no błagam – podłużne bombki?..).
Jest jednocześnie strasznie i normalnie.
http://www.prisonwars.pl/150519/
Mnie następnego dnia po śmierci taty uderzyło to że w zasadzie nic sie nie zmieniło. Słońce wstało, ptaki beszczelnie spiewały, ludzie sie uśmiechali a mojego taty juz nie było. Pogrzeb pamietam jak przez sen, martwiłam się żeby najmłodsza siostra przetrwała. Potem pojwaiła się ta ogromna pustka…
Na grobie taty napisałysmy: Tyle Twojego zostało z nami, tyle naszego odeszło wraz z Tobą…
Trzymaj się Baśka, z czasem jest łatwiej żyć z tym bólem
Ja wiem, że to boli…Tak krótko mamy naszych bliskich… Pozdrawiam serdecznie i przesyłam uściski…
Kiedy 7 i pół roku temu odszedł mój Tata nie miałam chwili na refleksję czy smutek. Dopadło mnie mniej więcej po roku. Do dziś, zawsze kiedy zatopię się we wspomnieniach i dopada mnie żal, że nie ma go obok dziekuje losowi, że TYLE lat mogliśmy spędzić razem. Niezależnie od tego co zostało, czy nie zostało powiedziane, zrobione, przytulone. Niezależnie od naszych relacji – czasem szorstkich do bólu serca. Zawsze będę powtarzać, że śmierć nie jest końcem, że jest początkiem. A że są chwile kiedy jest ciężko? Jest. I będzie. Bardzośmy przywiązani do naszej fizycznej obecności krok w krok, ramię w ramię, myśl w myśl. Trzymaj się.
Chyba z piętnaście lat płakałam na widok zawijanego makowca…. Bardzo Ci współczuję!!!!!! Pozdrawiam
Stan nienormalności. Towarzyszy mi od roku. Oczy pokazują fakty, a serce nie chce tej prawdy. Pogrzebu też się bałam. I nic. Nic nie czułam. Chyba zadziałał mechanizm obronny. 4 dni wcześniej była kremacja, nie chcę jej pamiętać. Zdjęcia, urywki rozmów, fragmenty wspomnień, obrazy przesuwające się w głowie. I taka niemoc. Trzeba to przetrwać, przeczekać…
Przytulam, mocno.
..wszystkie rady…kurde.. jak dotyka nas taka strata i bol.. troche o kant d., potluc sa.. wywalaj emocje w jakis sposob.. pisz Dziecino..czy co tam.. ………..Moj Tatko odszedl w lipcu. Sama nie wiem czy jest juz normalnie czy nie…Pociesza mnie tylko jedno JUZ NIE CIERPI.
.
you’re the man, baska!
dobrze że jesteś.
Ja też się cieszę, że napisałaś 🙂 I że tyle osób napisało. Przeczytałam wszystkie komentarze…
Całuję.
chcialam cos napisac pocieszajacego ale sama wiesz jak jest…przytulam mocno…
Zajrzyjcie do mnie tak jak prosilem
myslę, ze śmierc ma znaczenie, tak jak narodziny, jak życie. i współ-czucie ma znaczenie, i to, że się nie wie co powiedzieć i czasem się tylko nieudolnie uściśnie rękę. nie wiem jak to jest stracić Mamę. wiem jak to jest stracic dziecko. bardzo Ci współczuję i nic mądrego nie powiem. wiem, że czasem trudno jest oddychać i wychodzić do pracy i że trzeba żyć dalej bo tak. i że to nie mija szybko.
http://www.youtube.com/watch?v=wW3u9-ytxFY – znalazłam przez przypadek na jakimś forum,po śmierci mojej mamy, gdy szukałam jakiejś muzyki, która dałaby mi jakieś wewnętrzne uspokojenie.. śpiewają mężczyźni, ale to nie przeszkadza.. oby i Tobie i innym czytającym tu cierpiącym też pomogła.
Dobrze,że już jesteś…taka Nasza,swojska.
Tak przy tym wszystkim,myślałam sobie,że zawsze będę pamiętała,jak w któreś Boże Narodzenie mama schowała prezenty przed nami i zapomniała gdzie:-)Albo że zawożę białe koszule do niej do prania,bo ja tak nie umiem,moje nigdy nie są aż tak białe.Albo że robi najlepsze na świecie kotlety z kaszy…
To trzeba pamiętać:-)prawda?
Ściskam.
No to chyba właśnie tak musi być. Ból i normalność. Zwykłe czynności, w których istnienie obok tego bólu trudno czasem uwierzyć. Jak to, świat się nie zatrzymał? Wciąż i wciąż są te same obowiązki? Wciąż dostrzegam drobiazgi?
Znam to i wiem, że ani nie da się na to uodpornić, ani nic z tym zrobić. Wydaje mi się, że niegłupie jest dać się otulić tej starej, mądrej, ludowej prawdzie, że żałoba musi po prostu potrwać. Jest częścią tego wszystkiego, ale zawsze boli. Daj jej czas. Daj sobie czas. I broń Boże nie miej sobie za złe, że żyjesz, że wciąż zajmujesz się tą zwykłą codziennością.
Ściskam mocno.
No własnie, te swetry, te gruszki, ta cała masa wspomnień wyskakująca znienacka, zaskakująca codzienność i życie wokół, calkiem normalne. Mój ukochany Dziadek zmarł rok temu, wciąz mi źle, a jednocześnie wciąz jestem szczęśliwa i wciąz nie mogę w to wszystko uwierzyć.
Tak naprawdę najgorsze jest chyba to, że życie dalej płynie, tak bezkarnie…Babcia odeszła w maju, ból jest nadal-może trochę inny niż ten, który odczuwałam 8 m-cy temu, są łzy-strasznie zaskakujące np. gdy w piwnicy dorwę słoiczek z gruszkam przez Nią zrobiony. Powiem szczerze-nie chce zapomnieć o tych gruszkach, swetrach i innych drobnostkach-niech pozostaną w moim życiu na zawsze.
ciesze się, że napisałaś….
Obecnosc ludzi (pasywna) oraz dzwieki dzwonow tybetanskich z nagran spiewow buddyjskich – to mi troche pomagalo gdy 9 lat temu zmarl moj Ojciec.
Trzymaj sie Kochana! Takie dni sa – i kiedys mina, choc brak zostanie.
nie pisze tego aby cie pocieszac i prawic kondolencyjne smetasy, ale po to, abys poczula przemijalnosc wszystkiego i cenila chwile obecna……. kochaj sie z N, kochaj siebie i nie pozwol bolowi ogarnac siebie bo bol rodzi bol …carpe diem
Dla mojego męża to była strata Teściowej.Zięć i Teściowa to była para: “Wart Pałac Paca i Pac Pałaca”. Żałoba jest w sercu ,a nie na pokaz. Przytulam i współczuję.
baska nie daj sie w sensie anka , wszystko przemija i bol i radosc i dzien i noc…..kwestia czasu w tobie a nie ciebie w czasie
A ja tu do Ciebie zaglądam od bardzo dawna, bo lubię, tylko nigdy nic nie mówię. A teraz powiem. Bo dopiero co przechodziłam to samo. Od maja tamtego roku walczyliśmy: z chorobą, ze służbą zdrowia… Ja byłam z Mamą bardzo związana. Odeszła w październiku, zaraz po swoich 62 urodzinach, bardzo się męczyła. Nie umiałam sobie wyobrazić świata bez niej. A żyję nadal. I nadal nosze w sobie nowe życie. Nawet się uśmicham. Ból nie mija nigdy, można tylko nauczyć się z nim żyć. Jutro chowam Dziadka, Tatę mojej Mamy, ostatnią osobę ze starszego pokolenia… Takie przykre bywa życie… Jestem z Tobą!!
To wlasnie straszne i niesprawiedliwe, ze swiat toczy sie nieublaganie dalej po takiej stracie.
Taka jakby otepialosc jest tak samo normalna co placz bezustanny. Czuj jak Ci sie tylko podoba.
Wspólczuje bardzo, przesylam cieple mysli.. [*]
przytulam …
pamietam ten dzien, pamietam jak dzis, sniegiem pruszylo, ziemia twarda byla, ludzie dokola ci sami ale nie tacy sami, wszystko inne a takie samo….. nie marnuj czasu na rozpacz, niech trwa ale krotko, wolno ci ale nie dlugo…pamietaj
to Cię nie pocieszy, ale po 10 latach ten ból wcale nie przemija. choć powszednieje. strasznie mnie to zaskakuje.
moja Mama odeszła ponad 14 lat temu. czułam że świat się zawalił a jednoczesnie wszystko wokól mnie toczylo sie dalej. wylałam dużo łez i bardzo długo nie mogłam się z tym pogodzić, nawet ku zdziwieniu otoczenia ze juz powinno byc lepiej. bol z czasem mija, ale pustka jest juz niestety na zawsze…
daj sobie tyle czasu ile potrzebujesz. zycze bardzo duzo sily i wytrwalosci w codziennosci!
…. powinno się napisać coś tak mądrego, żeby pomogło…
powinno, bo po to TU wchodzimy, bo po jesteśmy…
ale co napisać w takiej chwili, co napisać ????
…. ale jesteśmy….
myślimy, pamiętamy …
Ja kompulsywnie słuchałam Maryli Rodowicz na płycie”jest cudnie”
Troszeczkę pomagało.
za miesiąc będę przeżywać pierwszą rocznicę odejścia taty. masz rację – potworna jest ta normalność. ja też byłam zdumiona i jednocześnie jakby wściekła na siebie, że nie leżę i nie rozpaczam. ależ owszem – płaczę i rozpaczam każdego dnia, ale w tych symbolicznych swetrach. milionach swetrów.
ściskam.
Kilka razy już przeżywałam tę przeraźliwą normalność, o której piszesz tak celnie. Kompulsywne zachowania może ukierunkuj w stronę np. zakupów. Też kompulsywnych.
sciskam *
Nie mogę się nie odezwać, bo mnie to obchodzi, a nic mądrego przecież nie napiszę. Boli i długo jeszcze będzie bolało, ale przyzwyczaisz się, jakby nie masz wyboru…
Współczuję.