O MAŁOSOLNYCH I EKOLOGII (BO TO MÓJ KONIK GARBUSEK)

 

Jakie zrobiłam małosolne, to klękajcie narody.

 

Muszę odwołać sobie weekendy, bo naprawdę, naprawdę nic nie robię w weekend, tylko się pasę. Jak trzoda.

 

– Wejdziesz w kostium sprzed roku czy trzeba kupić nowy? – zatroskał się małżonek po jakichś 45 godzinach bezustannego żucia.

 

Oczywiście, że nowy!

Nie po to jestem stara, żeby nie kupować sobie nowych kostiumów kąpielowych co i rusz.

 

(Oraz w tym roku również ten żel do opalania z brokatem, którego sobie pożałowałam w zeszłym. Nie, tym razem nie biorę jeńców. Koniec tego dobrego!)

 

Ale to i tak dopiero we wrześniu. Na razie chrupie małosolne i czekam na przylot Zebry, all New Yorkish z i prezentami (i niech tylko jęknie, że nie kupiła prezentów, bo miała nadbagaż!)

 

Jak ja kocham taka pogodę.

 

Żebym się z tego zachwytu nie rozpuściła i nie wsiąkła w wykładzinę, to wyłączyli nam wodę w biusze. Do końca miesiąca. Jest przed 9 i po 18. Japierdolę?…

 

O właśnie, przypomniał mi się program telewizyjny, brytyjski. Taki śmieszny pan chomik zakłada ludziom ogrody. W odcinku który widziałam zakładał ogródek jakiejś pannie, z zawodu dbaczce o środowisko. Już nie wnikam, że ten OGRÓD to było jakieś 6 metrów kwadratowych betonu z pięcioma donicami, w donicach – badyle, bo ona ma problem z podlewaniem. Bo musi nosić wodę z mieszkania na piętrze.

 

Dobra. Czekam, w jakie cudo jej zmieni ten ogród, ponadto cały czas obydwoje mówią, ze musi być EKOLOGICZNY. Ten ogród. Trochę nie wiem, na czym polega NIEEKOLOGICZNOŚĆ OGRODU, ale może jestem niedzisiejsza, no w każdym razie – TEN JEJ BĘDZIE superwypas ekologiczny. Dobra.

 

No więc najpierw ten chomik wyłożył doniczki foliowymi torebkami. Więc już jest superekologicznie, ale dobra, oglądam dalej, zamiast wyjść na taras. Dam mu szansę. Później szukał roślin, które nie wymagają dużo wody. Następnie wysłał panią ekolog po pojemniki na rośliny, z jednym zastrzeżeniem – mają być ekologiczne. Nie wiem dlaczego dla niej ekologiczne tro znaczy, ze UZYWANE, i najpierw szukała na śmietniku, a następnie poszła i kupiła UZYWANE SZAFKI NA DOKUMENTY. To chyba oczywiste, że TO PIERWSZE co przychodzi człowiekowi do głowy – ekologiczny pojemnik na kwiaty = używana szafka na dokumenty.

 

Chomik ogrodnik tez się nieco zacukał na widok szafki. Niby posadził w niej kocimiętkę, ale jakoś bez przekonania. Waloru estetycznego też nie podniosło, ale BYŁO EKOLOGICZNIE.

 

A na koniec wykonał numer nie z tej ziemi – mianowicie postawił jej w ogródku 350 litrowa plastikową BECZKE NA WODĘ! Pani ekolog o mało nie zemdlała ze szczęścia. Beczka!… Na wodę!… W dodatku – tłumaczy jej chomik – możesz tu wlewać wodę ze zmywania albo z kąpieli, pod warunkiem, że użyjesz biodegradowalnych płynów. „Innych nie kupuję” – zadeklarowała żarliwie ekologiczna ogrodniczka.

 

O zdanie nie zapytano biednej kocimiętki, garującej w ohydnej szafce na dokumenty, mającej w perspektywie pojenie brudną wodą z tłuszczem i detergentem. A szkoda.

 

Normalnie wyszłam na taras, obłożyłam się moim zaprzyjaźnionym ogrodowym robactwem i przez godzinę odreagowywałam te ekologiczne mądrości. Zagryzając małosolnym.

 

(No dobra, ale ten program przynajmniej DAŁO SIĘ OGLĄDAĆ, w przeciwieństwie do rodzimych).

0 Replies to “O MAŁOSOLNYCH I EKOLOGII (BO TO MÓJ KONIK GARBUSEK)”

  1. Angielskiej ekologii mowimy stanowcze NIE. Oni najchetniej wszystko by wybetonawali, bo wiekszosc z nich ma organiczny wstręt do żywej przyrody!!! Co za naród!

  2. Tu się po raz pierwszy nie zgodzę! Bo Maja w ogrodzie jak najbardziej oglądowalnościowa jest!! W przeciwieństwie do tych angielskich!! Gdzie założenie ogrodu polega na wypruciu betonu z podjazdu i wstawieniu 5 doniczek oraz ochydnych plastikowych mebli!! Pozdrawiam

  3. baśka, jeśliś nadal na SK to weź podrzuć słoik małosolnych gdzieś na najbliższy róg, może na/pod stolik Agnieszki ? śmigiem przechwycę bo mam w ogórkach ostatnio umiłowanie a czasu na zamałosolnienie za mało!
    w zamian oferuję słoik zeszłorocznych kurek pieprzówek. no to co – machniom?

  4. Oj są! Widać na pierwszy rzut oka, że są marnymi kopiami tych zagranicznych. Tam reakcje ludzi są jakby mniej wyreżyserowane (Jezu jakie ciężkie słowo) a u nas poprostu sztuczność bije po oczach. A co do ogrodów to ja już wolę Maję w ogrodzie, chociaż wiem, że never ever nie będę miała takiego pięknego ogrodu, chośbym kursowała z konewką w te i nazat.

  5. oj, bo nie byłoby efektownie z glinianą doniczką, to akurat rozumiem, ale inspiracji na te 350 litrów plastyku z detergentem – ni w ząb. No niem wiem w czym są właściwie gorsze rodzime programy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*