PAJĄCZEK I SKLEROZA WYBIÓRCZA

 

Na suficie nad kanapami siedzi sobie pajączek. Nie za duży. Ponieważ siedzi sobie i nie czyni zła, ani gwałtownych ruchów, to nikomu (czyli N., umówmy się, on jest w tym domu od usuwania pająków) nie chce się iść po drabinę.

 

Tylko że on siedzi codziennie w innym miejscu. Nie wiem, co chce przez to powiedzieć.

Może zacząć zaznaczać kropkami te jego miejsca pobytu i po jakimś czasie wyłoni się WZÓR! Mapa ze skarbem, wzór na zimna fuzję, schemat sztucznego płuca, numer konta w szwajcarskim banku albo jednolita teoria pola (marchwi).

 

A może jest to zwykły pajęczy psychopata, który wypróbowuje pozycje do ATAKU i któregoś dnia skoczy mi centralnie na głowę. Kto powiedział, że pająki są miłe i sympatyczne? (Patrz: Tekla*).

 

Co do sklerozy wybiórczej, to pamiętałam wczoraj, żeby kupić folie aluminiową, bo się skończyła. Więc wzięłam dwie. Po czym wróciłam do domu i okazało się, że folia aluminiowa skończyła się jakiś miesiąc temu, od tamtej pory byłam w sklepie 10 razy i za każdym razem pamiętałam, żeby kupić folię. Za każdym razem brałam dwie, w związku z czym mogę teraz owinąć folia wszystkie meble w domu, siebie, męża, psy sąsiada oraz z pozostałej folii wykonać replikę ogrodowa teleskopu Hubble’a w skali 1:1. Natomiast nie było w domu ani kropli płynu do naczyń.

 

Wiedziałam, że coś powinnam kupić.

 

* Na tej imprezie u Ewy była przedstawicielka pokolenia, które NIE WIE CO TO JEST LIMAHL, nigdy nie miało bluzy – nietoperza z Hofflandu, nie błagało rodziców o kreszowy dres w kolorze żółtym i nigdy, przenigdy nie nosiło tureckich dekatyzów – pijawek z suwaczkami z tyłu ani spiczastych lakierków do skarpetek frotte. Czy to nie smutne?…

11 Replies to “PAJĄCZEK I SKLEROZA WYBIÓRCZA”

  1. ech… bardzo znajome klimaty…

    nikt nie wspomniał (więc może to tylko nasz wsiowy wymysł), ale w wyniku generalnego braku atrakcyjnj odzieży, farbowałam wymyslnie pieluchy i sama szyłam tęczowe wdzianka…

  2. Ja tez nie miałam kreszowego dresu, okaząło się, że SĄ GRANICE RODZICIELSKIEJ MIŁOSCI I TOLERANCJI, za co jestem im do dzis wdzięczna.

    Ale żarówiaste sznurowadła i klipsy? Pfff!…. Pewnie że miałam 🙂

  3. limahla pamiętam, reszty nie posiadałam, bo mi się nie podobało, a na naszej prowincji były też do nabycia produkty sprzed tej fali, to ją wzięłam ominęłam szerokim łukiem. co do folii – mam to samo!!!! do tego stopnia, że folia leżała a formę wysmarowałam tłuszczykiem i podsypałam bułką tartą, jak “dobra gospodyni” nakazuje. a w zw. z nadmiarem sreberka zaraz zabieram się za seryjną produkcję srebrników, takich pieniążków.

  4. Plastikowe sandałki w kolorze oranż,piramidy dekatyzowane,SREBRNE relaksy,lakierki “kaczuszki”,plakat Limahla na ścianie.Tylko dresu nie miałam…A,i torba ,taka co na polowania,skórzana na pasku długości 2m,zakładana na ukos przez ramię.Czad,nie?:-)

  5. jeeezu, plastiki !!! jak ja chcialam miec plastiki!!! ale najmniejszy produkowany numer byl 36, za duzy na mnie o dobre 2 cm 🙁
    no i dupa. moglam tylko zazdroscic 🙂

  6. Wiem, kto to Limahl [zasadniczo z powodu “Never ending story”, reszta mnie nie interesowała ;>] i miałam kreszowy dres w kolorze fioletowym, reszty zestawu nie zaposiadałam byłam chyba nigdy. Ale ja byłam dziecko z prowincji, co mi tam jakiś Hoffland czy lakierki do frote(re)k. Z dżinsów to najlepiej pamiętam PIRAMIDY – też nie miałam, ale koleżanka z klasy chwaliła się swoimi na potęgę, więc prędzej dałabym się posiekać, niżbym takie nosiła. Czarne, błyszczące LAJKRY – to co innego! 😀

  7. też nie miałam nietoperza z Hofflandu 🙁
    za to pierwsze wycieruchy były kupione w Pewexie!
    A! miałam rażówiaste sznurówki w różnych kolorach (zieleń, róż, żółty)
    I rękawiczki bez palców.

  8. nawet marmurków nie miala? ani nawet lambadówy?

    ps-jak połączysz punkty to wyjdzie: dziekujemy wam zacni ludzie za gościne- poniewaz jest mi tu tak dobrze to sprowadziłem zone i bedziem sie mnożyc! tak, ze wiesz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*