Skończyłam „The Other Boleyn Girl”. Uff. Jednak lekutka grafomania. I grafofilia. Ale czyta się przyjemnie. Bardzo piekny obraz epoki, w której kobieta była traktowana na równi z płodną krową, i to dopóki była młoda i ładna i nadawała się do wsunięcia królowi do wyra – przy wydatnej pomocy całej rodziny. Wszystko po to, żeby wuj zgarnął jeszcze ze dwa zamki.
Najgorsze jest to, że od początku się zna zakończenie i nie ma tego dreszczyku, co dalej, jak to się skończy i kto zabił.
Jestem rozczarowana, że nic nie było o szóstym palcu Anny („Słyszałyście? Anna Boleyn miała sześć palców!” – „A co zrobiła z pozostałymi czterema?”), ani o jej wielkim brązowym pypciu na szyi. Ani o tym, że wcale wybitnej urody nie była, wprost przeciwnie.
Gdyby wszystkim lafiryndom, odbijającym mężów ich prawowitym zonom, obcinano łby – zapewne byłoby znacznie luźniej na drogach i w miejscowościach wypoczynkowych. Z drugiej strony – Heniek Ósmy to dla mnie klasyczny przykład na potwierdzenie tezy, że niektórzy mężczyźni po prostu nie nadają się do piastowania niektórych stanowisk, choć nie wszyscy musza się z tym zgadzać, a nawet np. wielu obecnych samorządowców pilnie Henryka naśladuje. Tylko łbów nie odcina kolejnym nałożnicom. Pewnie dlatego, że zanikły tradycje prześwietnego zawodu kata.
Natomiast dostałam na imieniny secik filmów z Miss Marple.
Omaaaaaaatkoooooooooo!…
Po pierwszych dwóch odcinkach – trochę mam ochotę natychmiast być angielska starą panna na angielskiej prowincji. Obsada jest z pierwszej półki, np. w pierwszym odcinku gra nasza ukochana Anna z „Małej Brytanii” (tylko w garniturze). Ciuchy są takie, że ja przepraszam. Uwielbiam taka modę, po prostu UWIELBIAM. I te Angielki. Tak bezbłędnie szykowne, że aż się zwijam z zazdrości (w „Dziewczynach z kalendarza” to samo, ja nie wiem, jak one to robią).
Reasumując: moim zdaniem, Jane Marple trafila lepiej, niż Anna Boleyn.
A teraz małe haiku na zakończenie:
SCHODZI ZE MNIE SKÓRA
JAK ZE STAREGO
JASZCZURA
Obiecałam go bronić, że gdziee, że jakie gary, że on dobry chłopiec jest, tylko czasem hiperaktywny…
Ale kurde, tyle się od wczoraj nazbierało tych brudnych…
:]
(ty chyba znowu chcesz zmywac gary nadprogramowo) 🙂
Jeszcze a propos białego haiku, przypomniało mi się czytane u Barańczaka limerykaiku:
Zły starych z Kioto
Woła do gejszy: gdzie Twój
Wachlarz kretynko
A, czyli białe haiku to coś jak świnka morska albo jak (jak niektórzy mówią) kobieta informatyk? 🙂
To “białe haiku” – w przeciwienstwie do haiku i białego wiersza, się rymuje.
Haiku? Chyba “haiku”. (Jak te trójkowe).
Haiku byłoby takie:
Jaszczurka patrzy
Jak na wyschniętą ziemię
Sypie się skóra
🙂
Szapoba też.
szapoba!
Barba RL „Skóra” Epitalamium (małe)
Nie w głowie mi dziś amury
Czy jakieś tam kalambury.
Podjąłem się tej chałtury
Dla dobra pop-kultury.
Z użyciem muskulatury
Dotykam więc znów klawiatury
I walę z grubej rury
Niech pieją anielskie chóry,
Niech tańczą Koryntu córy
Do dźwięków mojej bandury.
Bo wiedzą już nawet szczury,
Co gryzą konopne sznury
Ze skupu makulatury,
Mieszkańcy Zielonej Góry
I pracowite lemury
Ostrzące sobie pazury
W Zoo na ulicy Kazury,
Że nie ma starej już skóry,
Ta, co pomiędzy chmury
Spożywa rosół z kury.
W poszukiwaniu tynktury
Dobywam kolta z kabury.
Lecą kawałki glazury
I resztki armatury.
Choć nikt nie postawi mi czwóry
Nie będę dzisiaj ponury.
Uderzę raczej w konkury.
To koniec tej partytury.
calkowicie zgadzam sie z przedmowca
haiku pierwsza klasa
no
to pewnie coś takiego jak mały sonet, nie?
a mały dlatego, że wpadł do wody i się zdekatyzował
Zabrakło mi w poemacie:
– szczura
– kabura
– ponura
– lemura
(kod: fewoc)
To jest małe haiku. Przecież od razu widać. Się różni od dużego.
To jest małe haiku. Przecież od razu widać. Się różni od dużego.
w kwestii lafirynd:
dobra lafirynda nie jest zła…
w kwestii haiku:
3jki się nasłuchałaś, czy jak?
tam też z rańca puszczają takie cóś, co nazywają haiku, ale jak to jest haiku, to ja jestem dr Kildare
A mnie się wydaje, że to Twój pomysł radykalnego zmniejszenia pogłowia lafirynd nie znalazł akceptacji u co poniektórych
No i narobiłeś.
Teraz każdy sie boi podjąc dyskusję.
Zwykła to awantura
(Niczym cieknąca rura)
Kiedy tak złazi skóra
Z jaszczura
Albo z kangura.
I nie pomoże matura,
Wymyślna ta koafiura,
Ni zacna progenitura.
A zatem krzycząc hura
Wychodzę szybko z biura
Skoro tak chce natura
Niech nowa będzie skóra
O gładkości welura
Rozkoszna jak politura
I raport politbiura.