Ja bardzo lubie maliny. Oglądac w słoiku. Zasypane cukrem, zalane spirytusem. Bardzo.
Zbierac nie bardzo.
Z powodu fauny, jaka zamieszkuje malinowa florę. Jak wsadzam łapę po maline, to natychmiast trafiam na pajęczynę, na malinie siedzi wielka zielona pluskwa, a po ręku biegaja wkurzone pająki, że popsułam im stołówkę. W związku z czym rzucam pudełeczko z malinami i się drę.
A jak nie zbieram malin – to drze się na mnie mój rodzony mąż.
W dodatku dziś od rana mam niusa o bezokich mięsożernych ślimakach – widmo, które sa przezroczyste, maja wielkie żeby i żrą dżdżownice jak spaghetti. NOCĄ.
I JA SIĘ MAM NIE BAĆ
I SPOKOJNIE WYCHODZIC DO OGRODU
I RYZYKOWAĆ, ŻE SLIMAKI ODGRYZĄ MI STOPĘ
I ZEŻRĄ NOCĄ
SWOIMI WIELKIMI ZEBAMI
PS. 98% filmów o zagładzie świata zaczyna się „Spójrz kochanie co znalazłam na listku gardenii! Co to może być?” – „Nie przejmuj się skarbie, to tylko nie znany nauce przezroczysty ślimak bez oczu, z wielkimi zębami, mięsożerny, żerujący nocą, naprawdę, nie ma się czego obawiać, chodź, wypuścimy na trawnik naszego niemowlaczka i małego pieska, niech się pobawią na świeżym powietrzu”.