W płucach mi gra orkiestra symfoniczna.
Dudnię jak stara szkapa z pokładu Idy.
Skończyłam Sowę i wzięłam się za przerób „Mistrzyni sztuki śmierci”. Rzecz się dzieje w 12 stuleciu naszej ery, niewinne niemowlęta są bestialsko mordowane (i tu zaśmiała się obłąkańczo i błysnęła krwawym okiem).
N. zbił porządny karmnik dla ptaszków i one tam sobie teraz odprawiaja orgie, tarzając się w ziarnkach oraz szarpią słoninę. Małymi wzruszającymi dziobkami. Wszystko OK., ale ja się pytam, gdzie sikorki w stanie wolnym pozyskiwały słoninę?… Napadając wielkimi stadami na świnie i rozszarpując je?… Małymi wzruszającymi dziobkami?…
Przyroda jest straszna.
Świat to jedna wielka restauracja.
Basia, w jakim kinie będzie Wasza premiera? I kiedy dokładnie? Buzi:*
Na świnie? A nie na słonie? W końcu słonina… 😉 Tak czy siak, ciężko to sobie wyobrazic…
Kocham twoje notki, po prostu 😀
“sikorki w stanie wolnym”? Dlaczego “wolnym”? Kidy to było?
No a jak – W.A. mial konkretny zmysl obserwacji.
No ptaki pochodzą od dinozaurów, to co się dziwisz!
(a OBCY od ludzi hahaha)
To nie ja, to Woody Allen.
Ale czy nie miał racji?…
cholera, Ty jak już coś powiesz… świat był piękny i nagle zmienił się w restaurację. w sumie też pięknie… =]
tia. bardzo piękna i wzruszająca płenta. 🙂 zdrowiej!
Ostatnia myśl, hm, daje do myślenia.;-)