Poszłabym po błyszczyk
(poszłabym do karczmy, usiadła w kąciku)
… ale przeciez nie w tych okolicznościach!
Pada coś pośredniego pomiędzy śniegiem, deszczem a opadem atomowym
(pół – człowiek, pół – nedźwiedź i pół – świnia).
Pogoda, że psa by z domu nie wygonił (z czego mój pies skrupulatnie korzysta. Ostatnio skorzystała na babci dywanie i została obłożona anatemą, ale niekonsekwentnie, bo już następnego dnia babcia ją pasła kurczaczkiem z rosołku).
A w akwarium w Gdyni najbardziej podobał mi się ten oto koleś – węgorz ogrodowy.
Idę sobie zrobić kawkę, bo musze skończyc bardzo piękny kryminał od Hanki – “Artysta zbrodni” (autor kryminału jest jednocześnie mężczyzną i kobietą). Świetny jest, ma w odpowiednich proporcjach makabrę, voodoo, techniki śledcze, opisy zwłok – no w sam raz na taki dzień, jak dziś!
Benia, ale ty romantyczka jesteś! ;-)Powiedziałam to głosem Stuhra.
krokodyl ze skrzydełkami mógłby przypominać … smoczycę ? ze szreka np 😉
To zieleniej :-))) Bo ja tez piję kawkę, macham nóżką i dużo czytam. Za dnia. Ale pewnie nic dobrego ze mnie nie wyrośnie….
Tak, Barbarella, teraz zaczynam miec taki wewnętrzny klimat, ze się rzucę na Twoja lekture, bo inaczej się uduszę. U mnie wokół za duzo chorób obecnie. Na szczęscie nic powaznego, ale trzymają i związują skrzydełka.
a szukasz pracy chociaz?
bo ja az zielona z zazdrosci, jak czytam jak ktos ksiazki czyta w poludnie, kawke pije i macha nozka.
ehhh
Krokodyl, ja w tym właśnie celu czytam thrillery o seryjnych mordercach: daje realnemu światu spore fory, żeby MÓGL MNIE POZYTYWNIE ZASKOCZYĆ. Jak podniosę oczy znad historii, w której kobiety są ćwiartowane, przekłuwane, wędzone, włóczone po piwnicy i przecinane na pół, to nawet ten listopad nie jest aż taki obrzydliwy.
Cha cha, a ja czytam “Tao Kubusia Puchatka” i dąsam się na rzeczywstość, bo tu drogi nie są Tao i w ogóle ksiazka łagodzi moje obyczaje, ale tylko do czasu, aż opuszczę mieszkanie, bo wtedy widzę, jaki świat jest szary i czuję się zrobiona na szaro…
znaczy taki waz ogrodowy?