Kruca fix, pogoda się poprawiła.
Już miałam tiny-tajny nadzieję, że akcja JACHT zostanie odwołana z uwagi na deszcze, a tu ci masz. Przestało padać.
(Boje się głebokiej wody, boję sie niestabilnych powierzchni, na łódkach buja, chce do mamy).
Na zdjęciach z Lanzarotte najładniej wyszła jastszurka.
Zagadka: kto ma więcej zdjęc? Ja czy wulkany? Ja czy winnice? Ja czy kaktusy?
Ależ.
(Boże, jak mi się nie chce iśc kończyć artykuł na poniedziałek. NIECH MNIE KTOŚ KOPNIE W DUPĘ.)
Z tą NASZA KLASĄ to trochę tak na razie lekka ściema. Głównie odnalazłam Hankę, Change’a i Piotrka. Co jest o tyle dziwne, że nawet nie zdążyłam ich zgubić.
Aha i słuchajcie, ja wiem, że ten kawał był juz na wszystkich blogach, ALE TO NA WSZYSTKICH, ale on mnie tak rozwala, ze ile razy go słysze, to płacze ze śmiechu:
– Babciu, nie widziałaś moich tabletek, miały napisane “LSD”?…
– Pierdolić tabletki, wnusiu, widziałaś kurwa tego SMOKA W KUCHNI?…
A dziś mojej babci imieniny!…
A ja sie głupia zastanawiałam, co jej kupić 🙂
ahaaaa, a ja myslała, że wzięła rano capivit A+E…A potem zdało mi się, że Maniek rozwalil po całym pokoju kubeł na śmieci…
A ja na naszej-klasie znalazłam kumpla, z którym straciłam kontakt zaraz po maturze. Mieszkamy teraz w jednym mieście, więc pewno się spotkamy 🙂
I znalazła mnie moja własna kuzynka, z która kompletnie nie utrzymuję kontaktu od dzieciństwa 😀
Skoro zimno, buja, powierzchnia niestabilna, woda głęboka, strach obecny – to, przepraszam, to jachtowanie konieczne?… 😉 Obowiazkowe? Zmuszać się do takich wyrzeczeń, zmarznięć, nieprzyjemności, Rygi może i co jeszcze… 😉
A w domku przeca tak ciepło, cichutko, nóżki można na fotelu podwinąć, książki trzy w zasięgu, herbatki jedna za drugą….
moga byc kurczakami a kej-efce
coooo smoka? myslalam, ze ten ostatni to szewczyk dratewko wrzecionem , no chyba ze idzie o kombajn bizon…..i pamietaj idz w jackie, kieszenie poupychaj dla stabilizacji i dobrego samopoczucia, tak?