WLasnie wróciłam z jednego zebrania i lece na nastepne (wiecie co robimy tu w administracji publicznej na takich spotkaniach? Bierzemy duzy worek pełen pieniędzy podatników, rozsypujemy je na podłodze i tarzamy się w nich. Pieniądze są twarde i niewygodne i po godzinie bola mnie plecy). I OLŚNIŁO MNIE!
Już wiem dlaczego jestem nienormalna, wszędzie widzę psychopatów i zaczytuję się w kryminałach i opowieściach o seryjnych mordercach!
JAK BYŁAM MAŁA, to o taką piosenke mi śpiewano:
„Raz piesek wpadł do kuchni
I porwal mięsa ćwierć
I jeden kucharz głupi
Zarąbał go na śmierć!
A drugi kucharz, mądry,
Co nad nim litośc miał,
Postawił mu nagrobek
I taki napis dał:
Raz piesek wpadł do kuchni i porwał mięsa ćwierć…”
NIE TAM LULI LULI ŚPIJ KOCHANIE, tylko piesek w kuchni ząrabany. TAK?
No.
To lece dalej.
@ Makrauchenia:
“hej bujała sie ciotka
na drzwiach od wychodka,
hej patrzył się wujo
jak się ciotka bujo” :))
Po stawie pływa, babka nie żywa, a robaczki też pływają oczka babce wyżerają
A propos pieseczka co pojechał do boru, czy ktoś pamięta drugą zwrotkę ? Tak, tak, na pewno była druga zwrotka – pamiętam że tam było jeszcze: ” Miałeś czas rąbać las, choćby i w sobotę, a teraz pieseczku …” i tu niestety nie pamiętam ostatniego wersu. babcia mi to śpiewała jak miałem 6 lat 🙂
Pan pierdołka spadł ze stołka złamał noge o podłoge przyszedł lew wypił krew pan pierdołka zdechł
Trupkiem sobie być
to ci jest przygoda
w trumnie sobie gnić,
kiedy jest pogoda.
Inni muszą żyć,
a ja sobie mogę gnić!
Sibą sibą
tralalala
pojechał pieseczek w niedzielę do boru
powrócił niebawem całkiem bez humoru
siekierkę mu wzięto, ogonek obcięto
pamiętaj pieseczku, ze w niedzielę święto!
Miałeś czas rąbać las
chociażby w sobotę
wolałeś próżnować
święta nie szanować
a teraz ogonka musisz odżałować
ha, pamiętam tę piosenkę:))
hehe Tata mi śpiewał tę piosenkę mam do niej bardzo duży sentyment 🙂
i jeszcze: “hej bujała się ciotka na drzwiach od wychodka” – tylko tę jedną linijkę – czy ktoś WIE co było dalej?? nurtuje mnie to od dzieciństwa… i jeszcze “jedna baba drugiej babie wsadziła do… nosa grabie” (to chyba wersja a usum delphini). Ale najlepsza była i tak piosenka, której nauczyli as w zuchach (tja, harcerstwo…):
“Zajączek zajączek bez nóżek i bez rączek
a za nim idzie piesek i niesie garść pinesek
a za nim idzie kotek i niesie wielki młotek
a za nim idzie kurka i niesie kawał sznurka
a po chwili na gałęzi…
zajączek cicho rzęzi
jucha mu płynie z ucha
młotek wystaje z brzucha
ale się śmieje hahaha
bo główkę jeszcze ma!”
Makabra, co nie?? 🙂
Jest noc
godzina wtóra
diabli rozpoczęli harce
więc ja wstaję, biorę świecę obchodzę zamek
i nic
bo jest noc,
godzina wtóra … :-))
Siedzi baba na cmentarzu,
trzyma nogi w kałamarzu.
Przyszedł duch,
babę w brzuch,
baba fik,
a duch znikł.
Wszystkie duchy poznikały
tylko jeden został mały
a ten mały, co pozostał,
od tej baby w gębę dostał.
niezle.
a ja słyszałam taki oto poemat:
na cmentarzu w Nowym Jorku
lezał sobie stary trup…
przyszedł młody, sciągnął gacie
i mu nasrał wprost na grób.
coś tam jeszcze było takiego: “mam cie w dupie stary trupie” ale juz nie pamietam co było dalej 🙂
jak ktoś zna – to proszę o pomoc!
a wierszyki??
“krzyczy józio w wielkiej trwodze
a paluszki na podłodze”
:))
u mnie było tylko w wersji hardcore:
wpadł pies do JATKI;)
a drugi kucharz miał dobre serce;)
a o słupku było bez słonika tylko:
siedziałaaaaaaaa na słupkuuuuuu
na lewyyyyyyym półdupkuuuuu…
wersja feministyczna znaczy się, nie jakieś tam słoniki!
Hej to jest myśl!
Mi też śpiewali o piesku i o słupku też..
To by wiele tłumaczyło w każdym bądź razie:))
ja Lokatorowi śpiewam:
siedzi słoń na słupku
na prawym półdupku
a lewy półdupek
zwisa mu za słupek
hop siup zmiana dup
siedzi słoń na słupku
na lewym półdupku…
itp itd
… przy cmentarzu stoi słupek
a na słupku siedzi trupek…
znacie dalej?
spoko. ja nie chciałam jeść bez opowieści: o pani co wpadła do szybu windy, o panu co się rzucił pod pociąg, czy o dzielnym strażaku, który spłonął. mogłam słuchać tego samego w kółko.
to jeszcze chyba przedwojenna pisenka. moj Ojciec spiewal:
Raz wlazl pies do kuchni…
Mnie oprócz tej piosenki, mama opowiadała bajkę o Królestwie-lulestwie gdzie urządzano polowanie na dzikiego zwierza. Mama szczególnie lubowała się w opisie kopania wielkiego dołu, zaostrzonych kijach wbitych w jedo dno i czym dworzanie rzucali w dzikiego zwierza co by go ubić. Teraz sobie to przypomniałam i uświadomiłam, że moja rodzicielka to psychopatka!!!
generalnie kiedyś to było muzycznie dużo horroru, może stąd dziś tyle dewjacjonistów (jak mawiał Pan Jeremi P.): stary niedźwiedź mocno śpi; córka grabarza; czarny chleb i czarna kawa ; starym drutem kolczastym, zardzewiałym i tępym …itd. w tym tonie i treści