Koniec.
KONIEC Z IMPREZAMI.
Juz nie mogę.
Nie wyrabiam.
THE END.
Od dzis buddyzm zen, humus, joga, medytacja, generalne wyciszenie, kontemplacja, bonsai, i-ching, origami, tai chi i herbata ulung.
(Bardzo fajna książkę wczoraj zaczęłam czytać. O czterech koleżankach w Japonii. Jedna udusiła męża, a trzy pozostałe go pokroiły na kawałki).
I hula-hop???
Proponuję jeszcze mah-jongg do kompletu.
Zapewne “Ostateczne Wyjście” Natsuo Kirino. Lekko mnie znudziło 🙂
Zapewne “Ostateczne Wyjście” Natsuo Kirino. Lekko mnie znudziło 🙂
jaki tytuł, bo zaintrygowało? 🙂
w temacie imprez pełna zgoda: basta!
(kiedy następna, na którą w końcu uda mi się dotrzeć? 😉
poprosze o tytuł…jestem wlasnie w takim nastroju (nastroj na krojenie)wiec moze jakas instrukcje znajde;)
Tak. Trzeba sie porzadnie wyciszyc, nauczyc medytowac, osiagnac prawdziwa harmonie, zeby pokroic pania na kwalaki, i zeby toi mialo rece i nogi.
podpowiedzcie to swojemu reżi :>
Ja uwielbiam to opowiadanie:
http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53664,3055069.html
pokroiły na kawałki i obtoczyły w ryżu. Pyszne sushi pewnie im wyszło 🙂
Ja wczoraj z Fargo zapamiętałam scenę jak jeden zły zabił drugiego a potem go zmielił w maszynie do drewna. Mniam 🙂
to już wiadomo skąd ten zen.
koleżanki z japonii między jednym a drugim trupkiem też praktykowały?