Racje ma Pierwsza – listopad wali dorszem. Żadne tam dymy palonych liści i jeżyki, przemykające się z jabłuszkiem nabitym na kolce (nawiasem mówiąc, obawiam się ze takie spadające z drzewka na plecki jeża jabłuszko uczyniłoby go tetraplegikiem). Normalny nadpsuty dorsz. Pies mój Melania udając się na podwórko celem porannej toalety, cofa się ze zgrozą od drzwi, a jak już wyjdzie, to przynosi do domu 1,5 kg błota na podwoziu.
Szesnasty listopada to jest bardzo niedobry dzień i w zasadzie nie nadający się do niczego.
Jak dziś nie dojedzie do mnie Mikołajek, to oznajmiam – biorę butelkę śliwowicy, zapałki kominkowe i idę do Merlina czynić sprawiedliwość. Już milion razy miałam okazje go kupić w normalnej księgarni! Wszystko mnie swędzi, nie mogę się na drania doczekać, a w plecy dyszy mi Zebra („Masz już Mikołajka? Masz? Masz? KIEDY POZYCZYSZ?”). Najbardziej do tej pory lubiłam odcinki „Tata decyduje” (jak się wybierali na wakacje) oraz ten, w którym do szkoły Mikołajka przyjechali lekarze. Moją ulubiona postacią drugoplanową jest zdecydowanie Rosół.
Kiedy listopad może być ewentualnie MIŁY?… Listopad może być miły na zewnątrz. Oglądany przez okno. Najlepiej – z łóżka, do którego ktoś nam przyniósł herbatę z sokiem malinowym (bądź szampana z syropem porzeczkowym – zależy, na jaką temperaturę ustawimy sobie ogrzewanie, ale ostrzegam – nośniki energii tego roku parszywie drogie) oraz grubą książkę o zawartości mocno rozrywkowej lub wciagająco – poznawczej. Wtedy i tylko wtedy, i to przez niezbyt długi czas, bo od długiego leżenia boli rewers, a od czytania w łóżku na leżąco dostaje się pod brodą pelikana.
A teraz ide po aspiryne, zanim mi się łeb urwie.
najfajniejszy był dochtór który siedział i rysował rewolwery 🙂
A to nie szkoda śliwowicy ?
No, chyba, że miałaś na myśli jagodziankę na kościach
Mam podopiecznego o nazwisku Rosol i z trudem powstrzymuje sie od hasla-
Spojrz mi prosto w oczy 🙂
Ciekawe, czy ta ekskluzywna promocje obejmuje tylko warszawską sieć empików.. (a w ogóle to teraz cała Polska nie mówi już “ta barbarella z bloga”, tylko “panibarbarellablogpeel”, przez te podziękowania napisane niefortunnie 🙂
W Empiku – CALY KOMPLET STARYCH MIKOLAJKOW za jedyne 79 zlotych!
(Mam nadzieje, ze Emipk zamiesci za jakies 4 dni podziekowanie dla mnie na stronie głownej 😉 )
ach, ten mikolajek… ja tez czekam i gryze palce. siostra wyslana na misje zakupu (ponoc ma nastapic dzisiaj) i jak do dej pory zero odzewu. w ramach substytutu przeczytalam sobie na merlinie dostepny odcinek (jak przyszla nowa pani w zastepstwie i dala ananiaszowi popalic), moim zdaniem fantastyczny. niestety w moim tobolku emigracyjnym zabraklo miejsca na pozolkle i zszargane dziela zebrane circa 1985, ale widze ze chyba bedzie trzeba sie szarpnac i zainwestowac calosc.
BASKA WIDZIALAS KTO TU SIE O WINACH WYPOWIADA? Błagaaammmm was nie rozśmiesaajcie mnieeeeeee – taki z tego wiesława koneser win jak ze mnie tancerka figurowa na lodzie!
Uważam jednakowoż jako koneser win owocowych krajowej produkcji, że nie ma NIC ponad solidną wisienkę, która i smakuje cudnie, a i wytrzepie po bańce odpowiednio.
TERAZ POLSKA !
pojawiam sie i znikam… i znikam i znikam
Nie mądrz się, ty fantomie 🙂
a ta kwasnosc to własnie efekty operowania słońcem plantacji winnych bynajmniej nie w Europie
ech…
więc co do win to tak:
warto przyjac zasadę:
wino francuskie poniżej 50-60 PLN nie istnieje, wszystko co kosztuje mniej i nazywa sie francuskie to nalezy liczyć sie z tym ze to są mieszanki win stołowych, i to mieszanki z róznych innych terenów z poza kraju(dawnych kolonii fr.)
– algieria
– tunezja
– maroko
przypominam: MIESZANKI
natomiast podobne warunki klimatyczne i mniej kolonialne apetyty tych krain sprawiają że wina ze stron bałkańskich są w relacji cena/jakosc najlepsze i bezkonkurencyjne.
osobiscie ustrajam sie egri bikevarem i fakt ze kosztuje 16 pln nie przeszkadza mi tego winka smakowac ;)))
Ja tez bułgarskie i hiszpańskie! Te francuskie to faktycznie – roznia sie jak chomik od szczura: dobrym PR-em, a poza tym sa kwaśne i rzadkie.
nie no, w lozku to ja rozumiem listopad. tylko ,ze mi chyba nikt nic do lozka nie przyniesie. no moze poza lista zakupow, ktore tego dnia zrobic powinnam.
No i dopbrze gadasz, ja to wolę nawet mołdawskie sobie kropnąć do obiadu albo do snu, a nie frrancussskie, przez tę francę to ja wiele lat zyłam w nieświadomości, że za winem po prostu przepadam. Ciau!
niezla karoseria z tej Melanii, jeszcze toto zyje i sie porusza, guowa do gury
listopad jest ewtl. miły każdego trzeciego czwartka bo wtedy jest Beaujolais Nouveau . Ale wychodząc z założenia, że wino Beaujolais jest wytworem francuskich wyrafinowanych PieRowców, którzy stosując podchwytliwe techniki socjopatyczne wciskają ludziom niedofermentowany płyn z wyciśniętych winogronowych łodyg,a wciskając robią wokół wielkie HALO tak byśmy odkorkowując jak największą ilość Beaujolais nabijali tym samym ich portfele z koziej skórki . Ja tam zamierzam jutro świętować ale bułgarską oriachovitzką, z 2001 bo to dobry rocznik był 🙂
umieram!
PELIKANA!