O DZIADACH

Mąż mi chorował pięknie – prawie całe cztery dni.
Opiekowałam się nim bardzo – na przykład, robiłam herbatę z sokiem malinowym i przynosiłam mu do łóżka (i drugą – dla siebie, i rozkładałam się obok niego z książką i serwetką – stęskniłam się za szydełkiem, sprułam do połowy wykonany bieżnik i zabrałam się za małe formy). Dla towarzystwa również dostałam symptomów grypy i trzy dni snułam się po domu w piżamie.

Od czasu do czasu trzeba było wysłać misję arktyczną:
– Kochanie – musisz isc po chleb. Wiem, ze jestes chory, a na dworze jest mróz, ale ubierzemy cię ciepło, opatulimy, i pójdziesz. A ja, twoja wierna zona, będę na ciebie czekała w towarzystwie tej oto serwetki, jak Penelopa – i on się opatulał i szedł.

A wczoraj poszliśmy zapalić świeczki.
Mój ty święty Jacku z pierogami!

Bardzo kiedyś wszystkie panie wyczekiwały dnia pierwszego listopada, przynajmniej u nas na prowincji, gdyż był to dzień, w którym obnosiło się nowe futra i kapelusze. Dumne i blade, samobieżne wystawy składów kuśnierskich snuły się alejkami od rana, lustrując się nawzajem – czy lisy Wiśniewskiej to aby na pewno tegoroczne, bo Nowakowa wyciągnęła norki sprzed trzech lat i tylko dorzuciła nowy beret, a Kowalska paraduje w starych karakułach przerobionych i myśli, że nikt się nie pozna – pfff.

Teraz święto zmieniło swój charakter.
Na o wiele bardziej konsumpcyjne.

Chociaż, może nie powinnam się czepiac, bo od zawsze jestem zagorzałą konsumentką przycmentarnych obwarzanków (wczoraj udało mi się naciągnąć N. na trzy sznurki) – ale jakos obwarzanki mi się komponują.

Obok obwarzanków, na naszej prowincji można było wczoraj nabyć na przycmentarnym placu:
– watę cukrową we wszystkich kolorach tęczy;
– pączki typu DONATY, gorące, prosto z maszyny donatowej;
– gofry wszelkiej maści z rozmaitymi dodatkami;
– POPKORN – po cmentarzu wesoło hasała sobie dziatwa, pogryzając kukurydzę z poplamionych tłuszczem papierowych torebek.

Taki ten popkorn powiedziałabym… Nie za bardzo a propos, a nawet wizawi.

Ale pewnie się czepiam.

Wiem natomiast calkiem na pewno, ze im dłuższy weekend, tym mniej się człowiekowi chce wracac do roboty. Taka jestem od rana rozbita, ze nie wiem.

0 Replies to “O DZIADACH”

  1. ja w takiej nietypowej sprawie, ale mam wielka nadzieje ze bedziesz mogla mi pomoc i uratowac skore. Mianowicie, moze od poczatku?. Kumpela zaczytuje sie Twoim blogem i tak trafila na kilka zdjec z Twojego slubu. Teraz wyluszczam problem: mianowicie naleze do typu kobiet-sierot, ktore sie absolutnie ubierac nie potrafia (dodaj mieszkanie w dzikiej, pozbawionej gustu i logicznych sklepow w okolicy)…a bezapelacyjnie na kolana powalila mnie doskonalosc Twojej sukienki. Ciag dalszy problemu: w grudniu wychodze za meza. Wiec pomyslalam, ze gdybys byla byla na tyle litosciwa, zeby podac mi jakies namiary na miejsce gdzie moglabym nabyc podobne cudo, to by zasadniczo oszczedzilo sporo desperacji i wlosow na glowie (kumpeli, expedientkom i mnie)….Hmmm, troche sie nieswojo czuje zawracajac Ci glowe prywatnym problemem, mam nadzieje, ze nie bedziesz miala za zle…..Namiar na mnie to: leukimi@o2.pl
    A cmentarnie, to zawsze mnie najbardziej zadziwiaja groby z wmontowanymi pozytywkami, zawsze sie zastanawiam gdzie maja te baterie powkladane?..

  2. ze tak a propo FUTRO zacytuje za wielkim projektantem KURDE O CO WAM CHODZI? ZE SKORA OGOLONA JEST BARDZIEJ USPRAWIEDLIWIONA NIZ NIEOGOLNA?

  3. Tak a propos obnoszenia się w nowych futrach: hasełko “Zabij kobietę, uratujesz dwadzieścia norek”.
    🙂
    ale to nie na temat, sorry.

  4. Tak a propos obnoszenia się w nowych futrach: hasełko “Zabij kobietę, uratujesz dwadzieścia norek”.
    🙂
    ale to nie na temat, sorry.

  5. Obyczaje w małych miastach chyba się zachowały – mam koleżankę, która z takiego pochodzi i na tegorocznego 1 listopada zrobiła sobie na koncie koszmarny debet (na dzień dzisiejszy nie ma możliwości i pomysłu, by go spłacić), by kupić płaszczyk i buty, bo w zeszłorocznych na cmentarzu nie mogła się pojawić. A ja byłam na cmentarzu też w niedużym mieście i tam sprzedawali takie ciasta na wagę, wszystkie z kremem. Dziwny obyczaj.

  6. Jak nic jakas kuracja mlodosci!
    Nagotuje wywaru z wątroby i bedzie sie w tym kąpać! Jak Kleopatra w mleku oślic, za przeproszeniem.

    Ewentualnie będzie mężowi namaczać koszule w wywarze z giczy z uwagi na usztywniające własności żelatyny.

  7. A ja przespałam wszystkich świętych w takim byłam stanie. A jedna pani w futrze, bardzo elegancka weszła do sklepiku w stylu rodzinna firma i powiedziała tak, że wszyscy usłyszeli:
    -Czy dostanę gicz cielęcą?
    Bo ja co tydzień będę potrzebowała: gicz cielęcą, żeberka wołowe i wątrobę na wywar.
    Czy ktoś wie na co komuś taki wywar co tydzień?

  8. eee wlasnie poczytalam komenatzre na tej stornie, i wychodzi na to, ze to kicha a nie pań.sk.
    wiec udam, ze nic nie moiwlam i spadam dalje odliczac godziny do weekendu

  9. Z czego sie robi panska skorka?

    Kojarzy mi sie ze skorka pomaranczowa – nie jadam bakalii – lub z gesia skórka, tez niezbyt apetycznie.

  10. Ale wata cukrowa zawsze była pod cmentarzem!

    A u nas dodatkowo wczoraj była pańska skórka. Nie mam zielonego pojęcia co to może być…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*