Przeczytałam wczoraj dwie wstrząsające książki. Wstrząsająco znakomite.
Pierwsza to „The Virgin Blue” Tracy Chevalier, do której nie miałam przekonania, bo jej „Dziewczyna z perłą” jest… no, nic specjalnego, owszem, zręczne historyczne romansidło, ale żaden cud. W dodatku, ja nie znosze powieści historycznych. Ale „Virgin Blue” mnie oczarowała.
Druga to „Gdzie jesteś?” Marca Levy.
Płakałam jak bóbr nad każdą stroną, ale pochłonęłam w jeden wieczór.
Az się muszę pozbierać do kupy po tym wszystkim.
Siedzę od rana taka natchniona, dłubię w danych i rozmyślam.
Hm.
Nie czytalam przedtem zadnych Levych, ten byl moim pierwszym 😉
ale ta ksiazka mi przypomina bardzo wczesnego, jeszcze nie zmanierowanego Couplanda, ktorego b. lubiłam
(chociaz… “Hey, Nostradamus” niezle mu wyszlo)
Moge powiedziec, ale to nie o to chodzi…
“Virgin Blue” jest o dwoch kobietach z tej samej rodziny, zyjacych w roznych stuleciach, a takze o blekitnej sukience i Hugenotach?…
A ta druga jest o dwojgu mlodych ludzi, ktorzy sie bardzo kochaja, ale kazde z nich wybiera wlasna droge w zyciu?…
Bez sensu. Trzeba przeczytac.
a w dodatku WSZYSTKIE jego książki mają ten sam schemat. kurde, czyta się to jak harleqiny, godzina i następna na taśmę !
jezuuuuu…. przeca ten Levy to takie drętwe badziewie… barbie, nie rób mi tego PLIIIIIZZZZ !!!
a powiedz coś więcej o czym one…
Ta…
No to miłego dłubania…