Pies się nie przyjal.
Ladna, ruda sunia (choc Zebra i N. stwierdzili, ze ZA MALO RASOWA, Czartoryscy ich mać), niestety, po 24 godzinach zaczela rozdawac karty, rzucila się na Melanie i ugryzła ją w tyłek. Wyszarpala jej pelen pysk sierści.
Ajmsory. Pies wrócił do domu (piętrowego, z ogrodem). Uczulony dziadek nie będzie jej głaskał i trudno.
A Mela ma depresje i angine.
Zebra się od niej zarazila angina, a ja chyba troche depresja.
nie ma co smutac….taki zdeklasowany piessssssss…o jacie, no zeby przynajmniej mial kase…..en mial racje
Wlasnie. Nie ma dramaturgii. W OGOLE. Jak dla mnie to jej od razu ZLE z oczu patrzylo. No sorry.
A kolo jamnika to, fakt, z raz stala.
Nie, chyba tylko suki. Trzydziestoletnie.
czy to oznacza, że my wszyscy piękni trzydziestoletni powinniśmy zacząć gryźć?
Nie ma sie co dziwic, ze gryzie. 3,5 roku, to wychodzi na ludzkie dobrze po 30-stce … 🙂
miłosierdzie też ma swoje granice
N. na takie zmartwienie, zaserwuj sobie i narzeczonej z litr grzańca 😉
Chyba Wam przejdzie… a jak nie to zapraszam do miasta portowego. Się coś poradzi.
Suce zle z oczu patrzylo i popelniono kika podstawowych bledów w okresie adaptacyji, ale ja bylem wyeliminowany z dyskusji jako zle nastawiony do biednego pieska. Po pierwsze jamnikiem byla jej prababcia – niestety pradziadek nie ale moze tez z dobrej rodziny, po drugie miala 3,5 roku a nie 2 jak zapewnial wlasciciel, po tszecie nie reagowala na swoje powabne imie FUnia ale to drobiazg moze zdrobniale fufunia bylo lepsze. po czwarte powyzszy opis nie oddaje dramaturgii wieczoru sobotniego i niedzialkowego poranka (brak opisu warkniec, blokowania przejsc a w koncu zaatakowania domowanikow w tym w glownej mierze pani matki).
mój też ma katar.
a moj kot ma katar – jako i ja – wczoraj lezelismy i swiszczelismy sobie oboje jedna dziurka w nosie…