Wchodze wczoraj do babci.
– Czesc, babcia! Co robisz?
– A siadaj, dziecko, widzisz, palę ruskie książki w piecu.
Az mi normalnie DECH ZAPARŁO – co to się na tym swiecie wyprawia, ze moja babcia staruszka, zamiast spokojnie popijac herbate z miodem i dziergac na drutach wełniane skarpety, to oglada telewizje, w glowie się jej miesza i czuje się w obowiązku demonstrowac poparcie. Ale żeby od razu ksiezki w piecu palic?… I skad babcia wytrzasnela rosyjskie książki?…
– Babcia tak Juszczence kibicuje?
– A nie tam, dziecko, twój ojciec przyniosl caly worek bo porządki robi. Jaki dobry papier, pali się jak złoto, bo te wasze PRZEKROJE to tylko ogien duszą.
Troche mi kamien z serca spadl, jak sobie obejrzałam te książki i okazalo się, ze to jakies starożytne skrypty mojej matki o sielskim chaziajstwie w latach 50-tych. N. stwierdzil co prawda, ze w takich dzielach można czasem znienacka odkryc jakas zaskakujaca teorie ekonomiczna, ale przemyślał sobie to jeszcze raz i wycofal się ze stanowiska.
Książki książkami, a polityka nie powinna się tak nachalnie wciskac w zycie codzienne obywatela. A serwisy internetowe są stronnicze, bo obecnie wszystkie zdjęcia Boskiego Romana sugeruja, ze ma on wodogłowie. A slowo daje, ze poprzednio nie sugerowaly. Wot, dziennikarska bezstronność.
no cóż..ruskie książki dobre są…w końcu się do czegoś przydały:))).
Bo mu w Fotoshopie przycinali.
Nie wiem, czy konie miewaja wodoglowie, ale ten egzemplarz na pewno ma i na domiar zlego do tego jeszcze gada.