JAK JAMNIKOWI DOMU SZUKANO

Telefon od N:
– Kochanie, kochanieeee, są JAMNIKI DO WZIĘCIA. Z bardzo dobrego domu. Ministrowi się urodziły.
– E?… – no przepraszam za ten inteligentny przerywnik kulturalny, ale wizja ministerialnych jamników…
– No tak. I jest piesek do wzięcia.

No nie. Piesek odpada. Już Mloda Zebra kiedys zostawila sobie PIESKA, który regularnie sodomizował wlasna matke i siostre rodzoną. Mowy nie ma. Żeby tak suczka… MAŁA JAMNICZA SUCZKA… Aż mi się zjeżyły włoski na karku na samą myśl…

– Nie, nie, suczkę minister już pokochał i ZOSTAJE U NIEGO, jest piesek. Wymysl cos.

Ha! Wymyśl.

Najlepsze, co mi przyszło do głowy, to ogłoszenie na blogu:
“MAŁY JAMNIK DO WZIĘCIA – PIERWSZE 50 OSÓB, KTÓRE ZECHCĄ PRZYGARNĄĆ JAMNIKA, OTRZYMA NAGIE ZDJĘCIE HANIUTY!!!!!!!”.
(Hania – przepraszam Cię, ale chodzi o jamnika. Zrozum. Widzialas kiedys BEZDOMNEGO JAMNIKA?…)

Wpadlismy na pomysl, żeby pomolestowac jeszcze mojego Brata. Jak mogę mieć Brata, bedac jedynaczka?… No – nie mogę, bo to nie jest mój BRAT jako taki, tylko ktos w rodzaju kuzyna, a tak naprawde, to WUJKA. Ale zawsze było, ze BRAT, niech Zebra zaswiadczy. Starszy od nas, był naszym AUTORYTETEM i mowił do nas “SĘPY – NA DACH!!!!!”. Jak to w Rodzinie. Wyrosl na duzego chlopca, ma sliczna zone i dwoje dzieci i pracuje w GIGAWAŻNEJ I CORAZ WAŻNIEJSZEJ firmie, jako kandydat prezentowal się zatem calkiem obiecująco.

Niestety, nie chciał jamnika.
Niestety, jego ojciec tez nie chcial jamnika.

– Ale MÓJ SZEF wezmie jamnika – powiedzial na koniec rozmowy, niejako PRZY OKAZJI.

No! I jak tu nie wierzyc w POCHODZENIE? Ministerialny jamnik idzie do SAMEGO SZEFA GIGAWAŻNEJ I CORAZ WAŻNIEJSZEJ firmy, nawet nie mogę napisac, jakim samochodem jezdzi, bo od razu by było wiadomo. Taki wazny jest, i chce NASZEGO jamnika (bo czujemy się niejako rodzicami chrzestnymi, to chyba OCZYWISTE).

Ale i tak najlepsze było na koncu.
Bo: Minister dostal telefon Brata. Tak? Tylko, ze N. podal ten telefon z BLEDEM – zmienil ostatnia cyfre. Brat dzwoni i pyta, CO Z TYM PSEM, bno nikt do niego nie dzwoni?… N. dzwoni do ministra i zadaje analogiczne pytanie, przy czym uzyskuje odpowiedz, ze JUŻ BYŁO DZWONIONE pod ten numer co pan podal, i ten pan się bardzo ucieszyl i BIERZE JAMNIKA.

Rany jeża… JAKIS OBCY FACET SKOSIŁ NAM JAMNIKA SPRZED NOSA!

N. dzwoni do Brata, żeby się eskapistycznie przyznac do bledu i opracowac strategie odbicia psa.

– No tak – mowi Brat – ale SPOKO, wiesz? PODALES TELEFON MOJEGO SZEFA! I oni się już UMOWILI.

I nie wierz tu, czlowieku, w teorie chaosu.

Za duzo zdrowia mnie te jamniki kosztują.
Chociaz, wedlug Mrożka, do nieba może wpuscic nas nasz wlasny jamnik, jeśli tylko dobrze się o nas wypowie.

Mam nadzieje, ze TEN będzie wiedzial, komu wystawic referencje.

0 Replies to “JAK JAMNIKOWI DOMU SZUKANO”

  1. Wiesz, Wektor, mialam dzis od rana taki DZIEN na skraju depresji. SKRAJU.
    Az do przeczytania TWOJEGO KOMENTARZA.
    DZIEKUJE CI BARDZO.

    PS. Peps twierdzi, ze depresja jest od konserwantow w sokach – bzdura. Nie piję soków.

  2. tak to juz jest na tym swiecie. kiedy jestes jamnikiem ministra idziesz do szefa. kiedy rodzisz sie jako szosty pies w rodzinie alkoholika z powisla trafiasz do schroniska. i niech ktos mi powie ze pochodzenie nie determinuje losu…

  3. ufff… całe szczęście, że szef przygarnął jamnika, bo aż się boję myśleć jak byś go podzieliła na tych 50 chętnych do zdjęcia Haniuty…;)

  4. Jeeezuuuu, no. Ja bym jamniczke wzieła. M. by mnie zabil, ale co tam. A cała reszte zaświadczam.
    Boże ale w ogóle mały jamnik. MAŁY JAMNIK!!!!! Az sie głodna zrobilam.
    MAŁY JAMNIK.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*