Tazecia robila podchody mniej wiecej od tygodnia.
– Umow się ze mna. No umow się, w piątek. Mam do ciebie sprawe, bardzo wazna. Nie bądź rura i umow się.
Mialo to być spotkanie sam na sam, wiec myślałam, ze:
– powie mi, ze jest w ciazy i zaproponuje mi turystyke aborcyjna do Czech;
– powie mi, ze jest w ciazy i chce, żebym adoptowala jej dziecko, bo jestem plus minus najnormalniejsza z towarzystwa;
– powie mi, ze obsesyjnie pragnie miec dziecko, ale nie może, i poprosi mnie, żebym była matka zastepcza;
– powie mi, ze wychodzi za maz za Pepseego;
– chce oplotkowac Marcysia.
O umowionej porze zjawilam się w “Cykadzie”, aby stwierdzic, ze Tszeciej nie ma, wolnego stolika nie ma, wiec poszlam spokojnie do księgarni, kupic sobie jakas powiesc porno albo cos. W polowie drogi – telefon.
– GDZIE JESTES! Uciekłaś? WRACAJ TU ZARAZ!
Wróciłam posłusznie i okazalo się, ze Tszecia jest z SoSo, która miala mieć wyklady, ale wyslala do Tszeciej rozpaczliwego SMSa “Odwolali mi wyklady, jestem sama, błąkam się po miescie. Wcale nie musicie mnie TEZ ZAPRASZAC”, wiec oczywiście siedziały we dwie. “Chryste Panie! Zakładają lesbijska komune i chca żebym do nich dołączyła!…” – przestraszyłam się.
– Musze ci cos powiedziec – zaczela Tszecia – i proszę cie, nie mow od razu NIE! Dobrze, ze jest Soso, bo ja się ciebie BOJE.
A JEDNAK! – pomyślałam – jednak chce, żebym była ZASTEPCZA MATKA!…. i dlatego przyszly WE DWIE – jakbym się nie zgodzila, to jedna mnie będzie przytrzymywac, a druga zapładniać strzykawką!…
Po tym CHOLERNIE TAJEMNICZYM wstepie okazalo się, ze ZAPISALY MNIE DO FRYZJERA i ze musimy już isc. Bo fryzjer czeka. Bo fryzjer generalnie był jednym z elementow WYPROWADZANIA MNIE NA LUDZI, bo moje drogie panie stwierdzily, ze się ZAPUŚCIŁAM, nie mogą na mnie patrzec i będą nadzorowaly intensywny plan mojej ODNOWY FIZYCZNEJ I MORALNEJ i zaczely od fryzjera. Boje się, ze za około 3 tygodnie przyprowadza mi na smyczy siedemnastoletniego Latynosa z pochodnią, w stroju Batmana, żeby zrobil striptiz, po czym pojda sobie i zostawia mi kartke, żebym się nie martwila – jest opłacony na cala noc.
Ucieszyłam się jak glupia – w zyciu nikt nie urządził na moja czesc party – niespodzianki, co dopiero mowic o fryzjerach niespodziankach. Nie mogly się NADZIWIC – chyba spodziewaly się, ze będą mnie tam WLEC SILA, albo trzeba mnie będzie uśpić. Za pol godziny siedziałyśmy wszystkie trzy z mokrymi lbami w lokalu “ANDRE”, gdzie trojka nastolatkow z nożyczkami robila nas na BÓSTWA.
Wyszłyśmy stamtąd BARDZO PIEKNE. To znaczy, jeszcze bardziej niż zwykle. W moim czerwonym sztruksowym kubraczku wyglądałam jak wczesna Meg Ryan, lub – bardziej – jak średniowieczny giermek Sir Galahada.
Nawet N. powiedział, ze wygladam jak gwiazda filmowa (konkretnie, jak Celinka z “Potworow i Spolki” – no, ale zdecydowanie JEST ona gwiazda i gra pierwszoplanowa role zenska w hollywoodzkim hicie, prawda?).
Tak, ze od dzis zaczynam nowe zycie z nowymi wlosami i nie boje się asertywnych koleżanek z pracy, na widok których mam ochote wsadzic im palec w oko i przekręcić albo zjesc swój kalendarz.
I w ogole no nie wiem, naprawde Dziekuje wam, czy jak?… 🙂
Wiadomo, Andre! 😉
Na pewno pracownik ladniejszy jest bardziej EFEKTOWNY.
O efektywnosci Zaratustra milczy.
Pracownik być może… Ale współpracownicy? Tu może być gorzej. 😉
przyszłam dziś do pracy o pierwszej, bo musiałam ułożyć włosy.
Trudno, będą musieli się przyzwyczaić. W końcu pracownik ładniejszy jest bardziej efektywny.
…czy nie?
smutne to
Wnioskuję by całą trójkę przed obiektyw postawić choćby siłą.
a ja postanowiłam w sobote poprawić trochę cięcie.. PO SWOJEMU.. bo z prawej strony po umyciu włosów zrobiło się tak jakby krzywo.. więc wyrównałam w stosunku do lewej, ale jak zrobiłam przedziałek, to znowu było krzywo, więc znowu WYRÓWNAŁAM…
don’t ask!
nie marudz, tylko podeslij zdjecie z nowymi klakami…
Zdjecia NIE MAM i chwilowo nie zrobie, bo w piatek wygladalam wiecej PRZEPIEKNIE, a teraz troche bardziej jak lekko wkurzona miotła.
Musze pocwiczyc podwijanie końcowek…
Bez zdjęcia się nie liczy!