N. udal się wczoraj na samczy wieczorek (przepustka: chromosom Y). Tak wiec, z nieba spadl do mych stop wolny wieczor. Podnioslam go, obejrzalam i postanowilam SPĘDZIĆ.
Rozsiadlam się smakowicie, odszpuntowalam butelke Gamzy i rozlozylam przed soba “Kochajac wieksza kobiete”, bo miala niezla recenzje w Minimal Bros. Tlumaczenie mi zgrzytalo (np. umiejetnosc odmiany rzeczownikow przez przypadki oraz dopasowywanie przypadku w zwrotach zawierajacych pewne czasowniki sa tlumaczce calkiem obce), za korekte ktos wzial pieniadze i nie zrobil, ale CO TAM! Do polowy ksiazki pomrukiwalam sobie znad buleczek ze szpinakiem: “Niezle… Fajna babka, już ja lubie…” i dolewalam gamzy.
Po przekroczeniu polmetka poziom cukru w ksiazce gwaltownie podskoczyl. “A czego się, durna babo, spodziewalas po Amerykance?…” – ryknela mi prosto do ucha wewnetrznego nieco zalana jedna z moich osobowosci.
Skonczylam ksiazke. W ustach – smak miliona polukrowanych babeczek z kremem karmelowym, przekladanych ptysiami. Jedno wielkie – FUJ.
– Sciać ją – wydała od niechcenia werdykt Czerwona Królowa.
– Za późno, Wasza Wysokość – zaszemrałam. – Ona już to napisala.
Skonczylo się na pojsciu do lozka z Pratchettem.
Oto, do czego prowadzi czytanie amerykanskich bestsellerow!
A mówi się, że brytyjczycy są nudni. Ja tam przepadam za zabieraniem Pratchetta do łóżka.
No… nie wiem. Ja prawde mowiac za Pratchettem nie przepadam zbytnio i troche nie bardzo rozumiem co w nim ludziska widza. Chyba to kwestia gustu… mnie bardziej odpowiada humor Piwowskiego 🙂
Niemniej, lukrowanych powiescidel-romansidel tez nie znosze 🙂
CAŁKIEM ZUPEŁNIE nawet niepodobny!
Wręcz Brytyjczyk!
Zreszta… Czy ktokolwiek oprocz Brytyjczyka ma TAKIE poczucie humoru?…
“In his report on himself on the jacket of Carpe Jugulum, Terry noted that he lives behind a keyboard in Wiltshire, where he answers letters in a desperate attempt to find time to write. He used to grow carnivorous plants, but now they’ve taken over the greenhouse and he avoids going in. He feels it may be time to get a life, since apparently they’re terribly useful. On the jacket of The Fifth Elephant and The Truth, however, he’s decided that he doesn’t want to get a life, because it feels as though he’s trying to lead three already.”
zaraz, a Pratchett to nie Amerykanin czasem tez?
Gramatyka ortografia to nie jest moja silna strona.
no,tak wolny wieczór..hahaha…cmok
a ja chodze ostatnio do łózka z Pilchem który jest furt spity i zarzygany…konczę juz i kupie harlekina na odtrutke:)
nie tylko zjedzona… jeszcze giną zastrzeleni, zaszlachtowani, zapadają się pod ziemię, zamieniają się w zombie, powieszeni, zdekapitowani…. a najlepsze jest, jak główny bohater też ginie.
TAK JEST – a przynajmniej polowa postaci zostaje w trakcie ZJEDZONA!
dlatego lubię prawdziwy, dobry horror, taki, który kończy się zapowiedzią powrotu demona…
Zawsze w amerykanskim wszystkim jest happy end. Odkąd Ally McBeal zaczęło się układać to przestałam ją oglądać.
skończyło się tuż przed, czy już po łóżku???
… no i jaki jest ten Pratchett w łóżku?
Ja prosze zapoznac mnie z Mlodom Zebrom!