A, bo wyniesli nas diabli w niedziele na zewnatrz chalupy, zamiast kontynuowac dolce far niente, tarzac się w pizamach, ogladac “Aniolki Charliego” i ogryzac z nierobstwa gumki z olowkow! I diabli owi wyniesli nas AKURAT wtedy, gdy zaczal padac deszcz, a na lodzie ulicznym powstala wysokiej jakosci glazurka.
Mimo moich zimowych opon, każdy krok konczyl się lekkim “zzzzt” po lodzie oraz soczystym “kurwa”.
Po – chyba – siedemnastej panience lekkiego prowadzenia się (niektóre wymykaly się z mych ust korali już PARAMI) zostalam upomniana, zebym “zachowywala się jak DAMA”.
NO MOI PANSTWO! Odkad pamietam, to np. u Makuszynskiego obowiazkowo w kazdej powiesci wystepowala CO NAJMNIEj jedna ciotka – hrabina, która zlopala gorzale, kopcila cygara i klela jak szewc, przez caly czas dama pozostajac! Nie o to bowiem chodzi, ze ta co nie klnie, jest dama, ale a rebous i vice versa, you know what I mean 😉
NIEMNIEJ JEDNAK – jeśli już przyjmiemy, ze dama ma owo przeklinanie nieco RACJONOWAC, żeby nie zatarly się jednak granice miedzy dama a zulem pospolitym (vulgarus vulgaris), to w jakich sytuacjach DAMIE WOLNO rzucic miesem (poledwica wolowa, oczywiście)? Czy na przykład:
– kiedy stoi pod drzwiami i szuka w torebce klucza przez 20 minut, przy czym NAPRAWDE nie ma w tej torebce balaganu (zwykle chodzi o klucz do drzwi pracowych, a za plecami stoi i dyszy szef lub wizytator);
– kiedy przed wyjsciem z domu podspiewuje pod nosem “wziąć telefon, wziąć telefon, nie zapomniec telefoooonu”, zaklada kurtke, rekawiczki, wychodzi i po przebyciu 250 metrow (caly czas spiewajac slodko “i tylko nieee zapomniec o telefonieeee”) okazuje się, ze cholerny telefon zostal na biurku;
– kiedy na 1,5 minuty przed wystapieniem publicznym rajstopka puszcza figlarne oczko na calej dlugosci, oczywiście Z PRZODU;
– kiedy się uderzy w maly palec u nogi o podest;
– kiedy wlecze się ulica, niosac torbe (worek na ziemniaki size), dwa segregatory, aktowke, dwie butelki wina i wlasnie okazuje się ze ROZWIAZAL SIĘ BUT;
… czy wtedy to jest OBRONA KONIECZNA? I niech się znajdzie taki, co sprobuje mnie przekonywac, ze wystarczy “o jejku” lub “doprawdy, tego już za wiele”.
Powiadam i zdania nie cofne: nie ma to jak dobry kawalek miesa od czasu do czasu. Na dowod – wszechogarniajaca impotencja, cieple kluchy i ciagnacy budyn spowodowany hipokrytycznym dbaniem o political correctness. Prawda, Haniu?… 😉
damie wypada kiedy ma za luźne. Przepraszam jeśli ktos poniżej na to władł ale nie czytałam tego co niżej bo się bałam, że mi wypadnie.
🙂
Ja se u Przeznaczenia przechlapałam sprawę już na starcie, gdyż chłopięta dzisiejsze rozwydrzone są i lubią, gdy damy używają języka wyszukanego, co nie oznacza jednak wyszukanych, barokowych i piętrowych przekleństw, w co akurat moje słownictwo jest bardzo bogate. Zobaczymy, kogo mi Przeznaczenie ześle następną razą, gdy będę np. fikać kozła, ukazując ku uciesze gawiedzi nietwarzowe gacie barchanowe i wyrzucając z siebie różne wyrazy.
😉
SPOKOJ mi tu jeden z drugim!
Lusia nie byla zaproszona!
June, JU NEWER NOŁ gdzie cie dopadnie przeznaczenie, dlatego (jak mowia Wiedzmy) sa trzy zasady w zyciu, z ktorych pamietam DWIE:
– nie zapomnij dowiedziec sie o imie, nazwisko i adres mlodego czlowieka
– zawsze nos czysta bielizne
A moje Przeznaczenie dopadlo mnie na schodach Sejmiku w Katowicach i prosze sie nie smiac.
Słowik stawia !
Marcyś kazali
a wrazie jakby co !?!
to to wszystko to jest posag Lusi
Słowik stawia !
Marcyś kazali
Słowik stawia !
Marcyś kazali
Q : Czego Słowik nie może zrozumieć?
A : Że gość w dom, flaszki stół.
Q : Dlaczego Słowika bolą nogi?
A : Bo musiał po pół litrze znowu lecieć do sklepu!
Q : Czego nie wiedział Słowik?
A : Że mu zabraknie w domu wódki.
….katharssis poprzez mięsne rzuty…bardzo proszę.naprawdę pomaga. A co do bycia damą…to albo sie nią jest..albo nie..tak jak z byciem ksieżniczką (panie zaczytujące sie kiedys w Fr. Burrnet wiedzą o co chodzi).
Też ostatnio usiłowałam złapać równowagę na błyszczącej tafelce chodnika i też rzucałam malowniczym słownictwem wokół siebie. A gdy mi po kolejnej akrobacji wypadły słuchawki z uszu, usłyszłam za sobą chichot. Chichot wydawał z siebie osobnik płci przeciwnej, przystojny, wysoki i w wieku rozrodczym. A ja tak sobie szłam, niczego nieświadoma, przodem, gdy tymczasem za mną podążała moja szansa na starość we dwoje.
Ale będzie opijanie chałupy Baśki, ho ho…
nooosoczyste,krwiste,kapiące złością takie …kuuurwa….albo huj,taki męski,bez ce-ha….no jak tak sobie zaklnę z cicha i głośno to aż mi lżej na serduchu…O! :)))
A ja myślałam, że tylko mi „wulgaryzmy” a ust się wyrywają ..cha cha cha..cmok
Nie zamaco!
Hania Hani nie lupus est, a stwierdzenie samo w sobie mocno uniwersalne! 🙂
To co, dziewczyny, z tym miechem?…
matko, może to do haniuty było?no to, tego, przepraszam.
bo ona taka wrazliwa
ps.
a kiedy damie wypada…
to udaje,że nic tylko podnosi i wkłada bez zbytniego ciamkania.
no, chyba nie kojarze Ci sie z budyniem?!
Wcale nie trzeba BYĆ DAMĄ, wystarczy nie USIŁOWAC nią być..Wiec tak trzymaj jesli o mnie chodzi.
Yo yo yo powrotny blow!
Ale nie byl dama, tylko Klosem!
Był taki jeden co to proponował “motyla nogą” miast poczciwym bluzgiem rzucić.
doprawdy, tego już za wiele; o cholibcia; ups, psiakrew…
polecam polen’d’wice albo sha’buf worek, nie za czesto oczywiscie bo wszystko co za czesto to chyba za nie zdrowo jest, a najlepszy jest sex w grupie bo cieplej.
pozdrawiam