Czuję się jak duch Geeny Davis w „Beetlejuice” – zamknięty pośmiertnie w domu, tylko mam mniej rozrywek (ona miała o wiele bogatsze życie pozagrobowe, niż ja doczesne, przynajmniej chwilowo).
Dostałam maila z Zary, zachęcającego do zakupów najnowszej kolekcji. Kliknęłam – gdyby Herr Flick i Szpieg z Krainy Deszczowców mieli córkę, i ta córka by została kreatorem mody, to właśnie tak by wyglądały jej projekty. A zresztą – może i mieli, co ja tam wiem o życiu.
A właśnie, przeczytałam ostatnio, że „Modern Family” (rzucili dziesiąty sezon na Netflixie!) to ulubiony serial Obamy. Naprawdę zaczynam się czuć NIESWOJO. Co mi się spodoba jakaś książka albo serial, to zaraz się okazuje, że Obama już dał swój lajeczek. Nigdy nie przypuszczałam, że będzie mnie łączyło pokrewieństwo dusz z PREZYDENTEM USA.
Ostatnio czytałam na reddicie historyjki o tym, co się komu przytrafiło w życiu najbardziej przerażającego. No więc duchy, próby uprowadzenia w supermarketach, włamywacz z pistoletem w nocy w sypialni… Ale jedna historia zdystansowała wszystkie pozostałe: „Mój narzeczony zamówił w Mc Donaldzie frytki. Dostał frytki, pomiędzy którymi znalazł KRĄŻEK CEBULOWY. McDonald nie ma w ofercie krążków cebulowych…” No i co, I CO? Nadal nie wierzycie w globalne spiski? Nawet jak w biały dzień znajdziecie we frytkach z McDonalda KRAŻEK CEBULOWY? Ja bym uciekała gdzie pieprz rośnie (ale frytki bym zjadła, naturalnie) (i krążek prawdopodobnie też).
A dziś urwał mi się dzyndzel do otwierania puszki z psim pasztetem i musiałam szukać otwieracza do puszek, co NIE JEST ŁATWE z głodnym jamnikiem szalejącym w okolicy… No, nieco powyżej kostek. O mało mnie nie stratowała.
Na uspokojenie kupiłam tabletki Nerwosol K – śmierdzą tak, że powinny być skuteczne, ale nie bardzo są. A może ja mam wygórowane oczekiwania. A może bez nich bym się już całkiem wściekła albo dostała wylewu? W tym eksperymencie brakuje grupy kontrolnej.
No dobra, to trzymajmy się – w odpowiedniej odległości, oczywiście. Ze staropolskim pozdrowieniem – ***** ***!
Nerwosol? Chemia?! A to nie jest tak, że najlepiej koi nerwy właściwie sfermentowany sok z winogron? Ewentualnie zbożowe destylaty.
A’propos jamnika, to ja od zawsze chorowałem na basset hounda i nawet ostatnio wyczytałem, że świetnie się sprawdza jako pies kanapowy (gdy już się znajdzie odpowiedniej wielkości kanapę). Z mniejszych gabarytowo myślę o bassecie artezyjsko-normandzkim, ale mój drugi połówek uważa, że gdy wezmę psa, to jego sprzedam…..
Śmierdzący nerwosol przyda Ci się do sprawdzania czy nie straciłaś węchu, co ostatnio jest dość istotnym objawem w świecie 🙂
Pozdrawiam