No i jak tak siedzę na tarasie w szortach i klapkach, opalam nogi i dochodzę do wniosku, że w zasadzie w nosie mam wirusa, póki jest ciepło to niczego mi nie brakuje. Po czym fejsbuk wrzuca mi wspomnienia z wyjazdów i na widok zdjęcia z Madrytu szarpie mnie głęboka tęsknota, a z Galicji to już w ogóle mam się ochotę rozpłakać. I taras nadal jest bardzo piękny, ale jednak bym się powłóczyła po tapas barach.
Czyli zupełnie w normie – jak to przeciętna kobieta, która nigdy nie wie, czego chce.
Wczoraj wracamy z biura i N. mi pokazuje samochód na pasie obok nas, a na samochodzie mianowicie reklama strony WWW.DUCHY.COM.PL – no to myślę sobie, może mają jakieś porady albo usługi związane z duchami domowymi, nie żeby od razu je usuwać, ale może ciut ułożyć czyli wytresować. Poradniki jakieś albo gadżety, zioła, dzwonki czy co tam na duchy działa, nie znam się. No chyba że to jakiś egzorcysta – ten od plucia śrubkami albo od egzorcyzmów salcesonem, to wtedy nie, podziękuję za współpracę. No i wchodzę na stronę, a tam…
Organizacja imprez i DJ. Zawiodłam się, niestety (chociaż imprezy robią tematyczne, z duchami albo w klimacie prohibicji – o, jakbym niektórych kolegów zaprosiła na imprezę z PROHIBICJĄ, to chyba bardziej by się wystraszyli, niż duchów!).
Chyba z tej tęsknoty za Hiszpanią zdegustuję dziś jakieś tinto, żeby nie tęsknić tak o suchym pysku. Chciałam Szczypawce kupić wino dla psów, ale po pierwsze – sklep czeka na dostawę, a po drugie – cztery dychy za 250 ml butelkę to jednak lekka przesada, i to bez gwarancji, że będzie jej smakowało. Chociaż na polskim lotnisku oczywiście jest drożej (i to dla ludzi, nie dla psa).
PS. Czy pies się takim psim winem upije? I czy ma kaca następnego dnia?
Pingback: 26 czerwca – Sigvarðriana
Wino dla psów? Ja wiem, że należy oswajać naszych milusińskich z alkoholem od lat najmłodszych i przyzwyczajać do naszego sposobu, ekhm, bycia, ale to już pewna przesada (=zwłaszcza za taką cenę).
A jeśli chodzi o zabory, to ja chyba bardziej pruski jestem, niż galicyjski…. Przepraszam za tego suchara, ale nie było obok nikogo, kto by mnie powstrzymał.
Psy mojego szefa wykopały z kompostu i pożarły wytłoki z nalewki. Były tak potwornie nawalone, że trzeba je było na izbę zawieźć. To znaczy do weterynarza na płukanie. Tydzień później szef zlał kolejne nalewki, wytłoki zaś, nauczony doświadczeniem, zakopał pieczołowicie w ziemi i przykrył kamulcem. Jeszcze tego samego dnia z tymi samymi psami jechał do tego samego weterynarza na ten sam zabieg.
Suuuuuper psy.Ha ha cha cha – czego to psiątka nie wymyślą. Po takim wpisie mam dobry humor na cały dzień. Nie !!!! na dwa dni
A ja widziałam pijane kury. Też po owocach z nalewki.
umarlam ze smiechu – i nie mialy koonkurencji wsrod sasiadow? widzialam kiedys drob nawalony wytlokami ale psy :))
nie wiem czy to takie paradne, psiaki łatwo można zatruć alkoholem.. głupota opiekuna.
Znajomy ściągał wino do butelek, a fuzle rzucał za siebie byle gdzie. I piesek to zlizywał z trawy, sam, dobrowolnie. Tak się nawalił, że do budy właził bokiem, a potem tyłem, i ciągle nie mógł trafić. Kaca tez miał 😀
Barb, bardzo żałuję, że nie ma takiego przycisku “love you”, na pewno bym nadużywała. Jestem tu od początku, tylko mało pisemnie ekspresyjna jestem 🙂