Do fryzjera by się przydało udać, ale przeraża mnie perspektywa siedzenia cztery godziny w maseczce. Ale muszę się przełamać, bo już wyglądam jak Zwierzątko Mojej Mamy i przy czesaniu gubię się w zeznaniach (oraz dwie klamry do włosów mi pękły, oczywiście moje ulubione, takie nieśliskie). Chyba nawet powinnam się pospieszyć, bo sądząc z rozwoju sytuacji, a właściwie epidemii, to za chwilę znowu wszystko pozamykają i zostanę z tym pomponem na głowie nie wiadomo na jak długo. Co prawda psu się podobam, ale może po prostu jest uprzejma, bo daję jej żarcie. Może po cichu mnie wyśmiewa z suką sąsiada.
Poza tym mam dziś w horoskopie retrogradację Merkurego, która wpływa niekorzystnie na całokształt – i poniekąd już się sprawdziło, bo płaciłam dziś podatki i klęłam bardzo głośno.
Przynajmniej pogoda wpływa korzystnie – uwielbiam takie ciepło i do tego deszcz. Nareszcie mogę spędzać czas bez owijania się w bluzy i skarpety od stóp do głów. No i wkurwiona na rzeczywistość jestem… nie że MNIEJ, ale INACZEJ, a to już coś. Bo inaczej jak człowiek ma dołującego wkurwa, owocującego frustracją, a co innego – wkurw konstruktywny. No więc czuję się wkurwiona bardziej konstruktywnie. Hm.
Na Netflixie rzucili trzeci sezon „Marcelli”… o rany, już zwiastun mnie ogłuszył. Nie wiem, czy dam radę, już drugi sezon lekko trącił skaczącym rekinem. Pewnie w końcu obejrzę, bo ja się przywiązuję jak stary kundel, ale na razie jadę trzeci sezon „True Detective”. No.
PS. Bo zapomniałam – ostatnio nachodzą (nalatują?) mnie w domu gzy. W dużych ilościach. Łapię je do szklanki i wyrzucam i mam zagwozdkę, skąd nagle gzy – ktoś w okolicy założył tajną stadninę koni? Może pomaga ratować te biedne udręczone konie z Janowa, przemyca je przez płot w workach po owsie i ukrywa na strychu, no bo innego wytłumaczenia nie widzę. Nigdy takiego najazdu gzów nie było. A może świat się kończy po prostu.
PSPS. To znowu ja. Jaka piękna promocja na chińskiej stronie z kieckami (głownie z poliestru)! “Kup sześć, siódmą dostaniesz ze zniżką” – grzech nie skorzystać.
Co się robi 4 godziny u fryzjera?
Tyle zwykle siedzę, może mam jakieś problematyczne kudły. Ale chodzę najwyżej dwa razy w roku!
No i zaczeło się to pierdolone lato, najgorsza pora roku. Ja chcę teraz, zaraz, natychmiast do Norwegii, albo na Islandię !!!!!!!!!! Pozdrawiam mokro, bom zapocona, Inka
Ja tak klnę zimą.
Widocznie musi być równowaga we Wszechświecie.
Ogladam Marcellę a jakże, hm, no dzieje się jak to u niej.
To jest jeden i ten sam giez, wraca, bo myśli, że to taka zabawa. Może zmień reguły i zamiast szklanki użyj czegoś bardziej radykalnego?
Wolałabym nie – w sumie nic mi złego nie robi, tylko bzyczy.
Ale upierdliwy jest strasznie.
Zyjesz?
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,26046362,zyrardow-biegala-z-nozami-nie-reagowala-smiertelne-postrzelenie.html#do_w=46&do_v=58&do_a=287&s=BoxNewsMT
O jakie Dallas!
Żyję, żyję – przecież od razu widać, że to nie mogłam być ja, bo JA NIE BIEGAM.
Poza tym chyba w obecnym stanie ducha wzięłabym siekierę(-y).
A może to jest tak, że gzy są dwa, no może trzy. Tylko się przywiązały do Ciebie i szklanki, więc wracają?
Jest to możliwe.
Przywiązany giez, hmmm.