Od samego rana zatłukłam widliszka w sypialni i nie jest mi z tym komfortowo. Czy one muszą WŁAZIĆ? Nie może każdy pokojowo spędzać czasu u siebie? Niedobrze mi.
W dodatku, jak co roku o tej porze, jestem trochę załamana moją karnacją. Wiadomo, że człowiek w swej cielesnej powłoce występuje w wielu kolorach, niektóre fajniejsze od innych, a mnie się trafił kolor tasiemca. Albo wypławka. Białe tło z sinymi żyłami. Zwłaszcza na początku sezony, jak założę coś lżejszego i odsłonię więcej skóry, to wyglądam jak Morlok, który właśnie wyłonił się z głębokich podziemi. W dodatku w sobotę poszłyśmy na wino z koleżankami i jedna przychodzi w jakiejś letniej kreacji, cała OPALONA. Normalnie w kolorze toffi. Zazdrość mi się nieco ulała, na co ona zdradziła mi sekret swojego wyglądu:
– Wiesz, jak mam chwilę i czytam książkę, to wychodzę z domu na taras, NA LEŻAK. Mówię ci, spróbuj kiedyś!
Phi. Na leżaku, też mi sposób. Może faktycznie, że trochę za bardzo się INDOROWA zrobiłam ostatnimi czasy i jakbym tak wyszła… No ale na leżaku to znowu mnie robale obsiądą, i tak w kółko Macieju (lub dookoła Wojtek).
Burze mają być. Niech będą, bo strasznie sucho.
“Białe tło z sinymi żyłami” to mam to samo. Błękitna krew. Znaczy arystokracja.
mój patent to minimum jedna czerwona papryka zjadana codziennie na surowo. Normalnie w życiu nie byłam taka opalona – i nie jest to pomarańcz jak przy marchewce, tylko normalne toffi. I smaczne. Chociaż uzależnia, ostatnio jak nie zjem to nie mogę się odnaleźć. Fakt, trzeba to trenować parę tygodni, ale działa niezawodnie 😉
Pianka Saint Tropez. Do kompletu rękawica, żeby dłoni nie kalać 😉
O nie, żaden samoopalacz. Nawet jak znalazłam taki, po którym nie wyglądałam jak ofiara WZW A plus B i nie miałam plam jak salamandra, czyli Sublime Bronze, to póżniej nierówno schodził i wysuszał skórę. A w dodatku po jakimś innym zostało mi przebarwienie skóry, które przez ponad rok nie chciało zejść.
Tylko Sally w sprayu na nogi, albo olejek z Sefory z brokatem, a na twarz puder brązujący i szlus.
Mają być burze? U nas, pod Krakowem od tygodnia mamy co wieczór po jednej. Już się prawie przyzwyczaiłam, to przyszła dziś o 14 i z gradowym dodatkiem.
Za to w pozostałą część dnia wilgotność taka, że nawet wyjście na leżak powoduje cieknący po karku pot.
Ja mam rajstopy w sprayu Sally Hansen i juz nie straszę białymi nogami 🙂
Plebs się opala, arystokracja jest biała.
Nie sine, nie sine, tylko błękitne. Te żyły. Wiadomo, od koloru krwi jakiegoś praprzodka na przykład, ewentualnie pani hrabiny u której był stangretem. Czy coś… Wiem, bo też mam i jakoś tak z większą godnością człowiek obnosi tę swoja glistowatość jak ma tego świadomość. Albo wyobrażenie 🙂
Ostatecznie możesz mówić, że jesteś wampirem. Ale to trochę cliché…
Samoopalacz sobie kup. Są takie, które faktycznie nie śmierdzą i dają piękną opaleniznę:)
Ja tez z tych Morloków jestem niestety. Spoglądam ostatnio łakomie na to opalanie w sprayu/prysznicu (przejezdzam autobusem kolo takiego wlasnie studia) ale jednak jakos tak nie za bardzo temu ufam… Nie wiem czy to na pewno bedzie równo i nie bedzie farbowac, albo złazic łatami?