Gdyby nie to, że jutro wyjeżdżamy, to bym chyba zwariowała. Śnieg padał w poniedziałek, wczoraj przez calutki dzień i dziś od rana. Teraz przestał, ale jest białego gówna do kostek, Szczypawka patrzy na mnie spode łba, jak ją zapraszam na spacerek (a raczej WYPRASZAM na spacerek, bo ani mi się śni wychodzić). W dodatku w nocy TO się zsuwa z dachu z hurgotem, spać się nie da i w ogóle.
O właśnie – spakować składaną parasolkę (wspominałam już, jak Hiszpanie się dziwią tej nazwie? Bo “para sol” to jest “przeciwko słońcu”, hahaha. Ha. Po hiszpańsku to “paraguas”, co niezaprzeczalnie ma więcej sensu).
Po hiszpańsku dużo rzeczy ma o wiele więcej sensu, na przykład tapas bary. Z winem. To ja się odmeldowuję na klika dni.
Wypij i kieliszek za mnie, bo tu zimno i śnieg non stop sypie 😀
http://www.reserved.com/pl/pl/woman/newseason-3/mm178-59x/yfl-organic-cotton-t-shirt- A oto bluzeczka dla Szczypawka’s Fans 🙂
A gdyby ktoś miał dośc tej gównianej zimy i doła i chciał sie pośmiać jeszcze, a Arystokratki już przerobił, to proszę bardzo: “Merde” St. Clarke’a! Dodatkową zaletą tej lektury jest to, że z biegiem jest coraz lepsza.
Zazdraszczam….
Chociaż…. Wino hiszpańskie też mam całkiem blisko.
🙂
Tez mnie zawsze bardzo smieszy parasol. Z tym ze jest to taki raczej smutny smiech.
Oby wam tam nie padalo na tym urlopie!
Baw się dobrze. I wypij tam za nas ze dwa kieliszki.
Jak wrócisz śniegu nie będzie.
Dwa za osobę, ma się rozumieć.
Oczywiście 😉
Wypiłam Wasze zdrowie po dwa na osobę za jakieś 20 lat do przodu.
Nie ma za co.