Coś nie w sosie jestem od dni kilku (tylko w panierce)
(pikantnej).
Może to przez sny! Dziś mi się śnił japoński musical,
którego akcja działa się w domu starców. Jak słowo daję… Nie wiem, skąd mi się
to bierze. Ufo, seryjni mordercy, okej, ale tym razem to już moja podświadomość
przebiła nawet sen o kąpieli w wannie z wicepremierem Pawlakiem. Chyba powinnam
się poddać hipnozie (i okaże się, że tak naprawdę jestem przybyszem z Andromedy).
W centrum handlowym zaatakował mnie nowy sklep pod tytułem „Nowoczesna
Kuchnia”. Ze sklepu szczerzy się do człowieka duża ilość stali nierdzewnej.
A ja bym chwilowo wolała sklep „Staroświecka kuchnia”,
zdecydowanie. Żeby można było kupić sobie taka starą, dużą kuchnię z kucharcią
Helenką i podkuchenną, co jest trochę jeszcze fleja, ale już powoli wychodzi na
ludzi. Helenka by codziennie rano przynosiła świeże plotki z całej okolicy i
byśmy je omawiały przy porannej herbacie. Bo na razie to wiem tylko, który pies
sąsiadów zgrzeszył, a i to retrospektywnie, bo poznaję po szczeniakach. Później
bym dysponowała menu, a Helenka by mnie ochrzaniała, że za tłusto, bo pan musi mieć
dietę, albo że obiad cały w jednym kolorze i tak się nie robi. Zupę cytrynową,
kurczęta z sałatą i placek z rabarbarem poproszę na dziś.
Róże nam wymarzły. Trzeba by nowe kupić i posadzić. Ale
lawenda dała radę, dobrze, że N. jej nie wyrwał, bo na pierwszy rzut oka nie
rokowała w ogóle.
I dzięki za leniwego koka na ołówek. Świetny.
To co? Po kielonku?…
PS. A wracając do spotkania maturalnego, to najbardziej się szykowałam, że wypomne takiemu jednemu, jak mi kiedys w piatej klasie szkoły podstawowej pomazał długopisem gumke do ścierania. Bo ja wszystko pamiętam (beware, droga teściowo – jestem pamiętliwom sukom) i UWIELBIAM wypominać. A ten drań co?… NIE PRZYSZEDŁ!
Ja dziś też jestem na etapie “wyjmijcie mi oczy i dajcie kielonka albo pięć”. Śniła mi się Anna Mucha. Goła. W łóżku… I to by już wystarczyło, ale NIE… bo byłam w łóżku z nią jeszcze moi… Szczegółów nie napiszę, bo mnie napawają wstrętem.
Zaznaczam, że jestem normalną babką z normalnym mężem. Taka parka normalnych hetero… Czy moja podświadomość chce mi powiedzieć, że na jakimś etapie życia pomyliłam drogi??
Pawlak w wannie niezmiennie – buahahaha:D Ale teraz będzie poważnie. Mi dzisiaj śnił się promotor. Najpierw pożyczałam od niego samochód, a potem siedzieliśmy w domku na drzewie (?) w jakichś dwuznacznych sytuacjach. Boże, od rana mam ochotę wyjąć sobie oczy. Poproszę ten kielonek, a najlepiej z 15, muszę wymazać ten sen z pamięci.
Jak to? To i Ty z wicepremierem Pawlakiem? W moim śnie uwodziłam go skutecznie, ku własnemu sennemu zaskoczeniu 😉 “Two much”? I Waldemar Banderas Pawlak biegający od wanny do pościeli i z powrotem, z tym swoim lekko nieprzytomnym spojrzeniem?
Cytrynową serwowałam wczoraj. Z ryżem.
Lawenda na wszystkie dotychczasowe rzuty oka nie rokowała. Kilka rzutów jeszcze zostało na dnie –
Ja też pamiętam ten film. Miałam po nim koszmary przez kilka miesięcy (nie co noc, na szczęście). Generalnie, “dzieło” utkwiło mi w pamięci 🙂
Ja też miałam takiego jednego z podstawówki, który negatywnie zapadł mi w pamięć. Wypomniałam mu to jakieś 10 lat później 🙂
Pozdrawiam!
ja to oglądałam! albo tysiąc lat temu jak byłam mała, albo na jakimś przeglądzie filmów svankmajera. wstrząsające dzieło 😀
z pamięcią mam jak konik garbusek – pamiętam wszystko, ale nie listę zakupów 😀
róże u mnie niestety nie wymarzły. a tak bardzo chciałam się ich pozbyć… cóż, wykopię w nocy i udam, że ktoś ukradł 😀
Zupełnie jak w tym kawale z babcią i dziadkiem, co babcia dziadkowi klarowala:
– Idź do sklepu i kup dwie rzeczy: chleb i masło, pamiętaj – dwie rzeczy: chleb i masło, tylko nie zapomnij!
Dziadek idzie, nie ma go pół dnia i wraca z puszką białej farby. Na co babcia:
– No widzisz, ty sklerotyku, tyle razy ci mówiłam – dwie rzeczy, pamiętaj, dwie, rzeczy! Gdzie pędzel?…
O Boże, też tak mam – pamiętam wszystko co było. Normalnie pamięć jak u słonicy.
Ale za to jak idę do sklepu i mam kupić 3 rzeczy to muszę zapisać, bo inaczej na bank wrócę do domu z dwiema… 🙁
Nie przyszedl, bo tez pamieta i sie wstydzi!
Mnie to się chyba najbardziej ten płonący stół podobał, który “sam” wyszedł przez drzwi. Film koniecznie muszę kiedyś obejrzeć w całości, wierzę w potencjał braci Jugosłowian 😉
Akordeonista też ma piękną rolę.
DZIĘKUJĘ!!!!!!! DZIĘKUJĘ! DZIEKUJĘ!!!!!
Jaki piękny film!!!
(W sumie ten fragment chyba już wystarczy, no bo co tam jeszcze mogło być innego?…)
I to splunięcie widelcem na koniec!…
Ten przybysz z Andromedy przypomniał mi, że jest taki jugosłowiański film sf z początku lat osiemdziesiątych, który się nazywa “Goście z galaktyki Arkana”. Może znasz, bo dzieło wydaje się wybitne – jeszcze nie widziałam całości tylko fragment, podczas którego przez cały czas kwiczałam z zachwytu.
Okrutnie przystojny przybysz z innej galaktyki robi rozpierduchę na tradycyjnym rodzinnym przyjęciu, topi głowy w wazie z zupą, a jedyną osobą, która zachowuje spokój jest ślepy akordeonista.
http://www.youtube.com/watch?v=bw7qLuFG9jQ
Witam,
ciekawe i nieco staroświeckie rzeczy do urządzenia domu można znaleźć pod adresem: thehomebarn.ie
Pozdrawiam