No to sobie posiedziałam w domu, bardzo miło i ciepło*,
kaszlę, smarczę, oglądam powtórnie „Ostry dyżur” od pierwszego sezonu, zapijam
całość herbatą z miodem i dziergam bieżnik z pawiem. Tak mogę chorować do
wiosny, dorzuciłabym do zestawu parę książek o dżumie w średniowieczu i proszę mnie
zacząć szukać pod koniec kwietnia.
Z „Ostrego dyżuru” można się wiele nauczyć, na przykład
chyba sobie kupię na wkurwy różnego autoramentu taką srebrną tybetańską miskę,
jak dostała Susan, i będę się zamykała w łazience i na niej grała. Z
tybetańskich sposobów na wyciszenie tylko granie na misce jest mi dostępne, bo
przecież na głowie nie stanę ani nogi na szyje nie założę. Przynajmniej
własnej. Ale granie na misce – czemu nie.
Doszłam ostatnio do jakiegoś szalenie interesującego
wniosku, ale już zapomniałam, do jakiego. A to z podłogi w kuchni okazało się
być kawałkiem cebuli.
* – a ciepło, bo piec się wściekł i grzeje jak w ósmym kręgu piekielnym, budzę się z gardłem wysuszonym na rzemień, podłoga w łazience parzy, normalnie chyba ma początki klimakterium i uderzenie gorąca.
Stwierdzam, że to z pewnością wina podłogi.
No i co jestZ? żyje sie?
Odbiór!
barbarello, a co się dzieje z soso? nie odzywa się do nas od sierpnia…
Ja przepraszam, że tym razem tak od czapy, ale zapraszam Cie do zabawy http://deainhortus.blogspot.com/2012/01/seriale.html
może to klimakterium podłogi to od tej cebuli co na niej tyle leżała!
Kiedyś zdarzyło mi się mieć taką sesję z misami tybetańskimi. Czy mnie uleczyło, nie mam zielonego pojęcia, ale było to jedno z najprzyjemniejszych relaksacyjnych doznać. Dźwięk, wibracje, spokój. Strasznie przyjemne. Tylko oprócz samych mis trzeba mieć kogoś od grania na misach 🙂
PL.
A ja chciałabym zobaczyc ten bieznik z pawiem 🙂
daj spokój,po co ci misa do grania, na kieliszkach sie cudnie gra,bedzie i pozytecznie i przyjemnie:)
Tu było o księgarni:
http://barbarella.blog.pl/ostrzegam-e-s-wyrazy,15583092,n
Sorki za prywate…
Szukam tej ksiegarni w sieci co to kiedys pisalas ze ma WSZYSTKO o czym pomyslisz 😉
Plissss
szczęście w nieszczęściu, smarkaty nie czuje zapachów…
Chyba bym nie mogła maści majerankowej używać,jak by mi tak cały czas obiadem pod nosem pachniało:-)
na “każda chusteczka to papier ścierny..” polecam maść majerankową… ulgaaaaaaa…
pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia 😉
na “każda chusteczka to papier ścierny..” polecam maść majerankową… ulgaaaaaaa…
pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia 😉
Granie na srebrnej tybetańskiej misce! No przecież! :-)))
…
“oglądam (…), zapijam (…) i dziergam (…)”
ale, tak jednocześnie Ci się to udaje i nie gubisz wątka(-u)???
Fajnie piszesz.:)
Ha! Założenie na szyję cudzej nogi luzem zrobiłoby mi DOBRZE. Pod warunkiem jednak, że noga byłaby świeża i własnoręcznie przeze mnie wyrwana ze ściśle okrślonej dupy.