To chyba oczywiste, że wpadłam w klimatycznego doła.
Już się witałam z gąską w rozchełstanym płaszczyku, lnianym szaliczku, okularach słonecznych i kieliszkiem wina w łapie. I teraz z powrotem musiałam nadziać trzy koszule, sweter, ciepłe gacie, buty emu i kurtkę, w której wyglądam jak Eryk Cartman, a w ręku checklista. Znajdź jakieś tysiąc trzysta szczegółów, którymi różnią się te dwa obrazki!!!!
Wieszając jednakowoż mężowskie gacie (jest to zajęcie, przy którym najlepiej mi się myśli) pocieszam się, że same ciepłe kraje jako takie szczęścia nie dają.
Weźmy baronową Blixen. Niby miała farmę w Afryce. Ale – wyszła za mąż za faceta, który chciał tylko jej pieniędzy, następnie zaraził ją syfilisem i odszedł do młodszej. No to znalazła sobie kochanka, strzelając do lwa. Kochanek spieprzał jej z domu, kiedy tylko mógł, następnie odszedł do młodszej, a już żeby całkowicie ją pognębić – rozwalił się samolotem. W międzyczasie straciła wszystkie pieniądze, farmę i Kikuju i musiała wrócić do zimnej Danii.
Jedno co, to pies jej został z tego wszystkiego.
Mój mąż aktualnie hoduje pomidory.
Boże!… A mnie kto pohoduje?…
Kochana! Ty w płaszczyku! Ja w bikini latałam wczoraj i pot mi się ciurkiem po tyłku lał – albo mi się coś przyśniło…?
Kochana! Ty w płaszczyku! Ja w bikini latałam wczoraj i pot mi się ciurkiem po tyłku lał – albo mi się coś przyśniło…?
(poetycko)
… nie ma nic bardziej romantycznego, jak norweskie łososie rozkładające się w afrykańskim słońcu.
bstyk
ja jeszcze, oprócz mrozu i reniferów lubię norweskie łososie…najlepiej w dużych ilościach!
Oczywiście, że burzliwe dzieje baronowej zostały spisane ku pamięci.
Barb, to co piszesz działa na mnie jak na Ciebie słońce nad Barceloną 🙂
Ja uwielbiam północ, serio:
zimno, pusto, futra i tylko TEN WIKING 😉
Do tego kocham norweskie łososie, szwedzkie renifery, duńskie dżemy marchwiowe i fiński chleb…i ponad wszystko skandynawskie kryminały!
Dlaczego, jak ja tam jestem nic strasznego się nie dzieje ?!?!?!!?
a ja jednak obstaje przy wyzszosci cieplych krajow samych w sobie – nawet jesli mialabym tracic tych kochankow i pieniadze, to jednak stanowczo wolalabym tego doswiadczac w CIEPLYCH krajach, niz w naszych zimnych i ponurych 🙂
Szkoda, że jej się zmarło na długo przed nakręceniem filmu- pal licho plantację, kiedy gra cię sama Meryl 🙂
Ten Twój wpis taki piękny, ze nie śmiałam go mącić moim komentarzem. Wszystko mi sie w nim podoba. Hodowla najbardziej. :-))
ta szarosc , ktora nas otacza … mam nadzieje , ze kiedys sie skonczy… a jezeli nie…narysuje slonce na scianie, bo widac afryka tez nie lekarstwo;-)
ps. jakoś mi baronowość Pani Blixen umknęła 😐
A pogoda jest jakaś taka nie na miejscu. Już nie mogę z tymi mrozami 🙁
@ jn:
Nie dość, że dzieje baronowej zostały spisane, to nawet film można sobie zobaczyć (“Pożegnanie z Afryką”) :))
a skad wiesz tyle o baronowej? przyjaznilyscie sie? 😛 mam nadzieje, ze jej dzieje sa spisane, bo chetnie poczytam sobie o jej burzliwym zyciu. 🙂 pozdrawienia z gleboko zamrozonego wroclawia
Barb – ja Cię pohoduję, mi wszystko ładnie rośnie i kwitnie :-)i czasem zaowocuje 😀
tylko pies? to syfilis też ją zostawił?