To będzie moja pokuta za glupote. Za to, ze chetnie wytykam palcem innych i się z nich nabijam, a sama jestem bezmyslna, rozkojarzona i w ogole nieprzystosowana do zycia w spoleczenstwie, a w parach zwlaszcza, a to krzeslo przeciez N. skleil JUŻ DAWNO – w sobote – wiec O CO CHODZI z klejeniem krzesel, jak jestem taka madra, to niech napisze, co sama wyprawiam i co miewam w lodowce – PROSZĘ BARDZO! Napisze! A było tak.
Jak tylko weszlismy w piątek do moich rodzicow, to już było wiadomo, ze tata robil tatara – można to poznac po PSACH, które braly zakrety jak TIRy ze sztywna osia bez przegubu. A to dlatego, ze przy przygotowywaniu wolowiny na tatara wspolczynnik zajamniczenia tejze wolowiny wynosi około 0,4 – czyli z kilograma miesa zostaje 0,6 kilograma, bo reszta znika w jamnikach, przez co one pozniej nie mogą skrecac i chodzą bokiem.
A mój tata potrafi zrobic tatara. Mama w tym czasie opuszcza kuchnie, bo normalna, racjonalna kobieta raczej unika (jeśli ma wybór) karmienia psow najlepsza wolowina, zuzywania 14 zoltek i butelki ekstradziewiczej oliwy z oliwek na kilogram miesa, a tata – nie unika, w dodatku wrzuca do srodka marynowany zielony pieprz, normalny pieprz mielony GARŚCIAMI i w ogole – to mieso PRAWIE mu OŻYWA po tych wszystkich zabiegach. Gdyby z niego ulepił golema… Na szczescie – NIE ULEPIŁ, tylko zapakował nam spore pudełko tatara na sobotnie sniadanie.
W sobote rano slysze nawolywania N. spod lodowki: “Chodz szybko! SZYBKO! Tatar ZNIKNĄL!” – rzeczywiscie, nie ma w lodowce smakowitego pudelka. No – nie ma! GDZIE JEST PUDELKO?
A pudelko było sobie w mojej pojemnej torbie przez cala noc… W mojej torbie, w ktorej zwykle, na co dzien, mieszka sobie foka i smok Misty, i wiele roznych INNYCH stworzen (prawda, Marcys? Obły?) i torba ta jest duza i pojemna, no i tatar sobie w niej przenocowal… Koloru nabral i chyba ochoty do życia, bo czesciowo opuscił pudełko w formie półpłynnej (JAK NIC – pomyslalam sobie – chce wedrowac przez Galaktyke i zapladniac planety ŻYCIEM i podwojna helisa) – i tak oto, zamiast smakowitej przekąski na sniadanie odbył się pogrzeb…
– A ZA KARE napiszesz o tym NA SWOIM BLOGU, a nie tylko o tym, ze NIE SKLEIŁEM KRZESŁA przez pol roku – obwiescił N. i skleił krzesło.
No to NAPISALAM, tak? Ale NIKT MNIE NIE ZMUSI do tego, zebym napisala o tym, ze N. znalazl w mojej lodowce salami, przeterminowane o rok. No i CO TAKIEGO?… Po pierwsze, nikogo to nie interesuje, po drugie – nie takie rzeczy się jada, jak jest rewolucja, a po trzecie – BO TO BYŁO SALAMI z moich pierwszych zakupow do nowej lodowki – MIALAM PRAWO czuc do niego przywiazanie! Bo jestem w gruncie rzeczy sentymentalna! Nie tak, jak niektorzy, co wysylaja salami razem z tatarem w kosmos TYLKO DLATEGO, ze sa troche niejadalne!
A na swieta snieg spadnie, bo – bo CO TO ZA SWIETA by były bez sniegu!
PS. Wiosny na razie nie będzie, bo jeszcze nie szly mrowki. Wiem, co mowie – co roku przez nasz dom, co jest stary i drewniany, mrowki robia wiosenny przemarsz. Przez kilka dni idą wzdluz wytyczonej przez siebie trasy. Bardzo sa grzeczne, czasem tylko się poczestuja (jak np. w zeszlym roku) wielkanocnym ciastem, ale generalnie po prostu idą. W tym roku się troche o nie martwie, bo przybilismy listwy przypodlogowe… Ale mam nadzieje, ze sobie poradza. Jak przejda, to dam znac.
ufff…nie jestem samotna…..w związku z lodówką
Wiosny na razie ni ma i nie będzie… próbowałam topić Marzannę na tę okoliczność, ale i tak na razie nie będzie.
a co jak zaczną przechodzić naokoło? z powodu przybitych listew podłogowych? ja radzę jak najszybciej je poodbijać, bo nie będziemy wiedzieć czy idzie ta wiosna czy nie…
ale… ale JAK TO wyemigrowaly?…
MOJE MRÓWKI?…
dywagacja czysto zateoretyzowana, jak nie przejdą/przejdą nie hałasując niezauważone, to wybitnie na trzech ogrodników spodziewamy się opadów przelotnych? a co, jeżeli te mrówki wyemigrowały ? i te pe et ce te?
to lodówki bywaja przeterminowane
…etam Baska… ja przez jaki tydzien wozilem w bagazniku kurze konczyny z oszoloma i sie zastanawialem co tak capi w aucie i wietrzylem… wietrzylem… wietrzylem…
a w ogole to nie wierze w przeterminowanie produktow… chyba, ze same spierdalaja z lodowki…
A zakonserwowacćto salami i bedzie jak znalazł za lat …dziesiąt – tak jak z tą konserwą z czasów napoleońskich, pono dobra była (ale to Łysiak napisał – znany sensacjonista-bonapartysta więc… :-)))
A może set????
No tak – ale pończoch nie miała
Jeeeee…
Dzieki, Obly, ze mowisz O TYM per “TOREBKA”…
Nigdy ci tego nie zapomne 🙂
Baska
ma najfajniejszom torebke
jakom KTOKOLWIEK WIDZIAL NA OCZY
…
jesli nie wierz jak przezyc miesiac na pustynie bez torebki barbarelli.. ja też nie wiem….
Barbarella to nie Barb, he he,mnie juz ocucili.
Koty pod łózkiem i miśki w lodówce od czasu do czasu? Oo.. kobieta zabiegana,trochę rozkojarzona, pełna i wdzieku i w ogole fajowa.To taka moja prywatna definicja i jej sie bede czymać bo mi na ręke.
ja to nawet do mojego zamrazalnika nie zagladam. bo tam straszy widmo zmutowanego mrozonego szpinaku, gdzies od roku, mniej wiecej.
Barb!
Boze, ozyly mi przed oczyma stare czasy, jak to moj Tato robil flaki.
Tez po psie poznawalam:)))
Ze tez tyle w takiego malego pieska weszlo zawsze:))
No to mozecie z K. sobie podac rece.
ECH KOBIETY!
barbarello, jesteś jedyna!!! pierwsza kobieta, która przyznała się publicznie do tego, że nie wie, co ma w lodówce!!! pomnik Ci wystawić!!! Nobla dać!!!
Każdemu się może to zdażyc że kupi coś dobrego walnie do lodówy i zapomni, powinni wymyśleć jakiś przypominacz terminów przydatności co by piszczal wściekle trzy dni przed końcem :))
molim Was moc a moc
TY GUPIA BABO. Koniec części oficjalnej.
No więc – ja nie wiem co to jest, ale moja baba ma to samo. Może ja jestem pierdolnięty, ale patrzę zawsze na termin przydatności. Czasami po prostu siadam na podłodze pomiędzy lodówką i koszem na smieci i przekładam zawartość. Moja baba zawsze wtedy krzyczy “Ale to leżało w zimnie więc jest dobre – co z tego że 2 tygodnie po terminie”. Najdziwniejsze jest to, ze jaja MOTHER była inspektorem Sanepidu – ale tego jak widac nie dziedziczy sie w genach. Ja rekordowo znalazłem w zeszłym tygodniu płatki Kellogs przeterminowane od roku. Najlepszym wydarzeniem były jednak warzywa, które zgniły. Zgniły w straszny sposób bo aż z nich płynęło i śmierdziało!