W sobote po raz pierwszy w życiu byłam tak zmęczona, że nie mogłam usnąć.
(W sumie oznacza to, że mialam dotychczas lekkie, niemęczące życie).
Lezałam obok (naprutego w gwizdek) małżonka, podczytywałam ksiązkę, na zmiane otwierałam i zamykałam drzwi balkonu (wlatują ćmy, a rano będzie słychac jazgot ptaszków, kontra takie cudowne pachnące powietrze), i tak z półtorej godziny. A ja naprawdę potrafię usnąć wszędzie, nawet w tartaku.
W niedzielę już tylko rypały mnie plecy.
A dziś mam takiego delikatnego, wijącego się koło kostek wkurwa. Normalnie ręka mnie swędzi i oglądam się, komu by tu i za co. Więc. Ostrożnie J
Oj, oj. Tak, winnica, by się przydała. 🙂
Całusy 🙂
trzeba by Barbę zapytać, gdyż ma najświeższy obraz w/w :]
Zdaje się, że tak to wygląda chłop napruty w gwizdek. Albo mam deja vu.
http://deser.gazeta.pl/deser/51,83453,5497657.html?i=0
małe jest piękne?
obawiam się, że jeżeli Twój wkurw Cię w końcu opuścił, to nawiedził z samego rana mnie &*%^$%$#$@
wkurw?
N. nawalony jak wór gwoździ?
znaczy impreza się w pytę udała ;o)
Baśka, to jak w końcu zaśniesz, wyśpisz się, wkurw ci minie to pochwal się co w końcu zrobiłaś na tego grilla 😉
Niech no dostaniemy ślinotoku 😉
ale mi poprawiłaś humor! :*
ps. jestem niewidoczny czytelnik, no ale czytelnik od dawna 😉
Wizja niepokojąco natrętna…