No dobra, miało nic nie być, ale mnie Kbb natchnął.
Z tym, ze to nie będzie przepiękna notka narzekająca na system edukacji, ponieważ – w odróżnieniu od matek, przepuszczających produkty swoich lędźwi przez kagańce oświaty – mam tylko wspomnienia własne.
Z podstawówki to pamiętam tylko nauczycielke matematyki, która mnie matematyki nauczyła. Po prostu. I jak tak patrzę to do matematyki miałam szczęscie przez całe życie. Do innych przedmiotów troche mniej.
Takie na przykład WF i plastyka.
W podstawówce WF-u uczyła nas wysportowana, zylasta suka, której nienawidze do dziś. Kazała nam biegac na stopień i rzucac piłką lekarska na stopień i zwisać głową w dół z drabinek na stopień i robic przewrót w tył na stopień. I grac w siatkówkę. Z powodu WF-u miałam nerwicę i nie policze nieprzespanych nocy – nienawidziłam WF-u, kiedy musiałam grac w siatke strasznie twarda piłka z dziewuchami dwa razy ode mnie większymi.
Na całe szczęscie złamałam nogę i na tej nodze pojechałam ze zwolnieniami od ortopedy (które wycyganiał odeń rokrocznie mój i Zebry dziadek) już do końca liceum, a na studia poszłam takie, żeby WF był nieobowiązkowy! SPRAWDZAŁAM TO jako pierwsze kryterium w informatorach.
Plastyka zaś…
Ooooo! Tez czasem miałam ochote popelnic samobójstwo, ponieważ ja nie umiem narysowac KOMPLETNIE NIC. Nawet kreski prostej. NIC. Tymczasem zwykle kazali nam rysować tematy „POSTAC LUDZKA W RUCHU”, ewentualnie „EMOCJE NA LUDZKIEJ TWARZY” lub „Grupa postaci ludzkich wyraźnie czymś rozemocjonowana”.
W liceum miałam nauczycielke od plastyki, która miała… CHYBA TRZYSTA LAT. W każdym razie, uczyła chyba jeszcze moja babcię, bo moich rodziców to na pewno, i JUŻ WTEDY była bardzo stara.
Co zupełnie nie przeszkadzało jej utleniac włosów na biało-blond, nosic obcisłych ciuchów w kolorze złotym lub we wzór w panterkę, malować ust na amarantowo, mieć 19-letniego kochanka i malowac jego genitalia na ścianach mieszkania. Oraz na co drugiej lekcji plastyki wchodzic na stół i spiewać piosenki własnego autorstwa. Oraz dawac recital na każdej studniowce.
Nieno. Plastyke miałam z ARTYSTKĄ.
Polski w liceum miałam z żona dyrektora, która głownie nie miała czasu stawic się na lekcji i przychodziła np. 10 minut przed dzwonkiem.
Fizykę z samym dyrektorem, kóry na każdej lekcji stawiał delikwenta przy tablicy i kazał mu rysowac sznurek przełożony przez bloczki, na jednym końcu sznurka wisiał odważnik, na drugim – małpka, i trzeba było rysowac siły działające na małpke i odważnik. Nim się doszło do równania, to zawsze był dzwonek.
A angielski z kolesiem, który na wstępie lekcji rozkładał gazetę, oświadczał nam „Moi drodzy. Są jaja, a będą jaja jeszcze wieksze. A ty (nazwisko), idz zrób mi herbate i przynieś”. Do herbaty pluło się rzadko, bo jednak nie był taki zły (oprocz tego, ze nic nas nie uczył), ale palec wkładało nader często – ot tak, dla krotochwili.
A biologię miałam z niezliczoną ilościa bab, które zmieniały się jak w kalejdoskopie, bo zachodziły w ciążę jedna po drugiej. Co przyszła jakas uczyc biologii, to za trzy miesiące leciała z brzuchem na zwolnienie.
Rosyjski z Saszą to była jedna wielka czteroletnia przygoda. Facet nie miał autorytetu ZA GROSZ i znęcaliśmy się nad nim potwornie. Na przykład, z jednej lekcji uciekli wszyscy chłopcy pograc w piłkę na boisku, doskonale widocznym przez okno z klasy, gdzie mieliśmy ruska. Sasza się wkurzył i wysłał przewodnicząca klasy, żeby przyprowadziła chłopców na lekcję. Kolezanka wyszla, wróciła po 40 minutach i oświadczyła, ze chłopców nie znalazła. Granie w piłe lub opalanie się przed szkołą na rusku to był właściwie standard.
Kurna… JAKIM CUDEM ja zdałam na te studia, to nie wiem.
Generalnie, z moich przemyśleń wynika, ze DA RADĘ zdobyc wykształcenie POMIMO nauczycieli. Trzeba po prostu przejść przez nauczycieli szczebla podstawowego i średniego jak przez ospę czy odrę – znaczy, żeby nie przeziębic krost i nie rozdrapać strupków, bo zostana ślady.
A w ogóle to potwornie boli mnie głowa i boje się ze zaraz wybuchnie.
mój kumpel z liceum parał się swego czasu nauczaniem w dzieciaków licealnych własnie “WDŻwR”.
W liceum ten kolega miał na przezwiko CIAPA i to nei było od nazwiska, zasłużył sobei w pełnej rozciągłości na każdą literkę wersalikiem tego przezwiska. Soświadczenia sesualne zdobywał mająokoło 25 lat i po slubie.
niemniej wszystko jest okej prawda? ale gdyby moje dziecko szło do niego na lekcje to bym to dziecko wzial, sporzał głębowko w oczy i powiedział “uciekaj nie wchodz tam ,a ja ci napiszę usprawiedliwien ile chcesz”
WDŻ to wychowanie do życia w rodzinie…hehe
O querva, a ja myslalam, ze tylko ja trafiulaM DO PRZEDOSTATNIEGO LICEUMU W MIESCIE – I NIKT NAM NIE CHCIAL POWIEDZIEC, KTORE JEST OSTATNIE. wIDAC SIE BALI, ZE POJDZIEMY TAM GREMIALNIE I ZAWYZYMY DRAMATYCZNIE POZIOM. A na studiach zalatwilam sobie na dzien dobry wuef dla polamancow, same kaleki tamn chodzily o ja.
– Pani Kowalska, lewa noge wyzej. Jak pani nie moze, niech pani nie podnosi.
Wuefu nienawidzilabym i dzisiaj, bo mam wzrost siedzacego psa i gra w kosza czy inna siatke to dla mnie stres jak stad do tamtad.
Bosze, Baska, a ty pamietasz moja polonistke z podstawowki? Co sobie farbowala siwe wlosy na czarno (zawsze jej wychodzily zielone), a na klasowkach stawala na biurku, zeby widziec czy sciagamy. Grzmotniecie dziennikiem przez leb, co mniej kumatych uczniow bylo na porzadku dziennym. Swietnie uczyla, ale takiej cholery to juz nigdy potem w swoim zyciu nie spotkalam.
Zas szczera niechecia darze biologice z liceum, co twierdzila, ze ja nie umiem biologii na 5 (pewnie dlatego teraz sie doktoryzuje z neurochemii, kurwa mac), a to wszystko przez pare zadanych przeze mnie pytan, na ktore, suka jedna, nie znala odpowiedzi.
co to jest za przedmiot WDŻ??????
Wczoraj mój synek na lekcji WDŻ na pytanie pani: ,,Czym różnią się chłopcy od dziewcząt w wieku dojrzewania?” zgłosił się do odpowiedzi i powiedział:,,Chłopcy często mają zachowanie nieadekwatne do sytuacji, a dziewczynki przejawiają wzmożoną kompetencję zadaniową”.Pani była w szoku.
No, ale to przeciez syn pani psycholog…no nie??? 🙂
a weźcie no, Kaja, i dorzućcie:
8. nauczanie patriotyzmu
ino, że uzupełnione o nauczanie matriotyzmu, bo niby dlaczego mają być macie upośledzone i zdyskryminowane w tym względzie?
a dalej idąc, to już chyba tylko będzie powrót do męskich i żeńśkich szkół…
Cso?!! Ktho? Czy to jest, czy to też się zdaje?! Wspomnienia, wszystko nagle w miejsce staje, dziwne za chwilą każdą ciągną się smarki. Niskiej śmiesznosci nasze wspomnienia są, żarty.
matko jedyna!
w pierwszej chwili zrozumiałem, że miałaś robić przewrót w tył na stopień, w sensie “schodek”
i już mnie wcale trauma do wfu nie dziwiła…
A teraz będzie jeszcze fajniej. Bo pan G. ma pomysły.
Mnie się te jego propozycje bardzo podobają. Ale, jak na belfra przystało, zaraz mu tu wprowadzę kilka subtelnych poprawek.
1) Podwyżka 7% to bardzo miły pomysł. Zaraz, ile to będzie, po odliczeniu, obcięciu, zapłaceniu i odprowadzeniu? Kolejne 20 złotych? No jakże się cieszę! Ale jestem skłonna dobrowolnie z niej zrezygnować, żeby ułatwić wprowadzanie dalszych reform, zwłaszcza tej z punktu 5.
2) Matura z religii? Proszę bardzo! Jak dla mnie, to może być nawet matura z w-f. Ba! Nawet przerwę międzylekcyjną też wciągnęłabym na listę przedmiotów, z których można zdawać egzamin dojrzałości. Jak szaleć, to szaleć!
3) Nie dla pięciolatków w trybach obowiązkowej nauki! Poszłabym dalej i zabroniła się zbliżać do szkoły jednostkom, które nie mają piersi albo wąsów. Uporamy się w ten sposób za jednym zamachem też z problemem wychowania seksualnego.
4) Nauczyciel funkcjonariuszem państwowym. I poproszę o twarzowy mundur. Może być z miniaturą profilu ministra nad lewą kieszonką na piersi. Kolor proponuję brunatny. I oficerki. Nad szpicrutą się zastanowię. Samo słowo “szpicruta” bardzo mi się podoba…
5) Monitoring w szkołach. To jest TO! Ja się chętnie opodatkuję na ten cel. Serio. Mam tylko takie zastrzeżenie: montujmy od razu gówniarzom immobilajzery. Będę sobie spokojniutko siedzieć przy pulpicie, patrzeć w ekranik i gładzić paluszkiem przycisk. Kowalski wymusza od Nowaka? A to bzzzt! I sztywny! Na całą dużą przerwę. Jankowska się całuje w kiblu z Malinowskim? Bzzzt ich! I niech się sprzątaczki martwią. Barańska przyszła do szkoły z gołym brzuchem? Bzzzt! Hawełko ściąga na kartkówce z fizyki? Bzzzt! No tak, to ja mogę spokojnie pracować do 65 roku życia!
6) Blokady na internet? Jestem za! Żeby mi jakiś bałwan nie wysłał mailem zażalenia do Brukseli, czy gdzie tam.
7) Podręczniki przekazywane młodszym. Tu się trochę waham, czy nie zerwać z reliktem podręczników w ogóle. Ze dwa pamiętniki Dmowskiego na klasę i już. Zwłaszcza, że po zrealizowaniu poprzednich postulatów, to podręczniki naprawdę wydają się jakieś takie nie teges…
I dopiero teraz młodzież będzie mieć WSPOMNIENIA! Ha!
“Koń, krowa oraz inne owady zadają rany miażdżone” lub “Łopaty i inne pojazdy zasypujemy wapnem” tak mawiała moja pani od PO…
Ty, no ale ten wuef to standard chyba?
u nas tez to wszsytko, plus skok przez kozla, stanie na rekach ,bieg naokolo skzoly i terneow przyleglych, z 8-10 kilosow letko
o, a przypomnialo misie jak mialysmy wpsolen zajecia z chlopakami (nie wiem jak u Was, ale u nas w starsyzch klasach wuef byl rozdzielny chlopcy z panem , dziewczynki z pania)
no i ktoregos dnia mielismy wszyscy z panem (pani pewnie miala pilne wyjscie na miasto czy cus), gralismy w “zbijaka”, pilką do siatki, jedne z kolegow (wojtek mu bylo) walil z calej lagi nie zwazajac ze gra z plcia slabsza (i piekniejsza ofkors)
dziewczeta sie rpzewracaly i glosno protestowaly
pan wuefista zwrocil mu uwage raz i drugi, zeby wyluzowal…a za trzecim razem tak mu rpzylozyl z otwartej dloni w udo ze kolega Wojtek przez tydzien mial slad z ktroeg moznaby linie papilarne pana wuefisty przesledzic.
a we wczesnej podstawowce pani wychowawczyni lala nas po rekach kantem linijki.
a pan od fizyki polamal drewniany wskaznik na koeldze slawomirze, a ze kolega Slawomir mial ojca stolarza dostal prikaz przyniesienia na nastepna lekcje nowego wskaznika
o. takie to byli czasy.
i takie mlodziezy chowanie.
porzadek w szkole byl? byl.
hehe
z góry z Tobą współczuję… znam bowiem przypadek katechetki, co ją via kursa jakieś kościelne awansowali z pomocy kuchennej
miało to co prawda miejsce w śniętym mieście, ale – jak wiadomo – każda zaraza ma tendencje do rozprzestrzeniania się bez granic
Jak sie pewnie domyslasz, najwiecej obaw mamy w zwiazku z topikiem, ktory obecnie u mnie jest walkowany. Etyke prowadzi katechetka (!).
w podstawówce koleżanka miała pana, który uczył z-p-t. Czesał się na “pożyczkę”, czasem pytał, kto ma taśmę klejącą i taśmą przyklejał sobie ten jeden lok na głowie, tak, żeby przykryć łysinę.
Ze szkoły wyleciał jak miał cos gotować i nie było zapałek i pozstanowił uzyskać ogień przykładając grzałkę do kartki papieru. Grzałka się rozgrzała i rozprysła, oparzyło uczennice, a pan stracił wzrok na trochę. Ze szkoły go wyyalili, ale poszedł uczyć w innej.
Tam chłopaki podkładali mu gazeki erotyczne, które chował i z ekscytacją oglądał.
I był już spokój.
Dobrze będzie! My przeżylismy, to i on przeżyje.
Tylko mi rodziców zal, bo latoś szkoły strasznie USPOŁECZNIONE i bardzo wychodzą frontem do rodzica, co oznacza, ze non stop trzeba bywac na akademiach, lepic dzieciom skrzydła aniołów, gotować pierogi na ogólnospołeczna wigilie gminna i piec herbatniki na kiermasz.
weź relanium, walerianę i valium
tak na wszelki wypadek 😉
Gdyby nie to, ze to plastyka a nie muzyka byla, pomyslalbym, ze Rodowicz Cie uczyla :).
Wuefice i panie od pe-o z reguly suki sa, nie mozesz mowic o jakims szczegolnym pechu.
A sugestia moja nie jest przypadkowa. Dzis o 17-ej ide na pierwsze zebranie do szkoly, w ktorej Junior od wrzesnia bedzie pierwszoklasista. Mam zle przeczucia.
mię tam rachunków nikt do łba wbić nie potrafił, plastykę miałem z gejem w wieku mumijnym, który zrozpaczony brakiem postępów wywalił nas na śpiew, na którym z kolei zabraniono nam śpiewać – podobno nawet kaktusy od tego więdły
co do bijologii, to znęcała się nad nami suka, która wychodziła z założenia, że każden jeden z nas się zostanie inżynierem, ale bijologię będzie umiał – u niej to ściągałem namiętnie umieszczając ściągę wielkości encyklopedii w jej torebce, bo mię zawsze za katedrą, na swoim miejscu sadzała
o wuefie nie wspomnę, bo dopiero zdecydowany protest + wycyklinowanie sali gimnastycznej skłoniły derekcję do udostępnienia nam pryszniców…
ale za to nauczyli mnie angielskiego i rosyjskiego, i to tak, że po liceum swobodnie się nimi posługiwałem – a co?
zaś najukochańszym naszym przedmiotem było wt czyli wychowanie techniczne, co je miała z nami wiejska dziewucha spod Tarnowa, prosto po studiach – oj, biedna ona była… na jej lekcjach otwieraliśmy olimpiadę, rozpalali ogniska i prowadzili katalog jej powiedzonek, skuli których czasem taczaliśmy się po podłodze (opuść te dwa ręce, ja za wami [waszymi!] torbami chodzić nie będę etc.)
a kiedym sam został srakotłukiem… tjaa… wcale mię nie przeszło – potrafiłem na ten przykład wpisywać uwagi z cyklu “j. wydawał na lekcji j. polskiego studzienne odgłosy”
może dlatego nikt mię z lekcji nie zwiewał? ;o)))))
hehe
moj od hiry w 4 podst. dorabial sobie handlem zdięciami. po 12 minutach lekcji wyjmował neseser i rozpocynał zbieranie zamówień oraz wydawanie zdjęć wczesniej zamówionych. zdjecia byly różnorakie ;))
od kolezanek z klasy po zdjecia fotosów z gazet oraz legitymacyjne zdjecia limahla i georga michaela (tez z prasy)lub innych gwiazd sportu czy muzyki.
formaty były jak u fotografa – legitymacyjne paszportowe itp.. mial dodatkowo jeden element ten nauczyciel.. miał wentyl w reku.. rowerowy długosci około pół metra… i od niechcenia strzelał od czasu do czasu jakiegos swojego ulubieńca w dupę. lub po rękach jak sciągał.
to byla 4 i 5 klasa podstawówki. piekne byli czasy ;)))