Oj nie pojechałabym sobie dzis w srebrnym pantoflu.
Klasyczna śnieżna piździawa u mnie albowiem od rana.
Co ciekawe – musiałam się dziś udać na pekap – N. od niedzieli trzyma żubry za rączke i sprawdza, czy zima nie zaszkodziła im na wątłe płuca. Moje płuca w tym momencie zeszły jakby na plan dalszy.
Oczywiście – nie mógł wyjechać, jak było minus trzy i słoneczko.
NIE NIE NIE – musiało mu się to przytrafić AKURAT jak przyrypało MINUS PIĘTNAŚCIE i do kompletu śnieżna kurzawa.
Tak, wygodna się zrobiłam na stare lata. A swoje podmiejskimi pociągami przejeździłam – na studia i ładnych kilka lat po. Nie ma to jak podróże z klasą robotniczą (jak jechałam na 8 na zajęcia, miałam cały przekrój społeczny w jednym przedziale). Na przykład, zajmowali we czterech wszystkie miejsca na tych plastikowych poczwórnych siedzonkach, a jeden zawsze miał DESKĘ. Siadali, kładli deskę na kolanach i cała drogę do pracy rżnęli w karty. Przysięgam, ze wiele godzin spędziłam wisząc nad nimi i przyglądając się tej arcypiekielnej grze, a do dziś nie mam pojęcia, jakie miała zasady. Może zresztą to było kilka gier, niektórzy grali bowiem statycznie, rozdając karty, wyrzucając je po jednej na kupke na desce, zgarniając i znowu rozdając. A inni – dynamicznie. Najpopularniejszą z gier dynamicznych była gra „w chuja” (dla cenzury: CYTAT, tak?). Polegała ona na tym, ze przegrany (choc nie wiem, NA CZYM polegała jego przegrana) musiał wstać i krzyknąc na cały przedział „Chuj”. Gra w karty była naturalnie (o 6.30 rano!) zakąszana piwem z puszek. Czy ktoś się jeszcze dziwi, że zakłady przemysłowe poupadały?…
Ci, którzy nie załapali się do żadnej z czwórek, organizowali sobie zajęcia indywidualne. Do wyboru z całego dostępnego katalogu zajęć indywidualnych mieli: Picie Piwa z Puszek (zajęcia obowiązkowe), oraz fakultatywnie – Jedzenie Kotleta lub Rozwiązywanie Krzyżówek.
Nad takim jednym z krzyżowką też kiedys stałam. Miał już sporo wypełnione i nagle się zaciął. Ładnych parę minut stękał, liczył, drapał się po głowie, po puszce z piwem… Nagle – JEST! ZNALAZŁ! I triumfalnie wpisał do krzyżowki: „W_E_W_I_Ó_R_K_A”.
Żeby było weselej, to pasowało.
Tak więc uważam, że moją porcję PKP w życiorysie mam już odbebnioną (jak służbe wojskową) i już dziękuję. Chociaż obecnie mniej jest klasy robotniczej, a więcej takich z teczkami. Ale ci z teczkami już nie są tacy malowniczy.
Na “Priscilli, królowej pustyni” (ok. 35 zł w Merlinie).
Tanio i możliwośc wielorazowego użycia tej samej dawki 😉
ja jeszcze w kwestii pantofla. To była wizja wyprodukowana na jakim środku?
Aaa jeżeli ja Cie nei zrozumialam, bo Twój komentarz byl W Ogóle, to , to trudno. jestem notorycznie niewyspana. Nawet mam teraz gdzieś zadzwonić i załatwić sprawę, po to później idę do pracy, ale nie mam sily mówić. Piję kawę, ale usta i tak milczą. Jeszcze tylko palce działają, no i jeszcze cos widzę na oczy. nie wiem dokłądnie co, ale coś tam sie maże przed oczami. Z M Ę C Z E N I E
A aaa jeśli chodzi o tego rydza, czy Rydzyka na ten przykłąd – to ja uparcie nie czytam gazet i nie oglądam tv, ale mój mąz uparcie przynosi mi coś ze świata zewnętrznego i wczoraj zakłocił mój świat opowieścią, jak to dziennikarze z Faktu zadzwonili…. reszty dowiesz sie z mediów. 😉
No co Ty? Ty jesteś dorozwinięta. 🙂 Ciepło pozdrawiam! 🙂
P.S. Może nie mialaś szafy?
Ja to od dziecka jakas niedorozwinięta byłam
(jak twierdziły ciotki, których dzieci SKAKAŁY NA ŁEB Z SZAF, rozwaląły na kawałeczki zabawki i co się tylko dało, a ja siedziałam w kącie z książką).
No jasne, BB dobrze prawi, tylko musisz się przedstawić, że jesteś grzyb, ale lepsze to niż nic.
oj co Ty Baska , nie wiesz co robic w takich przypadkach?
dzwonisz do ministra Jurgiela
[on zawsze stara się pomagać ludziom w potrzebie]
i se zajezdzasz rządowa limuzyną a nie tłuczesz pekapem
no
To sie zaczyna robic jak w USA: ludzie na nic oprocz zarabiania mamony czasu nie maja. Gdzie te rzewne czasy wlasnie na pywko z rana i karty. Co to sie porobilo.
A z opowiesci pociagowych: czasu swego dojezdzalam CODZIENNIE z Wawy do Lodzi i spowrotem. Pociag poranny godzina 6.45 i kiedys w jakichs Koluszkach czy cos weszlo czterech “panow”. Wyciagneli karty, FLASZKE WODKI (podkreslam ledwo siodma rano) i zaczeli swoje. Potem jeszcze jeden wyciagnal rewolwer bo mu sie towarzystwo nie spodobalo w przedziale. Ja siedzialam obok tego ciolka, a para co siedziala naprzeciwko zzieleniala bo w nich celowal.
Nie ma to jak PKP…. njah.
HA. Ja wracajac w czasach studenckich PKP do domu, w godz. ok 16-stej, w tloku NIEMILOSIERNYM bylam swiadkiem sceny, kiedy to pan, siedzac na siedzonku, z teczka na kolanach i krzyzoweczka na teczce, zwrocil uwage jednej pani, co stala nad nim, zeby sie przesunela, bo on swiatla do krzyzowki nie ma.
Nadmienie tylko, ze ci wszyscy co stali, to stali na jednej nodze, bo na druga nie bylo miejsca 🙂
ja raz w podmiejskiej skm widziałam kobietę w wieku średnim, która z dzikim spojrzeniem, łapczywie rozwiązywała krzyżówkę, wgapiała się w nią, podskakiwała, wystawiała język wpisując litery- jednym słowem wzbudzała swoim zachowaniem dziwny niepokój. i ja zaniepokojona zerknęłam jej w krzyżówkę a tam…. przypadkowe rzędy literek np. ksnfhyfbnmasfhjfhhdbsmskshshba
myślę że ona chciała mi coś przekazać.
do dziś nie wiem co.
bo zwiałam.
W zyciiu nie rozwiazalam zadnej rzyzowki, bo mnie nudzily juz na pierwszym hasle. W karty nie nauczlam sie ga, bo mnie to intelektualnie przerastalo- nawet w chuja ne umiem. Ergo: tez sie nie nadaje do dojazdow ppociagami.
Ty sie tak z pana wewiórki nie smiej. Wg ostatniego Twojego Stylu ssakiem z Arktyki jest MARS, a Zair dawniej nazywal sie TOGGO. I to w jednej tylko krzyzowce. Wiec ja sie tam panu nie dziwie, ze mial zagwozdke, hehe