O JEŻU W ZASADZIE

Spieszę donieść, że w sobotę wieczorem mieliśmy w naszych skromnych włościach wizytę jeża, tak w okolicach dwudziestej drugiej. Jeża podjęło na trawniku konsylium w składzie: N., Mangusta i ja. Mangusta na szczęście potraktowała go rozrywkowo, a nie spożywczo, jak kiedyś rude jamniki u moich rodziców – to dobrze, bo chodziły później z igłami powbijanymi w pyski, a jeż też nie czuł się najlepiej i był rehabilitowany na werandzie i robił naprawdę okropne kupy. Ponieważ jednak się darła, to zgarnęłam ją do domu, a N. został i serwował jeżowi napoje. W sumie wyszło bardzo miło, a Mangusta do dziś chodzi w to miejsce, wącha i pyta mnie, gdzie poszedł jej kumpel taki fajny. A jeż spoko. Nawet ryjka nie schował, widocznie takie małe rozdarte pieski to ma w pompie. 

Poza tym chciałam zauważyć, że jesienne ciuchy w sklepach w POŁOWIE LATA to jest jednak przesada, a nawet nękanie. A w Action podobno jesienne dekoracje – jakieś grzybki i bombki. Nie dość, że lato jest najkrótsze ze wszystkiego, to jeszcze sklepy KONIECZNIE muszą nam przypominać, że właściwie już się kończy i żeby kupić swetry i ciepłe gacie i drewnianego grzybka. Mam taki pomysł, żeby pozwać handel detaliczny za obniżanie nastroju z premedytacją i w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, ale muszę poczekać, aż mecenas wróci z urlopu. 

Wyszła nowa Kate Atkinson (niestety, nie z Jacksonem Brodie, ale na pewno też dobra) i znalazłam zajawkę, że pisze się kolejna część Cormorana Strike – „The Hallmarked Man”. Komunikat jest co prawda z marca, ale te książki mają po tysiąc stron, więc chyba nie ma co się jej spodziewać przed końcem roku?… Chociaż może pani autorka wyrobi się na Gwiazdkę, bo marketing to ona ma w małym paluszku. 

Nadal nie upiekłam drożdżówki. A jest sierpień. Zaczynam się denerwować, czy zdążę. 

PS. Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie wymiernych korzyści z przewleczenia kabla od żelazka przez ten drut, za to już kilka razy bym sobie wydłubała nim oko. Może za mało prasuję, żeby docenić takie UDOGODNIENIA, ale chyba nie chcę tego zmieniać.

8 Replies to “O JEŻU W ZASADZIE”

  1. “Świątynie rozrywki” Atkinson, jeśli o nich wspominasz, czytałam w oryginale i książka jest dobra acz nie tak dobra jak jej wcześniejsze książki niezwiązane z Jacksonem Brodie, ale to tylko moja opinia. W Anglii w tym miesiącu wychodzi nowa książka z Jacksonem – “Death at the Sign of the Rook”, więc może się skusisz na oryginał, bo ileż można czekać na polskie tłumaczenie 😉

  2. Też nigdy nie korzystałam z tego pałąka, ale można go złożyć.
    Do mnie raz jeż zabłądził, a mieszkamy na koncu ślepej uliczki i biedak musiał wracać. Wyniosłam mu nawet miseczkę z wodą, ale wzgadził. Psy (charty ;)) obserwowały gościa zza płotu.

  3. Do nas jeż przyszed raz. Stanął oko w oko z dwoma chartami, po czym zawinął się i czmychnął.
    Czy raczej próbował, bo utknął biedak pod płotem. Trzeba go było przepchnąć. Po takich atrakcjach więcej nie wrócił i całe szczęście, bo moje psy niestety nie skończyłyby na oszczekaniu go.

  4. W mojej desce ten palak do kabla mozna bylo zlozyc do boku, nie ze teleskppowo jak anteny w radiach, tulko tak po.prostu ‘na chama’. Moze w Twojej tez, bo przeciez nie powinien ten palak pod kontem prostym wystawac, jak deska jest zlozona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*