Pierwszego stycznia miałam taką sytuację z zastrzyczkiem adrenaliny.
Postanowiłam przymierzyć spodnie z Desiguala… to znaczy od MIkołaja oczywiście – i one, te spodnie, zatrzymały mi się przed biodrami i ani drgną! Zrobiło mi się jednocześnie gorąco i zimno; sprawdzam metkę – jak w mordę mój rozmiar, to znaczy mój DOTYCHCZASOWY rozmiar. No i trzeba odesłać – co ja im napiszę w formularzu, że jestem nieodpowiedzialnym kartoflem i się upasłam? I że to wina pandemii, nie moja? Chociaż mogłam nie wpierdzielać tego sękacza, a jednak go wpierdzielałam?…
Pogrążona w niewesołych myślach i wnioskach na temat braku elementarnej odpowiedzialności z mojej strony (i co, reszta garderoby też do wymiany?) składam te nieszczęsne spodnie, żeby je ładnie spakować, WTEM co widzę? Guzik widzę. Dosłownie – guzik i suwak.
Tak się przyzwyczaiłam do wciąganych portek na gumę, że nie zauważyłam, że ten model jest nieco bardziej ekskluzywny i się go ROZPINA. Powiadam państwu, że przemiana w jaskiniowca przebiega znacznie szybciej, niż ktokolwiek mógłby podejrzewać. Dobrze że jeszcze pamiętałam, jak się obsługuje suwak i do czego służy! Koniec końców, nie muszę tych spodni odsyłać, co jest pozytywne choćby ze względu na ślad węglowy. Więc niby w sumie skończyło się dobrze, ale potraktuję to jako POWAŻNE OSTRZEŻENIE i wyciągnę wnioski na przyszłość (chociaż z tego zdenerwowania zeżarłam faworki, które N. kupił w piekarni nie uzgodniwszy tego ze mną, sabotażysta jeden).
Pokazałam N. „Chłopaków z baraków” i teraz nie ma mowy, żeby cokolwiek innego obejrzeć wieczorem.
Czytałam, że w zeszłym roku Księżyc oddalił się od Ziemi o 3,8 cm (z obrzydzenia?). Oraz niestety, że idzie do nas siarczysty syberyjski mróz do minus trzydziestu stopni. Trzymajmy kciuki, żeby się rozmyślił, co?…
PS. Lista postanowień noworocznych na razie pusta albo ze skreśleniami – np. chciałabym w tym roku mniej przeklinać, ale już widzę, że SIĘ NIE DA. Mniej pić takoż.
Ja w sprawie przeklinania wpadłam na taki pomysł: A mianowicie żeby to brzmiało mniej wulgarnie najpierw na polskie przekleństwa stosowałam odpowiedniki w języku angielskim. A potem wymyśliłam kolejny pomysł: Zamianę kojarzącą się ale na delikatniejsze słowa. I tak w moim słowniku powstały takie wyrażenia jak: ”Do kija wafla”, ”Cholewka jasna”, ”Chusteczkowy”, ”Miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę” i dalej takie tam podobne. Także polecam z całego serca, bo można się przyzwyczaić i przestawić a u mnie to w 100% działa.
Kanionek… :)))))) Ale one same sobie ten paśnik urwały? I opluły?
A ja tak w sumie wpadłam by powiedzieć (napisać), że jest jeszcze nadzieja dla świata. Czytam bowiem, że ten koleś, co się w święta wysadził w Nashville (wraz ze sporą częścią Nashville) wierzył w spisek 11 września, UFO i reptilian. Uff, ulżyło mi, a już myślałam, że teraz wszyscy wierzą tylko w 5gie i mikrochipy w szczepionkach. A cała reszta biednych ufoków i ludzi-jaszczurów poszła w odstawkę.
To ten. Czuwaj!
Mniej przeklinać? Przez cały rok? Ja od dwóch lat próbuję przeżyć JEDEN DZIEŃ bez przeklinania. Jeden dzień wystarczyłby w zupełności, bo chodzi tylko o to, żeby sobie udowodnić, że się potrafi. I naprawdę nie pojmuję, dlaczego mi się jednak nie potrafi. Winię zwierzęta, oczywiście, przy których człowiek sam zwierzęcieje, zgodnie z zasadą: z jakim przestajesz, takim się stajesz.
(Bo niby co można powiedzieć, gdy się wchodzi rano do koziarni, a tam kolejny paśnik wyrwany ze ściany, leży na ziemi opluty i zdeptany, a kozy patrzą człowiekowi hardo w oczy i pytają: “Gdzie jest, ku*wa, sianko?”. No ku^wa nie wiem).
Mogę Ci jeszcze powiedzieć, że jak już obejrzycie z N. wszystkie sezony “Chłopaków z baraków”, to na pewno nie będziesz przeklinać MNIEJ.
Kanionek ))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
paduam.
oraz Barbarello ja polecam Wam: Giń,2020! (Death to 2020) autorów Black mirror. Polecam polecam polecam.Wszystkiego dobrego i samych spodni z zamkami 😉