1. Moja siostrzenica poszła na swój pierwszy wiec polityczny (nie miała daleko, tylko przejść przez ulicę). Wytrzymała cztery minuty, po czym zażądała powrotu do domu ponieważ, cytuję, „ludzie śmierdzą”. Zebra twierdzi, że ona ma o wiele więcej mojego DNA niż by to wynikało z zasad genetyki – nic się na to nie poradzi, ja też odziedziczyłam osobowość po matce chrzestnej, a nie biologicznej. Krętymi ścieżkami chadzają nasze dusze.
2. Mój mąż natomiast wyciągnął japońską pastę do zębów z własnoręcznie przywiezionych zapasów, po czym mówi do mnie „Ona jest w smaku jak dla dzieci, spróbuj, taka truskawkowa”. Uhm, owszem – brzoskwiniowo – miętowa. Wiadomo, że faceci nie odróżniają kolorów (a na pewno nie umieją ich nazwać), to ze smakami też mają pod górkę? Jakoś hiszpańskie wędliny mu się nie mylą, że nie wspomnę o alkoholach.
3. A jednak muszę wspomnieć o alkoholach – no więc – MOIM ZDANIEM – ktoś kto dolewa wódkę do sangrii, bo jego zdaniem jest za słaba, to jest ABNEGATEM.
4. Jak koleżanki się ze mnie śmieją, bo zaklepuję w lokalnej knajpie stolik na poniedziałek – bo przecież nikt nie chodzi po lokalach w poniedziałki – to później mam satysfakcję, jak przychodzimy na babski ochlaj, a knajpa jest PEŁNIUTKA. Bardzo mnie to cieszy (kraje, w których ludzie wychodzą do lokali, są fajniejsze do życia).
5. Lubię też, jak koleżanki mówią „ja dziś nie piję alkoholu” – i to oznacza, że zamówią butelkę prosecco.
6. Jak iść na wesele, to tylko w kapeluszu a la cioteczka Jilly (nawet żałuję, że nie ma żadnego wesela w rodzinie, bo nareszcie moglibyśmy nie pójść).
7. Nie lubię mieć kaca następnego dnia, ale rozumiem, że jest potrzebny, bo gdyby nie kac, to większość ludzkości by wymarła na marskość wątroby w wieku około 27 lat.
To tyle na dziś. Herbata z cytryną i ibuprom. Pozdrawiam serdecznie.