Nie wiem jak u Państwa – u nas od rana pada śnieg. ŚNIEG. Niech mi ktoś poda valium albo siekierę.
Ale dobra, zawał nie zając – dziś będzie o prezentach, które sobie przywieźliśmy, a zwłaszcza o jednym. Najchętniej przywozimy sobie upominki ze sklepów spożywczych – paprykę, saszetki do paelli, sól w płatkach, a ostatnio pudełeczka z szynką iberico krojoną w kosteczkę. To jest fantastyczna sprawa, bo szynka jest za droga i za pyszna, żeby cokolwiek się marnowało (a oni tam bardzo szanują jedzenie, bo upieram się, że u nas nie), więc to co zostanie na nodze, a nie da się pokroić w piękne plasterki, jest krojone w kosteczkę i pakowane do małych pudełeczek. I można sobie takie kostki najpyszniejszej szynki kupić za naprawdę niewielki pieniądz do jajecznicy, do tortilli, do sosów, no i oczywiście dla Szczypawki. A tym razem kupiliśmy COŚ TAKIEGO:
Zgodnie z opisem na etykiecie – jest to cukier trzcinowy. W kawałku. Nigdy czegoś takiego nie widziałam, więc oczywiście MUSIELIŚMY kupić i przywieźć, a teraz kompletnie nie mam pojęcia, co z tym zrobić. Zwierzątkom jako lizawki nie wywieszę, bo chyba nie powinny jeść cukru? Mam jeszcze mały promyczek nadziei, że skoro pochodzi z Kolumbii, to przy rozbijaniu trafi nam się miła niespodzianka w postaci miłej paczuszki z kokainką w środeczku – bo pewnie skończy się na rozbijaniu, bo do czego można to zużyć?… (Bimber – na pewno da się z tego zrobić bimber).
Oczywiście zapomniałam rzeżuchę na święta wysiać. Będą smętne blade kiełki, zamiast zielonej łączki. Wszystko przez pogodę.
W Kolumbii takie krążki cukru są bardzo popularne, czasami w wersji aromatyzowanej limonką albo maracują. Odłupują po kawałku, zalewają wrzątkiem i piją kilka razy dziennie, bo uważają, że zdrowe. Można więc powiedzieć, że kupiłaś sobie lekarstwo : )
a czy to czasem nie jest cukier palmowy ?? mam taki w kuchni na stanie , moje chłopaki lubią eksperymenty orientalne i kupują różne przyprawy z dalekiego wschodu , używają go do potraw azjatyckich
Też mi się tak wydaje. Ja mam w postaci kostki jak masło, tylko jest strasznie twardy. Można zrobić np. to:
http://www.manjulaskitchen.com/til-ka-ladoo-sesame-candy/
Myślałam że to cola w kawałku. Do lizania.
ja bym rozpusciła w winie i zrobiła pysznego grzanca 🙂
W Lidlu mają rzeżuchę. Taką urośniętą
Ale ile tego wina by potrzeba? Nie mam takiego wielkiego gara!
Nie no, rzeżucha musi być własną ręką hodowana, a nie taki kupny gotowiec.
Upominki ze sklepów spożywczych są naj-lep-sze!
PS U nas też dziś śnieg. Odmawiam, po prostu odmawiam!
U mnie dzisiaj rano też padał śnieg. Dobrze, że do tej pory nie miałam kiedy umyć okien. Czuję się usprawiedliwiona 🙂
Z prezentów zagranicznych też najbardziej lubię te spożywcze. Najlepiej płynne i z procentami 😉 Chociaż te tańsze trunki najlepiej smakują TAM i WTEDY, po przywiezieniu do kraju to już nie to. (nie dotyczy wina z Lanzarote).
TAK! Zdecydowanie zasada terroir to nie jest wymysł – nawet smak powietrza ma znaczenie, tak twierdzą i coś w tym jest. W domu tak nie smakuje i już.
Cała nadzieja w jakiejś niespodziance w środku! A – swoją drogą – nie wpadłam wcześniej o takim sposobie przemytu – muszę zapamiętać… ;)))
Ostatnio przywiozłam z Teneryfy moje ulubione sosy w słoiczkach: Mojo Verde i Mojo Rojo. Ten Verde zeżarłam szybciutko, ale ten Rojo to był super zakup – chyba na lata (mi starczy). Tamtejszy był jakiś mniej pikantny. Ten wypala trzewia i zionie się ogniem!
A to trzeba dodać dobrego majonezu albo oliwy z octem i wodą – my też kupowaliśmy te sosy albo same zioła w proszku do ich produkcji i można je dowolnie rozcieńczać. Zielony dla mnie lepszy 🙂
Mojo wymiata, wywiezlismy z Lanzarote w proszku w takich ilosciach, ze na 10 lat wystarczy, ja tez wole zielony, ale tu jest zdanie podzielone, maz woli czerwony;) Cala zime polowalismy na ziemniaki do raclettu(a?) w Aldi, bo najlepsze;)
Oby zamiast kokainy nie wyskoczył pająk wielkości pięści 🙂
Bardzo proszę bez takich mi tu! Tylko zawał na święta mi potrzebny!
To jest bardzo twarde i by się zgniótł. No i czym by oddychał? Pozostańmy przy kokainie, bardzo proszę.
A ja kupiłam sobie tam skwarki, myśląc, że są to chrupki bananowe, nawet świnia na opakowaniu mnie nie zastanowiła.
O, dobrze, że napisałaś o skwarkach, bo sobie przypomniałam, że mam kupić na Litwie prażoną skórkę świńską.
:))) Ale JAK można pomylić świńskie chrupki z BANANAMI?
Eeee, da się, jeśli są to banany takie wywinięte i chyba chlapnięte karmelem 😉
No, można, są duże, lekko zwinięte jakby ktoś suszył połówki grubo pokrojonych bananów. I smaczne mimo, że absolutnie nie chlapnięte karmelem 🙂
Jeszcze zdążysz z rzeżuchą. Ja wysiewam owies, nie śmierdzi i po świętach koty zjedzą. Bardzo lubią :).
A rzeżuchę ja zjem, bo bardzo lubię 🙂 Ona specyficznie śmierdzi, nawet lubię. Bukszpan gorzej.