Po pierwsze – jest zimno i bynajmniej nie jestem przepełniona miłością do świata, o nie.
Po drugie – prawie znalazłam coś, co miało dostarczać mi energii i wyprowadzić na człowieka, zamiast na sfilcowane ścierwo pod kocem, a mianowicie musujący plusz cośtam. Po rozpuszczeniu kolor koktajlu z żab, ale smak znośny i naprawdę miałam wrażenie, że działa – no, może nie od razu przemiana z leniwca w diabła tasmańskiego, ale powiedzmy w ichneumona wężojada. I tak sobie żyłam w małym obłoczku sukcesu aż do minionego piątku, kiedy to po powrocie z biura na chwileczkę usiadłam na kanapie, sprawdzić coś w telefonie. I obudziłam się godzinę później. To tyle w kwestii dostarczania energii przez tabletki musujące.
Po trzecie – z interesujących informacji – podobno większość patomorfologów zaświadcza, iż pijacy i alkoholicy mają śliczne, czyściutkie żyły bez żadnych złogów, jak noworodek. W temacie innych organów już nie są tak entuzjastyczni, ale tę analizę SWOT każdy musi zrobić dla siebie sam. Pozostawiam do przemyślenia.
Po czwarte – Netflix podetknął mi całkiem niezły serial o pani, która znienacka zadźgała nożem na plaży obcego mężczyznę. W zasadzie od razu miałam gotowe rozwiązanie zagadki, no bo tak: pracują razem w rodzinnej firmie teścia, mieszkają w domu obok i codziennie jedzą razem kolację, bo teściowa gotuje i lubi, żeby tak. Czy to nie jest wystarczający motyw do dźgania nożem kogo popadnie? Niestety detektyw (zmęczony i z problemami osobistymi, oczywiście) nie poprowadził śledztwa w tym kierunku, trochę jestem zawiedziona.
Głowa mnie boli od tej pogody i już.
A co do zażywania solpadeiny: Siostra Jackie (która się znała na prochach jak mało kto) wszystkie tabletki kruszyła albo wysypywała zawartość kapsułek i wciągała nosem.
Tak podobno jest bardziej wydajnie, no i odpadają wrażenia smakowe.
KTO CHĘTNY WYPRÓBOWAĆ? 🙂
Właśnie tewałena oglądam i nie mogę się powstrzymać – na migrenę pomaga wlewanie klarowanego masła do oka….ileż człowiek na elcztery może się nauczyć. Jelita masło też wspiera ale nie dosłyszałam czy te lane w oko czy jakoś inaczej.
Może po prostu to masło w oku odwraca uwagę od migreny?
Kiedyś była propozycja, żeby sobie coś upuścić na stopę. To podobna metoda chyba 😉
O tak – albo lewatywa!
Ale co do masła, to skłonna jestem uwierzyć, że masło pomaga na rany zewnętrzne, wewnętrzne oraz na ból duszy. Najlepiej od razu zjeść pół kostki 😉
Na oczy nie próbowałam, bo jak po maśle domyć soczewki?
Czekam na wpis o dzisiejszej pogodzie. Spóźniłam się i musiałam zacząć zajęcia bez kawy, a wcześniej jedna Pani dziś chciała, żebym ruszyła z całkowicie oblodzoną szybą, bo ona chciała zaparkować. Jak napisałam, to widzę, że świat jest miły tylko ja się czepiam.
Njgorsze to jest to, ze caly dzien czlowiek ma zwale-giganta, sklecic sensownie kilka zdan to juz jest sukces, a pózniej kladzie sie wieczorem do lózka i nie moze zasnac, bo nagle jakby tak juz nie jest zmeczony i mózg zaczyna jakies filmy puszczac. Do dupy to.
Zieeeeeeww…
Mój mózg na widok śniegu zapada w stan hibernacji. Podejrzewam że jestem blisko spokrewniona z niedźwiedziami. W dzień jestem jak zombie, a w nocy wpadam w czarną dziurę i tylko Szczypawka mnie budzi, jak jej się pić chce. Zmarnowane kilka miesięcy w roku, ech…
“Grzesznica”…. hmmm.
Kurczę, no jak lubię Dżesikę Biel, tak nie dałam rady więcej niż dwa odcinki, bo ona jak otumaniona z tą samą miną cały czas…
Ale akcja z zadźganiem na plaży prima sort. 😉
A ja nie mam jakichś oczekiwań wobec Jessiki Biel, nie przeszkadza mi jej rozdziawiona japa, ale naprawdę wystarczą dwa miesiące żeby zmasakrować psychicznie człowieka na całe życie? I te blizny? No naprawdę nie wiem. Gdyby zniknęła na dwa lata, to tak, ale dwa miesiące?…
A Shameless widzialas? Polecam, na taka pogode szczegolnie.
To z zylami, to swieta prawda! Ja dla siebie wybralam. W w/w serialu tez widac wyraznie, ze huk z watroba i nerkami, mozna zyc bez lub w wersji szczatkowej;)
Z serialików to mnie wciągnęła ostatnio “Stacja Berlin” 🙂 Polecam!!!
O tak, potwierdzam. I właśnie leci trzeci sezon (dwa pierwsze obejrzeliśmy z mężem w jeden weekend). No i chyba niedługo będzie trzeci sezon Sprawy idealnej. I Marcelli.
Sprawa idealna, tak tak!!!
Na głowę mi ostatnio pomaga wymieszanie solpadeiny z colą. Kiedyś były tabletki kodeina z kofeiną, ale coś jej nie widzę ostatnio. Więc mieszam, mimo że ta paskuda wcale nie zyskuje od tego na smaku.
Rada od starej wyżeraczki: rozpuść solpadeinę w małej ilości ciepłej wody (w temperaturze ludzkiego ciała mniej więcej. Zbyt wysoka powoduje rozpad kodeiny, zbyt niska sprawia, że paracetamol słabo się rozpuszcza). Mała ilość to jedna czwarta szklanki. Małej szklanki. Otrzymasz jakieś dwa lub trzy łyki paskudztwa, które wypijasz na jednym wdechu, i natychmiast popijasz coca-colą, zabijając smak paraszmaty z kiepoiną. (Można też popić mocnym espresso, ale solpa, jakby co, już zawiera kofeinę, więc też lepiej nie przesadzić z dodatkową podażą).
Tak, to jest TEMAT : Solpadeiny smak. Każdy to ujmie pewnie inaczej. Jak dla mnie to tygodniowa woda spod astrów zmieszana z podłym detergentem.
Ooo, serialik brzmi całkiem. Poproszę tytuł.