A wczoraj miałam taką rozrywkę, iż wstawszy o godzinie wpół do czwartej rano (w nocy, właściwie, do rana to jeszcze HO HO!), bo pańcio jechał w trasę, musiałam natychmiast zaspokoić psa gastrycznie. Potykając się o własne wory pod oczami, nakładałam do psiej miseczki pasztecik oraz chrupki (które, nawiasem mówiąc, o tej godzinie śmierdzą BARDZIEJ NIŻ ZWYKLE), bo piesek doszedł do wniosku, że skoro już wstała, to ZJE. Czy te jamniki nie są czasem zbyt konsumpcyjnie nastawione do świata? Ja wiele rozumiem, ale śniadanie O WPÓŁ DO CZWARTEJ?… Szczypawka twierdzi, że nie ma w jamniczym języku takiej godziny „ZA WCZEŚNIE NA JEDZENIE”.
W dodatku, czy uwierzycie, że jak wracał z tej delegacji, to zatrzymał się w KFC i zjadł zingera i NIC mi nie przywiózł? Nic, nawet jednego skrzydełka, nawet okruszków panierki, nawet ogryzionych kości do powąchania! NIC! Załamałam się, Drogi Pamiętniku. Ładnie się zaczyna. KFC beze mnie, co dalej? CO DALEJ?…
Na razie rosół. A później się zobaczy.
A wąchałaś kiedyś suchą karmę dla rybek?
Psie chrupki to przy niej Szanel namber 5.
Tak, wąchałam!
RACJA!
Tak, Szczypawka jest rozpuszczona, urobiła nas sobie jak chciała.
No właśnie, wstający facet do najcichszych nie należy, a w dodatku razem z N. wstaje PIES. A jak pies wstaje, to się nie da spać dalej. W dodatku ja mam taki mechanizm, że budzę się kilka minut przed budzikiem – niezależnie od tego, na która godzinę budzik jest nastawiony. No i teraz – jak już się OBUDZIŁAM, to po co leżeć? Łóżko jest bardzo w porządku, jak człowiek śpi, ale jak nie śpi, to bez sensu. No to wstaję. Pewnie gdybym szła na ósmą na zakład, to bym była wściekła i próbowała jeszcze dospać, ale tak?… Latem to fajnie wstać przed świtem, dzień jest taki długi, teraz gorzej, bo przez kilka godzin ciemno.
Tylko zdecydowanie jestem NIESPOŻYWCZA o tej godzinie i zapach psich chrupek lekko mię drażni.
Nieswojo się czuję, jak widzę, że coś napisałam u Ciebie, a tego nie pamiętam. Do tego mój mąż nie jeździ w delegacje, więc tym bardziej dziwnie.
Chciałam tylko napisać, że rozpuściłaś Szczypawkę, ja dla Fafika nie jestem taka łaskawa. Jedynie odgłos przelewania się w jego brzuchu jest w stanie skłonić mnie do otworzenia mu drzwi na dwór. A jedzenie w nocy nawet mu nie przychodzi do głowy.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego jest ta, że jak kobieta wyjeżdża bladym świtem, to na paluszkach i nikt się nie może obudzić. A jak wyjeżdża facet, to najlepiej, żeby pół wsi (u mnie, bo mieszkam na wsi) wstało i wiwatowało, bo oto on wstał i wyrusza. To, wiem od innych żon, powszechne i nikt się nie dziwi. No to ja się postanowiłam zdziwić.
Przyłączam się.
Spróbowałam nawet zmienic bieg rzeki, więc jestem teraz podła, leniwa żona. No i dobra. Nawet wole taką rolę. Trudno.
kolejna. scenariusz ten sam.
Ja swojego wychowałam, ale Mama nie miała tyle szczęścia. Nie dość, że co rano musi ekspediować małżonka, to jeszcze życząc mu “miłego dnia”, naraża się na awanturę w stylu NieMówDoMnieTeraz, bo właśnie wtedy Ojciec myślał o okularach i w pracy się okazało, że oczywiście zapomniał.
Dołączam.