Najsamprzód mrówki zeżarły mi babeczkę do koszyczka. A wysypałam im trochę cukru – to nie, tym wysypanym wzgardziły, musiała być babeczka. Może wśród mrówek też jest popularna teoria, że kradzione nie tuczy (a mrówka nie może przytyć, bo ma egzoszkielet). Na szczęście, mój Zaradny, Przewidujący i Perspektywicznie Myślący Mąż kupił mazurek, więc koniec końców było w koszyczku ciasto.
Później jedliśmy gęś, którą upiekł Szwagier. Szwagra, podobnie jak N. i wielu innych w naszej osadzie, dopadł bakcyl im. Bogumiła Niechcica. Opętani taką chorobą dostają świra na punkcie prowadzenia gospodarstwa domowego – budują wędzarnie, pieką chleby, robią piwo, dojrzewają sery, hodują warzywa nieskalane chemią i Monsanto (nie przyjdzie im tylko do głowy, żeby posprzątać np. w szufladzie z gaciami; albo w sumie – w jakiejkolwiek szufladzie). Ja mam wrodzoną odporność na tego bakcyla, więc obserwuję to szaleństwo przez okno, pogryzając coś z dużą ilością E, kupione gotowe w Biedronce. Nie no, schabik wyszedł N. nawet niezły, cztery dni go wędził w zimnym dymie i wyszło coś jak polędwica łososiowa, tylko o wyraźniejszym smaku. A jak się zabrał za rąbanie drzewa, to pękła mu siekiera. Jeszcze nie słyszałam, żeby komuś PĘKŁA SIEKIERA – trzonek połamany to tak, ale SIEKIERA pęknięta?…
Następnie oglądaliśmy najnowszego Bonda. N. rozczarowany, bo podobno Bond za mało biegał, za mało się ścigał i było za mało wybuchów. No nie wiem, mnie się podobał o wiele bardziej, niż odcinek z Kurylenko – tylko piosenka słaba, oraz… Umówmy się – można przyjąć założenie, że Bond ma nieograniczony budżet. I w ramach tego budżetu jak oni trafiają z dziewczynami dla Bonda?… No powiedziałabym, PONIŻEJ PRZECIĘTNEJ. No dobra, czasem się trafi diament w stylu Bo Derek, Grace Jones, Halle Berry czy Eve Green. Ale w tym najnowszym?… No, Monika Belucci. Ale Monika Belucci to już jest bardziej SYMBOL, niż cokolwiek innego. Tak, tak, każda kobieta w jej wieku chciałaby… itd. Ale ta druga też jakaś taka miałka (i nie mówię tu o super piękności, bo np. Eve Green też nie jest klasyczną pięknością, a na ekranie nie można od niej oderwać oczu). W dodatku każą jej nosić BEZNADZIEJNE ubrania. Wręcz oszpecające kiecki (ta biało niebieska na pustyni? Co to ma być w ogóle? Cycki w niej wyglądają, jakby miały rozbieżnego zeza).
Moi Avengersi lepsi (co nawet N. przyznał) (ale co, utopili Hulka? HALO? Ja się tak nie bawię!).
A później już nie było miło, bo pojechaliśmy do teściów. Na dzień dobry zostałam powitana tekstem, że skoro nie byłam u spowiedzi, to jestem islamistką (rozumiem, że to z założenia miała być obelga, tylko nie wiem – dla mnie? Dla islamistów?…). Później już było tylko lepiej, nasi znajomi to złodzieje, ja jestem chora i tym podobne perełki z ust wyspowiadanych katolików przy wielkanocnym stole. Więc wstałam i wyszłam. Jak u Kate Atkinson – wzięłam psa i poszłam.
Może i tym razem powinnam, jak zwykle, skupić wzrok na jakimś elemencie meblościanki, nabrać wody w usta, myśleć o czymś innym i przetrzymać całą wizytę metodą trzech małpek. Ale za dużo jest na świecie zła i podłości z powodu obojętności. Niereagowania. No to wyszłam. Tyle mogłam zrobić.
Na osłodę mam jeszcze piaskową babkę – zebrę. No i czas zajrzeć, co u Boscha, bo pewnie się chłopak stęsknił.
Och, jak się cieszę, że nie tylko ja uważam, że ta pannica Bonda połknęła kij :/ Jest kosz-mar-na! I to akurat w części, w której Bond znów jest sobą (te zabawki, te “cięte” riposty…). I stanowczo za mało Monicy B.
Zebra pochwaliła się dziś na fejsiku produkcją Mańka. Apetycznie wyglądała, złego słowa nie powiem. A czy Ty wiesz, tak w temacie rodziny i teściowej, że w krakowskim sklepie z klockami Lego poznałam siostrę N.?
Oh oh ciekawe co kupowała, może ten zestaw co leży u mnie od Gwiazdki razem ze wszystkimi prezentami dla nich i dzieci, których “nie mają czasu” odebrać?
Aaaa… to jednak nie moja wina ? ! Tylko w powietrzu świątecznym coś wisiało.
Bo jakoś tak z dzieckiem ( dorosłym ) przed śniadaniem wymiana zdań nastąpiła. Długa i cierpka do łez. I wcale atmosfery nie oczyściła. Cholerna ta powietrzno-świąteczna zawiesina. Na szczęście już po świętach. 🙂
U mnie podobnie, choć odwrotnie. Teściowa ostatnio stwierdziła, że jakby była facetem, to by się ze mną ożeniła. Za to mój rodzony ojciec, chcąc dla mnie, oczywiście, jak najlepiej, od czasu do czasu przypomina mi, że jestem nikim i się stoczyłam. Bądź tu mądry i pisz wiersze!
o, a ja spędziłam cudowne święta w towarzystwie mojej najlepszej psiapsiółki. jadłyśmy pyszności, piłyśmy dużo wina, gadałyśmy i zrobiłyśmy sobie maraton filmowy – “Duma i uprzedzenie”, “Jane Eyre” i te klimaty.
trochę żałowałam, że nie pojechałam do rodziny, ale skoro takie fluidy były w powietrzu, to może lepiej 😉 cholera wie, co mogłoby się wydarzyć. chociaż zasadniczo jest normalnie, ale…
Barb, moje swieta w tym roku wygladaly troche dziwnie bo cala rodzina nie bardzo wiedzielismy jak sie zachowac w stosunku do mojej bratowaj. Otoz w zeszlym roku podczas swiat wielkanocnych bratowa urzadzila mi karczemna awanture. Chodzilo jej o to ze jestem jak ze stali, jak kamienna sciana (jej slowa), ze nie moze sie ze mna poklocic bo nie jestem klotliwa! No to se urzadzila potancowe z przytupem przy wszystkich. Nastepnego dnia moj brat przyszedl wyjasnic ta sytuacje, ale jego wyjasnienia to bylo przekonywanie mnie ze jego zona jest bardzo wrazliwa (najbardziej ze wszystkich) i dlatego tak bardzo wszystko przezywa. Powiedzialam ze jestem gotowa na rozmowe aby zrozumiec ta jej wrazliwosc. Zadzwonila aby powiedziec ze moze powiedziala za duzo ale nie przeprasza za nic. I juz. Tegoroczne swieta to bylo balansowanie pomiedzy sztuczna uprzejmoscia a absurdem. Ech, rodzina.
Ja nie musialam nigdzie wychodzic,bo wczesniej wyjelismy;) Nad Morze Polnocne,ktore bylo pogodowo b.przyjazne:) Od kilku lat tak spedzamy te swieta i jest to jedyna sluszna opcja;)
Jeżeli chodzi o upiorność świąt, to chciałam tylko dodać, że jadąc na śniadanie wielkanocne zmiotłam z drogi skuterzystę, co to się kapnął na końcu skrzyżowania że on, ten teges, jednak w lewo, a nie prosto by chciał. Bilans: kawałek jego skalpu w mojej przedniej zbitej (głową!!! kask mu spadł!) szybie, jemu pękła kosteczka w stopie. No i pewnie sprawa w sądzie, aczkolwiek świadkowie twierdzą, że ewidentnie jego wina. A poprzedniego dnia zarysowała mi furę kobita pod bazarkiem, „Ojej, ja bardzo przepraszam, nie widziałam pani!”. Następne święta przesiedzę w piwnicy.
Ja tez wyszłam. Z domu w święta zostawiając masłżonka śpiącego do 13 na kanapie. Potem wyszłam od Siostry i Matki, bo zadają tyle pytań i mówią jedna przez drugą, że zwriowac można. Tak, wyjście, czasem to jedyne wyjście.
ja też wyszłam, gdy po raz kolejny (kolejny w sensie kolejne święta) usłyszałam tekst o wąskich umysłach księgowych (nie to co nauczycielki o szerokich horyzontach)
Coś w te święta musiało wisieć w powietrzu, jakieś fluidy kłótni czy coś… Maiłam katastrofalne 2 dni…
U nas nie wisiało. Przed świętami bardzo przyjemnie, żadnego napięcia. Święta bardzo spokojne i tak je spędzamy, jak nam się chce 🙂 Pierwszego dnia tylko schwycił mnie nagły wkurw ukierunkowany na dzieci, a że był nagły jak piorun to uznałam, że hormony dają po garach, powiedziałam dzieciom żeby schodziły mi tego dnia z drogi i tyle.
Dobra książka, nadrabianie zaległości w ulubionych serialach (Trapped np. ;)), spacer i przeszło.
A teściową mam akurat z rodzaju tych ludzi, co kierują się “kto jest bez winy, ten niech pierwszy rzuci kamieniem”. Rozmawiam z nią tak, jak z dobrą przyjaciółką. A jeśli trzeba coś wygarnąć to sobie szczerze to robimy.
Nie wiem, dlaczego ludzie sami się zatruwają takimi negatywnymi emocjami :/ Szkoda życia.
Coś w te święta musiało wisieć w powietrzu… Atmosfera kłótni rodzinnych… Na śniadaniu (u mnie, niestety) teściowa z moją mamą obgadały wszystko i wszystkich, łącznie z mgłą smoleńską. Zaszyłam się w pokoju u starszego dziecka, udając, że mnie boli głowa i wyszłam dopiero, jak obie wychodziły (psa na stanie niestety brak, 4. piętro w bloku bez windy, nie ma nas czasem po 15h). Poniedziałek- obiad z bratem i moją mamą, też u mnie, na szczęście już bez teściowej. I nagle moja mama zaczęła roztrząsać jakieś problemy sprzed x lat (m. in to, że do urządzenie jej wtedy nowiutkiego mieszkania użyliśmy armatury z demobilu (nieprawda)), wściekłam się (głośno!!!) i poszłam do kuchni, a ona ofuczona wyszła bez pożegnania. Trochę mi głupio, bo kobita ma 82 lata i już się nie zmieni, ale są pewne granice… Święta odhaczone, uffff…
Nie wiem czy mogę tak poufale, bo znamy się tylko z widzenia…czytania, ale muszę- Barb, straciłabym część szacunku do ciebie i sympatii, gdybyś przy tym stole została.
Nie, żebym Wam nie wierzyła w upiorność teściów:)- bo wierzę szczerze (lata doświadczeń swoich i cudzych, milczące wyjścia mam w swoim repertuarze, a jakże) , ale tym razem to moja synowa strzeliła focha na świat i okolice- łącznie ze swoją mamusią, siostrą i kim się tylko dało i były to przemiłe święta- nikt nie musiał kontrolować swojej mowy, mowy ciała tudzież spojrzeń :)). Ona ponoć dziś się czuje głupio, ja niekoniecznie :)) .
Oj, zapomniałam napisać, że po prostu synowa siedziała sama w swoim domu, dzieliła się jajeczkiem do lustra i DLATEGO było tak miło :)). No i dlatego, że rodzinne to było tylko śniadanko w pierwszy dzień a potem byliśmy tylko w dwójkę i piliśmy na zmianę białe/czerwone/białe/czerwone, czytaliśmy i nawet coś tam obejrzeliśmy niezobowiązująco :).
Co jakiś czas się zastanawiam czy mój R. nie jest jakimś alter ego N. – ta sama denerwująca energia, bakcyl gospodarski też poniekąd, oraz MAMUSIA w pakiecie. Unikanie kontaktów wychodzi różnie bo mieszkają piętro wyżej, choć już bywały ciche dni a nawet lata. Mnie zaciskanie zębów wychodzi słabo, więc również polecam mienie psa. Biorę i wychodzę na długie spacery. Przeszliśmy też na weganizm, co sprawdza się genialnie, choć rozumiem, że to opcja nie dla wszystkich. Nikt nas nie zaprasza na obiady bo nie wiadomo co nam dać, a herbatkę ( bez ciasta) da się jakoś szybko przeżyć 😉
Barb, spoko. Moja mama nie przyszła na wielkanocne śniadanie do mnie, albowiem nie zabraniam dorosłej córce kontaktów z koleżanką, co to z chłopakiem mieszka, a na domiar złego nie szantażuję jej, by jechała na Dni Młodzieży. Takam zła matka, o. Babcia zasymulowała złe samopoczucie i nie raczyła uprzedzić, że jej nie będzie. Więc nie musiałam wychodzić ze śniadania, hihi.
Ponieważ jednak babcia ozdrowiała cudownie na kolacji u mojego brata- nie omieszkałam zachwycić się tym cudem wielkanocnym.
Życie jest ciekawe, n’est-ce pas?
A Bond ma fajne ciuchy, bezsprzecznie. I pięknie chodzi. Mnie się bardzo podoba u faceta, jak on ładnie chodzi. No wiecie, tak sprężyście, wyprostowany. Echchch…
Gdyby moje dzieci były w wieku nastoletnim i chciały jechać na dni młodzieży to zabroniłabym kierując się tym, co się ostatnio dzieje w Europie. Wiem, że są hurraoptymiści, którzy mówią, że nie wolno dać się zastraszyć. Owszem, nie wolno, ale zdrowy rozsądek podpowiada mi – unikaj wielkich zgromadzeń. I nie wierzę w zapewnienia, że będzie świetna ochrona, bo każda ochrona jest do przejścia a naszej dużo brakuje do bycia dobrą.
córka nauczycielki z naszej gimbazy jak kiedyś pojechała na dni młodzieży do Francji to przyjechała niepokalanie poczęta i teraz ma ślicznego mulata
Dajcie spokój. Ja mam gęsią skórę, jak pomyślę o tych całych DNIACH – tak naprawdę nikt na tym nie panuje, nie planuje, nie organizuje, jak zwykle – JAKOŚ TO BĘDZIE! Za nic na świecie nie puściłabym nikogo bliskiego. Za nic na świecie.
Ej, no aż taki zły ten Bond nie był. Miał przecież zegarek z bombą i samochód z ogniem w zadku, czyli powrót do klasyki (jak mi się wydaje, bo moja pamięć ma do Bondów dość szczególny stosunek). A Monica rzeczywiście jakoś tak blado i krótko.
Sukienki słabe, ale Bond cały w Tomie Fordzie wygląda genialnie, od garniturów po swetro-kurtkę na śnieg 🙂
No właśnie! Faceci zdecydowanie lepiej wyglądają od kobiet! Nie wspomnę już, że mają lepsze gadżety, bo to w wielu filmach tak jest, ale CIUCHY i w ogóle – lepiej się prezentują.
Ciekawe, jaka jest tego przyczyna. Zakochany w Craigu główny stylista?…
Anka, rządzisz dziewucho!
Z teściami niestety podobnie, ale mam to tak dalece w dupie, że juz nawet oni załapali 😀
Ja dziś w punktach:
1. zgadzam się co do Bonda i jego dziewczyn (poza tym Monica Belluci to miała epizodyczną rólkę, a tak rozdmuchali ten temat przed premierą, jakby była pierwszą kobietą-Bondem)
2. czytałaś książki o mrówkach Bernera? Są trzy części, pierwsza najlepsza (Imperium mrówek zdaje się)
3. rodzina Twojego męża Ci tak słodzi? Myślałam, że przy temperamencie N. nie odważą się.
Czy Szczypawka jest tak samo przeżarta jak Fafik? Fafik już nawet kiełbasy nie chce ruszyć, woli się wniej wytarzać.
Szczypawka jest przeżarta, ja jestem przeżarta i N. też!
Imperium Mrówek czytałam, Hanka mi pożyczyła. Robale to wdzięczny temat dla literatury SF, ale czy musiały zeżreć AKURAT babeczkę do święconki?…
Co do rodzicow N., to nie jestem specjalnie traktowana. Oni krytykują wszystkich i wszystko; mieliśmy kilkuletnią przerwę w kontaktach, bo przegięli w stosunku do N., ale no jakoś się zapudrowało syfilis; w sumie widujemy się 2? 3 razy w roku? Argumenty są takie “bo to starsi ludzie, już się nie zmienią” oraz (mój ulubiony) “Bo oni TACY SĄ”. No to niech sobie będą, ale beze mnie.
Ach to tak… No to tylko pozostaje omijać szerokim łukiem 😉
Czyli mają tyle wspólnego z katolicyzmem co ja z operą wiedeńską.
Wydaje im się, że są bardzo dobrymi katolikami, ale ich czyny przeczą temu.
Bardzo mnie smucą i denerwują tacy ludzie, bo dają złe świadectwo czegoś, co tak naprawdę jest przeciwieństwem zła.
I nie zgadzam się z tym, że są starzy i się ich nie zmieni. Owszem, nikt ich nie zmieni, ale oni siebie mogą i powinni. Im bardziej wchodzę w wiek, że jestem starsza a nie młodsza tym bardziej jestem o tym przekonana. Dlaczego np. stara kobieta żąda od kogokolwiek żeby jej we wszystkim ustępował? Bo jest stara? A sami w niczym nie ustępują, narzekają wiecznie na młodych jakby zapomnieli, że sami tacy byli. A na starość nagle zmądrzeli? Wątpię. Tylko uważają, że wszystko im się należy. Nawet, kurwa, idąc naprzeciwko chodnikiem nie zejdą na swoją stronę tylko taranem idą na ciebie. Przestałam ustępować a baba wielka ze mnie, więc miny widuję bezcenne. Strach pomyśleć gdyby taka samochód prowadziła i jechała środkiem drogi, bo przecież jest stara i może wszystko.
Należy WYMAGAĆ aby do śmierci pracowali nad sobą, bo tak my-ludzie mamy a katolik, który zna zasady i podejmuje się żyć według nich powinien wkładać jeszcze więcej sił w doskonalenie się.
Jestem dziś wyjątkowo cięta na takich, bo miałam rozmowę z koleżanką na temat jej dziadków – ten sam typ. Jestem od urodzenia ale tez z wyboru praktykującą katoliczką i nie mogę zrozumieć jak można nie rozumieć przykazania miłości i nauk Jezusa, który chyba specjalnie mówił przypowieściami, bo to jest obrazowe i łatwiej zrozumieć.
U nas rodziny z obu stron są generalnie wierzące i praktykujące ale gdyby ktoś kogoś zapytał, czy był u spowiedzi to potraktowane byłoby to jak pytanie np. “ile zarabiasz”. O to się nie pyta, bo to nie twoja sprawa. Mnie obchodzi to, kiedy sama się spowiadałam i czy moje 10-letnie dziecko się spowiadało, bo ustaliliśmy przed komunią, że przyjmuje ją nie dla przyjęcia i prezentów a do dorosłości odpowiadam za nie, więc do tego czasu mądrze (mam nadzieję) nadzoruję.
Omijam dewocję szerokim łukiem i mam nadzieję, że do końca życia zachowam rozsądek, jakąś mądrość życiową, którą od urodzenia nabywam i poczucie humoru. Za sprawny pęcherz też się nie obrażę 😉
do pioruna! to o mrówkach to było Webbera, a nie Bernera 😉