Byliśmy wczoraj na przyjęciu komunijnym. Przez cały czas miałam dylemat – ponieważ strasznie, ale to POTWORNIE chciało mi się spać, oczy same mi się zamykały i groziło mi, że padnę twarzą na stół – to zastanawiałam się, w która stronę się pochylić: w lewo – i wylądować na paterze z ciastem – czy w prawo i grzmotnąć w roladki z łososiem. Najwygodniej wyglądały jajka faszerowane – wysokie, sprężyste, dobrze by zamortyzowały upadek – ale stały niestety trochę za daleko.
Oczywiście, na dzisiejszą pogodę tak mnie muliło. Bardzo wrażliwy barometr się ze mnie zrobił na stare lata.
Ale przynajmniej zjadłam sobie pysznego dewolaja. Dawno nie jadłam, bo najczęściej podają za duże, twarde, suche, w przeciwpancernej panierce, a raz nawet mi się trafił całkiem różowy w środku – od razu miałam wizję kłębiącej się salmonelli. A ten był nieduży, soczysty i chrupiący – bardzo smaczny, aż przestałam na chwilę ziewać (nie wiem, co ta rodzina N. sobie o mnie pomyśli; pewnie będę miała opinię zblazowanej flądry, może napiszę list z wyjaśnieniem, że to przez deszcz?). Zastanawiam się tylko, dlaczego u nas kura nadziana masłem chodzi jako dewolaj, a na całym świecie się nazywa kurczak po kijowsku.
Z rozmów przy stole dotarła do mnie jedna interesująca – otóż, kuzyn N. odziedziczył nieruchomość z lokatorem. Lokator ma 53 lata i nigdy się jeszcze w życiu nie kąpał. Bo to, że nigdy nie pracował, to chyba jest dość oczywiste. Do tej pory utrzymywał się z renty mamusi, która niedawno jednakowoż opuściła ten padół. Ciekawa jestem, jak się sytuacja rozwinie dalej. Choć nie sądzę, aby był to początek wspaniałej przyjaźni.
Poza tym, na pewno kuzyn N. przesadza, bo jak ten pan był mały, to mama go raczej kąpała. Więc wcale nie pięćdziesiąt trzy, tylko nie mył się raptem czterdzieści lat. No, góra czterdzieści pięć.
A w ogóle to dziś też ziewam jak krokodyl.
Też tak sądzę. Najwyżej ze czterdzieści parę:).
Natomiast dewolajów wszelakich nie toleruję w obojga sensie.
Ja ziewam i ciągle jest coś do zrobienia i będę ziewać dalej.
Dewłolaj – typowy przysmak wieśniaków na wiejskich imprezach. U nas w Kanadzie nie ma takiego buractwa.
no bo ty wystarczysz za wszystko
no co Ty, z ktorej Kanady jestes?
http://www.presidentschoice.ca/content/dam/lclonline/images/products/2183215.jpg.thumb.420.420.margin.png
Stardog – najedz się ostropestu – może oczyści nie tylko twoją wątrobę, ale także twój ptasi móżdżek.
W Rosji ten smakołyk nazywał się “kotlet po kijowsku”.
Co do lokatora- nie wydaje mi się, żeby była wielka różnica między człowiekiem, który nie mył się lat 40 czy 50… Fakt, że trudna to może być przyjaźń.
Tez jestem wysmienitym barometrem – i własnie taki wieszczy stan mnie dopadł wczoraj na rowerowej wycieczce, 15 km od domu POD WIATR, kiedy to fizycznie byłam juz na progu wiecznosci. I te nagłe milion ton ołowiu w głowie nie bardzo pomogło, nie, nie…
Dewłala się mówi, a nie dewolaj 😉
(serio, człowiek coś takiego czasem usłyszy u cioci przy imprezie i nie wie, gdzie się podziać, żeby śmiechem nie parsknąć w sałatkę).
Ziewanie nie jest najgorsze, mnie łeb napieprzał cały wieczór i pół nocy.
nawiązując do “dewłala” to gorąco polecam:
https://www.youtube.com/watch?v=t8lnCA8PHJM… (tego nie pomalujesz…)
Mnie nie śmieszy… Miałam takiego wujka…Masakra. Choć to wycinek sporego fragmentu społeczeństwa. Wiedza jakaś ogólna jest, ale czego ta ona dotyczy, to już tak nie do końca wiadomo.
dewłala! 😀