Podobno każdy człowiek rodzi się z workiem słów, jakie wypowie przez całe życie. Ciekawa jestem, czy również z workiem przekleństw, bo jeśli tak, to po wczorajszym dniu w MOIM worku z przekleństwami została ledwo garsteczka na dnie. Grzechoczą tam sobie cichutko i zastanawiają się, dokąd poszli ich koledzy i koleżanki.
Gdyż albowiem PROSZĘ ZGADNĄĆ, co się wczoraj popsuło! Zaczyna się na literę P, kończy na literę C i jest wielkim śmierdzącym pomarańczowym skurwysynem. Och, jak klęłam, kiedy myłam głowę w coraz zimniejszej wodzie. Z ręcznikiem na łbie poszłam go później zresetować – NIC. Kopałam go, wrzeszczałam i klęłam -nic. Wrócił N. z delegacji i dwie godziny w nim dłubał – NIC (on dłubał, ja klęłam). Żeby jakoś przeżyć noc, N. napalił w kominku (a ja klęłam). W sumie nie wiem, czy spałam w nocy, bo byłam tak zajęta przeklinaniem i sprawdzaniem, czy nie dostałam wylewu z wściekłości, że ledwo się obejrzałam, a już było rano.
Pojechałam do biura się ugrzać, a wezwany fachowiec naprawił sukinsyna w dziesięć minut… Co się okazało! ŻE JA GO ZEPSUŁAM! Moją własną rączką (prawą). Albowiem tą rączką włączyłam guziczek z OFF na ON po nalaniu paliwa do zbiornika. Natychmiast po nalaniu paliwa do zbiornika. A tak się nie robi. Trzeba odczekać z godzinę, żeby się nie dostał do dyszy paproszek albo bąbelek powietrza!… No kurwa WZRUSZYŁAM SIĘ, bo myślałam, że mam w domu PIEC. A nie wagę laboratoryjną albo kruchą frezję z chorobą dwubiegunową! (Wróć – o chorobie dwubiegunowej i schizofrenii mojego pieca wiem od dawna). A CZOŁG? Też musi godzinkę odstać po zatankowaniu? I w tym czasie go wysadzą i zbombardują?
Nikt mi nie powiedział o tym czekaniu i mam propozycję, żeby producent pieców mnie pocałował w… Albo nie, bo jeszcze się rozpędzi, spodoba mu się i będzie chciał co chwilę.
Teraz ja jestem WZBURZONA i muszę się odleżeć (najlepiej ze trzy dni). W uszach mi dzwoni do dziś. W dodatku z tego zimna się postanowiłam pocieszyć żurawinowym kisielkiem błyskawicznym… Obawiam się, że producent nigdy nie jadł żurawiny, bo to nawet nie stało obok żurawiny. Jego matka, ojciec i dziadkowie z obu stron też nie jedli żurawiny. W sumie oprócz cukru nie smakowało to niczym konkretnym – czerwony mdławy krochmal. Mogli pierdolnąć na opakowaniu cokolwiek, cegłę, flaminga, może tę żurawinę wylosowali po prostu z dużego koszyka.
Oni mnie chcą wykończyć (N. i piec). Ewidentnie są w zmowie. A teraz jeszcze dołączył do nich producent kisielu.
To może na koniec rozładuję napięcie żarcikiem. Mąż do żony:
– Ty do mnie mowisz, jak do idioty.
– Mówię tak, żebyś zrozumiał.
Ha ha.
Gardło mnie boli (z zimna i od przeklinania).
Żarcik na koniec bardzo trafiony 🙂
Usmarkałam się przy cegle :-)))))
co roku (a kilka ich już było!)
z utęsknieniem czekam na ochłodzenie ….
bo zacznie się “jakieś życie na osiedlu”
i wpisy o walce z piecem!
pełne napięć, zwrotów akcji i zawsze są eksytujące!
najmilej wspominam pomruki pieca i inne dziwne odgłosy
nocą …. podczas nieobecności N.
bałam się razem z Barbarellą!
i na cholerę mi telewizor? :))))))))))))
Zmora 🙂
Prawdę mówiąc łatwiej bym się skusiła na kisiel z wizerunkiem flaminga 🙂
Och, Anno Barbarello, jakże ja się cieszę, że Cię mam! Każdego ponurego poranka pocieszam się myślą, że być może będzie nowa notka.
W nagrodę że jesteś taka fajna żarciki:
Mąż do żony: – Wiesz, coś niedobrze dziś spałem.
Na co żona: – A bo ty cokolwiek robisz dobrze?
Żona do męża:
– Tobie to się wszystko kojarzy z seksem.
– Nieprawda – Ty nie.
Ucieszył mnie dowcip 🙂
To jeszcze mam jeden niezły. Żona do męża:
– Co robisz?
– Nic.
– Czyli to samo, co wczoraj?
– No. Bo nie skończyłem.
Albo:
– Co robisz?
– A nic, w pracy jestem.
(to o mnie)
według mnie każdy człowiek posiada w zasobie swoich słów kilka takich konkretnych dla niego samego, taki charakterystyczny zestaw 😉
Na pocieszenie mogę polecić “Sanato” Marcina Szczygielskiego.
Gruźlica, Zakopane, październik-grudzień 1931 roku i szaleństwo w czystej postaci 😉
zmowa jest oczywista!!!!! szczególną rolę w tej zmowie ma producent kisielu on po porostu zamiast kisielu do jedzenia wyprodukował wypełnienie miejsca walk…. z producentami pieców (nie w skali jednego opakowania oczywiście…) . Otóż “szczęśliwa” i wku…wiona posiadaczka pieca, który właśnie popsuła;) mając oczy przekrwione ze złości, a w szafce 150 opakowań rzeczonego kisielu może natychmiast wyzwać na pojedynek również rzeczonego producenta kisielu. Jeśli kisiel będzie odpowiednio ciepły to mimo braku ogrzewania sama walka i radość z ukatrupienia producenta pieca ową posiadaczkę pieca wydajnie podgrzeje… N. może kibicować!…
s o c z y ś c i e
…. i od razu mi lepiej
jak Ty pęknie klniesz .