Całkiem niezły weekend, po dość obłąkanym tygodniu. W zasadzie przebąblowany, chociaż niby N. sprzątał garaż, a ja zrobiłam rosół z liściem laurowym z Gomery (ale pachniało!). Poza tym okropnie zmarzły mi ręce na cmentarzu, a jak zadzwonił nasz znajomy z Madrytu i rzucił LEKKIM tonem, że u nich słoneczko i 27 stopni, to chyba usłyszał ten KLIK, z jakim mi się otworzył w kieszeni nóż sprężynowy (metaforyczny NATURALNIE, przecież damy nie miewają noży sprężynowych, tylko eleganckie – i ostre – scyzoryki i nie w kieszeni, tylko w torebce) i zgrzytanie zębami. Znowu mnie dopadła refleksja na temat rozsądku i pomyślunku naszych przodków Słowian (za słabe głowy, za dużo destylatów, za mało zdolności negocjacyjnych przy podziale terytorium – tak się ląduje na wieki w klimatycznej dupie).
Podejrzewałam, że N. był zmęczony, bo naprawdę, nawet z JEGO energią, po takim zaiwanianiu każdy by się zmęczył, no i chyba miałam rację, bo – uwaga – USIADŁ I OBEJRZAŁ ze mną “Masz wiadomość”, którą sobie puściłam do herbaty ku pokrzepieniu serc i innych podrobów. Obejrzał i nawet nie ziewał! Na koniec doszedł do wniosku, że wszystko pięknie, ale film byłby o wiele bardziej wzruszający, gdyby Kathleen Kelly zamiast księgarni miała sklep wędkarski.
Oraz odkryłam, że ja tę Kate Atkinson przecież znam (“Zagadki przeszłości” też zachwycające) – to jest autorka “Za obrazami w muzeum”, jednej z moich ulubionych powieści! Jak mogłam zapomnieć? Chyba naprawdę powinnam zainwestować w żeńszeń czy co tam się używa na dziury w głowie, albo N. mnie będzie odwiedzał niedługo w przytułku, śpiewającą piosenki partyzanckie albo i gorzej. Śmichy chichy, ręcznik w lodówce, czajnik na pralce, a to się tak zaczyna.
a ja mam z innej beczki pytanie: co robicie na zimę z tymi wielganychmi wiechciami bambusowymi? Ja mam podobne na balkonie i nie mogę się zdecydować, bo profesjonaliści różne rzeczy zalecają, dlatego chciałabym się poradzić nieprofesjonalisty 🙂
Bambusy wciąglim do środka (to jest, mężczyźni wciągli, kobiety po nich zamiatały) i mamy na zimę kącik oranżeryjny. Zastanawiam się nad dokupieniem papugi.
🙂 hmm…no…jakby Ci tu powiedzieć…o tej Kate Atkinson to chyba blog temu pisałaś ? 🙂
POBUDZA! To dla mnie jak znalazł, bo mam energii tyle co śnięty karp, niechby mnie naładowało do stanu średniożywego karasia!
Z tym mięsnym – piękne, aż mnie wzruszyła wizja Meg Ryan w rzeźnickim fartuchu, wymachująca szpondrem…
Też myślałam, że jak pobudza to dla mnie akurat, ale jak byłam śnięta, tak zostałam ino oko mi zaczęło tykać. Tak, że tego… uważaj może z tym żeńszeniem? No i schowaj przed N.!!!
M.R. wymachujaca szpondrem, czule głaszcząca antrykot przy czytaniu maili i wygrażająca T.H. zgrabnym tasakiem…
Nie żeńszeń tylko miłorząb. Od żeńszenia ma się tiki bo pobudza (no dobra, ja mam tiki od żeńszenia). Albo lecytyna dobra, w sensie na pamieć. I ryby.
Gdyby to była dupa klimatyczna, to chociaż ciepło by było.
W “Masz wiadomość” ze sklepem miesnym byłoby fajniej. Mały sklepik, gdzie ukroją najlepsze kawałki na steki kontra supermarket z zafoliowanym wyrobem mięsopodobnym o smaku glutaminianu….
Głodna się zrobiłam, masz jeszcze trochę rosołu?