O ZASTOSOWANIU MLEKA I DOLE W ZIEMI

 

No dobrze, może faktycznie przeoczyłam, że dzieci piją mleko. Umknęło to mojej uwadze. Pewnie dlatego, że ja od urodzenia wolałam jeść gwoździe, niż pić mleko i do dziś zapach dwóch rzeczy powoduje u mnie pawia bez ostrzeżenia, za to o promieniu dwóch metrów: mleka i ampicyliny. Wypiłam ich w dzieciństwie podobne ilości i zawdzięczałam im nienaganną figurę kościotrupa.

Poza dziećmi, Hiszpanie potrzebują przecież mleka do beszamelu, czyli bazy do krokietów, zapiekania warzyw i tak dalej, no i desery! Przecież oni mają prawie wszystkie desery na mleku: flan to mleko, cukier i jajka. Nie wierzyłam, że mi się zsiądzie ta breja, ale się zsiadła. Crema catalana, czyli ichni creme brulee, tylko lepszy. Natillas, czyli taki rzadki budyniokrem, którym się zalewa w pucharku okrągłe ciasteczko. Ryż na mleku, którego nigdy nie próbowałam z wiadomych względów. No i słynne leche frita, czyli smażone mleko. Też mnie jakoś nie kusiło spróbować, bo to są – z przepisu sądząc – kawałki budyniowatego tworu, opanierowane i usmażone na głębokim tłuszczu, a smażony budyń to za dużo szczęścia nawet dla mnie. Jednak kura w panierce przemawia do mnie bardziej, niż budyń w tejże.

Od kilku dni nastrój mam ponury i myśli plugawe bardziej niż zwykle, bo mi zimno. W dodatku jakbym miała kogoś zamordować na pocieszenie, to muszę szybko, póki ziemia nie zamarzła i da się wykopać dół.

 

PS. Na dowód – crema catalana (nadgryziony, bo nie umiem się powstrzymać od dziabnięcia w karmelową skorupkę NATYCHMIAST):

cremacatalana

 

PSPS. Kawy też nie piję, a z mlekiem to już w ogóle, ale jeśli, czasem, bardzo rzadko, to tylko cafe bombon ze skondensowanym:

cafebombon

 

18 Replies to “O ZASTOSOWANIU MLEKA I DOLE W ZIEMI”

  1. O, jakże mi bliskie to, o czym piszesz!
    Mleko to wróg numer jeden! A w latach mego dzieciństwa nie było zmiłuj- pij mleko, bo jest zdrowe, nieważne, że rzygasz dalej niż widzisz.

  2. To co Ty pijasz, Barbarello? Tak normalnie, na co dzien, bo wyskokowo to wiemy mniej wiecej 🙂 (Crema bardzo zacna, musi bosko smakowac. Kawa mnie nie zachwycila, mimo, ze ladnie skomponowana. Ja do bolu. tradycyjna kawiara jestem i pijam tylko z blotkiem, po grecku, co w dzisiejszych czasach czyt. lokalach bywa b.problematyczne).

  3. Mleko jest niezbędne do kawy:):):) Kawa jest niezbędna do życia:):):) Dopiero po ilości pochłanianych kartonów mleka stwierdziłam ile KAWY my pijemy! pozdr:)

  4. mleko – tylko w naleśnikach. i krokietach – ale to bardziej zaawansowana forma naleśnika.
    i w lodach. choć nie mam pewności, czy na pewno w nich jest ?

  5. pamiętam zapach gorącego mleka w wiadrze, z którego Panie przedszkolanki nalewały je do kubków dzieciom w przedszkolu…. zawsze siedziałem blisko wyjścia…żeby zdążyć w wiadome miejsce… horror!

      • O matko, przestancie. Mnie az mdli na sama mysl o “zapachu” mleka. U mnie nic bialego nie przechodzi – czy to crema catalana, czy twarozek, czy beszamel – NIE. Lody – tylko mocno, mocno czekoladowe.

      • Za moich czasów(!) w podstawówce dzieciaki się zapisywały na butelkowane mleko. Fuj, z kożuchem było podobno, a śmierdziało mlekiem na kilometr.
        Nigdy nie lubiłam mleka,ale ser,śmietanę owszem:)))))

      • hm…..ja mialam to szczescie ze moja matka poszla do szkoly i oznajmila stanowczo ze jej corki pija mleko li i jedynie SUROWE , ZIMNE Z LODOWKI (nawet w zimie) wiec dano mi spokoj, ja na sam zapach mam odruch wymiotny, nie mowiac o smaku ….za to juz kakao przejdzie.ale nie ma to jak szklanka zimnego mleka, popijam nim wszystko:drozdzowke, placki ziemniaczane, nalesniki….i jakos nie moge uwierzyc w nowoczesne teorie ze mleko wiecej przynosi szkody niz pozytku doroslym osobnikom…. 😀 pozdrawiam

      • Kochałam kożuchy 🙂 Poważnie! Jako dzieciak zawsze pchałam się do gotowanego mleka ze względu na kożuch i wyżerałam. Jako dorosła mleka w postaci czystej nie cierpię i nigdy w domu nie mam, natomiast okropnie lubię wszelkie mleczne desery i taki smażony budyń przyjemnie rozbudził moją wyobraźnię.
        To ja lepiej zamilknę może.

        • Kożuch na mleku ani mnie ziębił, ani grzał, ale do kożuszka na budyniu, zwłaszcza czekoladowym, byłom pierwsze. Bydyń w panierce pewnie też bym pożarło, jakby mi ktoś zrobił, bo jakoś mi się to wydaje trudne technicznie. A mleka też nie piję. Swój życiowy przydział wypiłom w dzieciństwie, bardzo prosto od krowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*