I to jest właśnie jeden z wielu powodów, dlaczego kocham Wyspy Kanaryjskie – tam nie ma robactwa! No, w śladowych ilościach, wiadomo, czasem jakaś muszka owocówka. No i jak jeden raz byliśmy na Gran Canarii, to tam były dwie panienki z Polski, które a) całe dnie leżały nad basenem bez staników, b) za każdym razem zaczepiały N., że u nich w pokoju jest kaaaaraaaaluuuuch! Ponieważ jednak niedaleko N. przebywałam JA, to skończyło się na wyrazach ubolewania. Choć pewnie scenariusz był taki, żeby N. poszedł do nich do pokoju ratować dwie pary cycków przed straszliwym potworem! Niedoczekanie (flądry jedne).
O czym to ja. A, że nie ma robactwa, nic na człowieka nie wyskakuje w łazience i można chodzić na bosaka i nie wraca się do domu z przemiłym czterometrowym wijcem pod skórą albo amputowaną ręką w łokciu (w warunkach polowych).
Jeśli natomiast chodzi o Helix… proszę szanownych twórców, jak mi się obiecuje SYFY, to ja chcę SYFY. Chodzi o porozumienie twórcy z odbiorcą – świetnie sobie z tym radzi np. pornografia: widz zwykle dostaje to, o co mu chodzi. Nie rozumiem, po co Helix funduje widzowi „Modę na sukces”: nagle WTEM okazuje się, że wszyscy w arktycznej bazie są swoimi nawzajem ojcem, bratem, córką, szwagrem, kuzynem, zaginionym bliźniakiem oraz w piwnicy jest tajemnicza chatka z dzieciństwa. NO ŻESZ JASNA CHOLERA. Wirusy, mutanci, spisek i wojsko – proszę bardzo, ale pamiątki rodzinne i albumy ze zdjęciami sobie wypraszam. Wypraszam! Słychać mnie, że wyprosiłam?…
A jutro zabieram się za casting sandałków, bo przecież WSZYSTKICH nie spakuję.
Gran Canaria to jedno z moich ulubionych miejsc na wypoczynek. Polecam to miejsce. Jeśli chodzi o “robactwa” to nie miałem przyjemności ich poznać, a mieszkałem w różnych częściach wyspy. Były to zorganizowane wycieczki ale również na własna rękę wynajęte apartamenty i nic z tych rzeczy tzw ” robactw” nie widziałem.
A widziałaś o czym będzie nowy American Horror Story:
http://www.filmweb.pl/serial/American+Horror+Story%3A+The+Freak+Show-2014-703003
?
a casting tak tak —- jest upal i deszcze tropikalne czasami
Idę liczyć buty…. Tak z pamięci to nie dam rady…
Paradowanie z cyckami na wierzchu jest mi wprawdzie obce, ale obecnosc ogromnych, tlustych i super szybkich karaluchow na Lanzarote potwierdzam! fuj
…. trzeba się było 2 leżaki dalej tak samo położyć jak te flądry i wołać N. żeby Cię ratował od paaaaaaaaająka strasznego:)!
a propos toastu! to gdzieś moje życzenia z komentarzy mi wcięło:( a dałbym sobie rękę w łokciu, w warunkach polowych amputować że je wysłałem…. była w nich odpowiedź na pytanie “co dalej?…” ta odpowiedź była cytatem jubilatki (105lat), która w Trójce mówiła że codziennie cieszy się życiem…. i poznaje nowe rzeczy – nawet komórkę ma i odbiera jak zadzwoni… tej radości z życia właśnie Ci z Chudą życzymy… choć przyznaję nie jest łatwo jak się człowiek rozejrzy wokół… to normalnie “Kurwicy” człowiek by zażył … taką wódkę dziś w sklepie normalnie widziałem… świat schodzi na psy…
O, a propos castingu. Przeczytałam wczoraj, że szaleństwo posiadania 3-cyfrowej liczby par butów, zdarza się coraz większej liczbie kobiet (Barb to na pewno).
Przeszłam się do garderoby i przeleciałam po domu i policzyłam swoje pary. To może być szok i niedowierzanie dla niektórych (usiądź Barb) – mam osiemnaście par butów(chyba nic nie pominęłam) . I szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że aż tyle.
Bez castingu zmieściłyby się wszystkie w średniej wielkości walizkę 😉
Też bym tak chciała. Serio. Chciałabym umieć uprawiać ciuchowy minimalizm i dążę do tego. A butów mam dużo, bo ich w ogóle nie niszczę. Mam buty sprzed 10 lat i starsze, bez śladów zużycia. I proszę tu ze mnie nie robić jakiejś Imeldy Marcos!
A ja mam cale 9 par, wliczajac 3 pary “sportowych”, uzywanych tylko na wypady w góry. No i jeszcze sandaly mialam jedne, do zeszlego tygodnia, bo sie rozwalily.
Czyli w zasadzie mam 6 par i wiecej jakos wcale nie pożądam. Czy to BARDZO dziwne, droga redakcjo?
Sandały podrzuć N do walizki dla niepoznaki.
Jesli brakuje ci robali w serialach to jest taki o wampirach, nicieniach i CDC – Strain. Ocena po pierwszym odcinku: może być.
Słychać, słychać.
A ja “Modę” oglądam od czasu do czasu jeszcze, bo kiedyś zaparłam się, że skoro oglądam od zarania dziejów niemalże, to obejrzę do końca. No ale się nie da, Bóg mi świadkiem i wszyscy święci, że się nie da. I te wszystkie koligacje, miksy i powiązania to jest dopiero połowa (nomen omen) sukcesu, a raczej jego braku. Ostatnio jest to bowiem też serial mocno zaangażowany w nagłaśnianie rozmaitych bolączek cywilizacyjnych, co pokazywane jest tam w sposób tak sztuczny, że szczęka jednego polskiego frontmana muzycznego, co mi się od jakiegoś czasu głównie z brakiem naturalności kojarzy, jest przy tym niczym.
Też kocham Wyspy za brak robactwa, ale od dwóch lat trochę mniej, za komary na Fuercie.
Jak byłam w lipcu, wiało, że łeb urywało- zero bzyczącego tałatajstwa.
Pobyt pod koniec sierpnia- większość dni BEZ WIATRU- komary jak słonie, muchy, osy w ogródku hotelowym. Po jednej nocy ponad 30 śladów po wściekłych komarach na JEDNEJ RĘCE. Mnie żrą. Musiałam kupić repelent za jakieś straszne euro…
Ale w przyszłym roku i tak Fuerta…