Odnotowuję: dziś, 25 sierpnia roku pańskiego 2014 o godzinie siódmej z groszem wsiadałam do samochodu i leciała mi piana z pyska. Znaczy TFU! Para. Mi leciała. Wizualnie. Dziwiłam się, że bociany już odlatują, no to się przestałam dziwić.
Piana owszem także, ale to bardziej metaforycznie (that’s the secret: I’m always angry). Ostatnio szwagrowi kropla przelała czarę i podobno w jednej sekundzie mnie ZROZUMIAŁ i przestał mieć złudzenia co do ludzkości. Mianowicie było to w ZOO, przy klatkach z małpami, jak jeden tatuś tłumaczył dziecku „To jest synku małpa koczkodaj”. Chyba muszę mu podesłać wątek z mojego ukochanego forum, jak się panie licytują która jest bardziej CZYSTA: myją szczotki do kibla w zmywarkach, piorą majtki w 90 stopniach oraz jedna jak zobaczyła u znajomych, że miskę kota myje się w tym samym zlewie! Co talerze ludzkie! To ona już tam WIĘCEJ NIE POSZŁA! (Chociaż może lepiej nie, bo jak on wymiękł przy koczkodaju, to forum może go wprowadzić w stan wegetatywny).
A wczoraj zamiast się z koleżankami pozytywnie naładować na nadchodzący tydzień, to poszłyśmy do lokalu który nas ZDOŁOWAŁ. Nie wiemy, dlaczego, bo paradoksalnie to jest najpopularniejszy lokal w mieście, taki do posiedzenia, a nas dopadł spleen i nie pomogło, że przy stoliku obok usiadła nasza ukochana nauczycielka plastyki z liceum – obecnie lat około dziewięćdziesięciu. Oczywiście, w leginsach w panterkę. Nie wiem, czy to wystrój lokalu tak działa, czy umiejscowienie (może leży na miejscu dawnego indiańskiego cmentarza?), czy to, że do drinka nie chce im się wrzucić kostki lodu ani plasterka cytryny… Nie będę tam więcej chodziła i już!
„Zbrodniarz i dziewczyna” Michaśki Witkowskiej – cu do wna, zakończenie trochę galopem po łebkach, ale i tak książka bardzo, bardzo.
Zimno mi. ZIMNO MI. Trzecia herbata i nadal mi zimno.
Co można zrobić z winogron? Mamy nadurodzaj winogron.
Zoo to na prawdę smutne miejsca. Płacimy pieniądze za to aby dla naszej rozrywki zwierzęta były więzione w klatkach. A my popatrzymy sobie na nie żeby mieć lepszy humor..
A ja mam koleżankę, której nie jestem w stanie przekonać, że ptak o którym ona gdzieś słyszała to myszołów, a nie myszoWÓŁ…
w tym roku zima szybciej przyjdzie niestety domy kanadyjskie
Przy koczkodaju zawyłam.
Mój Fafik wylizuje nasze talerze po obiedzie, żeby nam się zmywarka nie zapychała. Jestem chyba w szóstym kręgu piekła z tego forum.
Wprawdzie jako przedstawiciel “piecyków” nadal uważam temperaturę za stosowną na krótki rękaw i szorty, ale mogliby chociaż słońce oddać…
O tak, ja też nienawidzę!
ale jesteście nuuuuudni z tym:
“zimno mi, zimno mi, zimno mi”
koniec lata proszę miłych pań, KO NIEC, ot co!
a mnie jest dobrze, chłodno, ręce mam zimne
szczupłe paluszki,
obrączka się nie wrzyna w palec
{wrzynać się (str. 821) i wżynać się (s.845) w słowniku PWN, 1981
pod red. M. Szymczaka}
winogrona proszę przesłać do mnie,
mój żołądek przyjmuje każdą ilość, nawet mogą być “te psiary”
P.S.
takie duże dziewczynki, a na rozgrzewkę piją HERBATĘ!
mojbosze, to ja mam Wam mówić co się PIJE?!
ukłon
W pracy???
Co prawda u nas w kuchni stoi nawet otwarte wino, ale opory jakieś mam… Może durne;)
No wlasnie, w pracy jest najzimniej! Bo na chacie to sie wskoczy w drugi sweter, owinie kocem i da rade – ale w pracy zostaje herbata…
A ja mam w domu tak naleweczke z dereniu (derenia?) mmmm…
durne,
to tylko na rozgrzanie !
Zimno .Wściekle zimno i pada. Ale ja sobie w sobotę jadę do Chorwacji i to mnie przy życiu trzyma , a co ? Jeszcze tylko milion spraw do załatwienia i jestem wolna jako ptaszę polne.
ja nawet jak czytam , że wam zimno …to mi szczęki latają… na Helu łeb urywa , nic sie nie opaliłam i jestem tak skostniała, że nogi bym nie podniosła by kopnąc kogokolwiek nawet gdybym znalazła tego winnego nagłego zlodowacenia ; a jakis idiota w radiu mówił, ze wrócą upały….
czas napalic w kominku 🙁 ło matko to zima już….
W niedzielę przepalałam, pozdr:)
Można poprosić o link do tego forum?
Też już piję herbatę. Na dodatek podrasowaną rumem. Po odpowiedniej ilości rumu w herbacie, można zdjąć koc z polarowego dresu, kiedy się siedzi i ogląda Przyjaciół na DVD.
Link do TEGO forum to każdy powinien mieć w portfelu, obok legitymacji dawcy organów:
http://forum.gazeta.pl/forum/w,567,153155239,153155239,Jakie_obrzydliwosci_w_gosciach_spotkaliscie_.html
O matulu, oni tam tez wyrzucaj gabki do zmywania naczyn po jednym dniu do smieci. Pojecia nie mialam, ze istnieja tacy kosmici. No chyba ze zalezy CO oni nimi myja. Moze trupy.
Cudne to forum. Ide czytac dalej.
A zimno mi tez. Jade na herbatach i swetrach z podwójna podkoszulka.
Mnie wystarczył już pierwszy post, drzewka nie rozwijałem… Już myślałem, że zupełnie nie jestem obrzydliwy na brak chirurgicznej sterylności (psie miski myte w tym samym zlewie co naczynia ludzkie – choć inną gąbką – czasami w zmywarce, a poza tym nic nie przygotuje naczyń do zmywarki lepiej niż wiecznie nienasycone psie pyski, żadne płukanie wodą ani ręczniki papierowe). A jednak: wizja szczotki do kibla w zmywarce sprawiła, że pyszne skądinąd śniadanie zachciało wrócić tą samą drogą. Nogi myte w zlewie kuchennym również cudne. 😉
Mi też wystarczył pierwszy post: “Otóż siedząc w kuchni u sąsiada, ten włożył nogi do zlewu w kuchni i umył.” Cudne zdanie!
Prawda? 🙂 Sama wizja urocza, a poza tym można się pośmiać z gramatycznego wdzięku “perełki” rodem z zeszytów szkolnych. Na takich barwnych przykładach powinno się dzieciaki uczyć, zagnieżdżenie w pamięci długotrwałej murowane. 😉
Zbrodniarza… nabyłam w wersji audiobooka czytanego przez autora. Jestem dopiero na początku, ale już się zakochałam.
Z winogron można tez zrobić bardzo smaczną marynatkę. Takie marynowane winogrona to ponoć wynalazek ormiański (gdzieś słyszałam, ale głowy uciąć nie daję). Świetnie smakują jako dodatek do wędlin, mięs pieczonych, serów, sałatek, nawet na kanapkę można dać. No i bez zbędnego certolenia i stania przy garach w mig przerobisz tonę owoców
Przepis na zalewę:
500 ml wody, 250 ml białego octu winnego, 30 dag cukru, 10 goździków, 2 laski cynamonu, 1 łyżeczka soli
Wodę chwilę pogotować z przyprawami (jakieś 5 minut), wlać ocet i całość znów zagotować i odstawić z pieca. Do słoików wsypać winogrona (do oporu), zalać gorącą zalewą. Pasteryzować słoiki w garnku z wodą 15 minut
(ilość cukru można modyfikował w zależności od własnych upodobań).
O rany, uwielbiam wszystko marynowane, ale nada się do tego takie winogrono typowe na wino? Mało mięsa, gruba skóra i dużo pestek?
Myślę ze się nada, bo moja tesciowa robi to z własnych winogron, które uprawia w ogródku. Nie wiem niestety jaka to odmiana. Jedyne co moze wkurwiac przy spożywaniu to pestki. Jesli normalnie przy jedzeniu winogron pestki zanadto cię nie zniechęcają, to tu też nie będą. Ale znam takich którzy do tego przepisu używają tylko odmian bezpestkowych.
Z pestkami czy bez, marynowane winogronka smaczne są 😉
Dawniej wyciągało się wszystkie pesteczki, moja babcia drylowała nawet porzeczki! Zaostrzonym piórkiem, paranoja. Wiem, że można też marynować liście winorośli, gołąbki się w nich potem robi, na sposób bałkański.
Czy może ormiański…
Dzięki za przepis, Ida
Pozdrawiam wszystkie panie 🙂
Smaczne, smaczne, sama robiłam. Pestek nie dłubalam, ale za to skórkę nakłówalam cienka igłą. Upierdliwe. Ale jak ładnie potem z mięsiwem na półmisku wygląda 🙂
Rozumiem, że gąsiorki z winem już nastawione, skoro się pytasz co z tym robić.
Wino, ocet winogronowy,sok, nalewkę.
Jeszcze chwilka i ma być cieplej. Do herbaty i potraw wal imbir, on poprawia krążenie ,więc powoduje , że robi się cieplej:)
Z winogron naleweczka, pyszna i jaka rozgrzewająca!
Ja też nie mogę się pogodzic z tym, że jesień tuż, tuż. Ubieram sweter na bluzkę, bo mi zimno, po czym zostawiam tenże sweter u znajomych, bo nie jestem przyzwyczajona do ubierania rzeczy ,,na wierch”. I tak posiałam już dwa swetry. Dobrze, że mam trzeci na grzbiecie- do czasu…
I uczulona jestem na błędy językowe u sprzedawców, którzy nie wiedzą, co sprzedają. Tępię: ,,porę”, ,,grajfruta”, ,,pomarańcz” i ,,gerbera”. AAAAAAA…
Bilu to cudownie że dbasz o czystość języka polskiego. To może przy okazji wbij sobie do główki że nie mówi się” ubierać sweter” tylko zakładać sweter, lub ubierać SIĘ w sweter. Kocham takie mądre osoby, poprawiające innych 🙂
Zofija,
a Tobie nie jest zimno?
napisz nam coś :)))))
Już wczoraj napisałam komentarz do tego, bo nie mogłam się powstrzymać, ale miałam problem z przesłaniem:
“A ja tępię “ubieranie swetra”! No nie, to już chyba “winogron” jest lepszy 😛 Ubrać można choinkę, dziecko albo SIĘ, chyba, że sweterkowi jest zimno i potrzebuje dodatkowej warstwy… (Natomiast “tej pory” w sensie warzywnym nigdy nie słyszałam – gdzie tak mówią?)
Właśnie wygooglałam dwa dżemy winogronowe (http://frittieforno.blogspot.com/2011/10/konfitura-z-winogron.html, http://tarzynkowo.blogspot.com/2012/10/dzem-z-ciemnych-winogron.html), zwłaszcza ten z porto brzmi smacznie, sok (http://mojetworyprzetwory.blogspot.com/2013/09/sok-z-ciemnych-winogron.html) i sok bym dalej przetworzyła do takiej “melasy”, jak tu: http://www.beawkuchni.com/2010/09/owoce-czarnego-bzu-przetwory.html. I właśnie zaczęło mnie ssać, żeby zużyć winogrona z działki, bo się zmarnują, niech to szlag…”
No i zimno jest, owszem. Noszę różowe włochate skarpetki, popijam herbatę z sokiem malinowym i najchętniej bym przespała 3/4 doby…
Pozdrawiam marznące i niemarznące Panie!
Napisała ta, która nie ma problemu z przecinkami.
;)))
Nieźle. Zaraz zrobimy tu lepszą jatkę, niż na niejednym forum 😉
Jesli miałoby NIEKTÓRYM cieplej zrobić się… 🙂
Mam problem z przecinkami, 🙂 ale nie biegam z halabardą po warzywniakach i nie wywyższam się z powodu posiadania rzadkich umiejętności. 😉 Poza tym między pilnowaniem przecinków, a wyrażaniem się niegramatycznie i jednoczesnym poczuciu wyższości, z powodu przeświadczenia o czymś wręcz przeciwnym, jest chyba różnica?
Tylko u sprzedawców? A jak klientka (ja na prztykład) prowokuje sprzedawcę: A po czemu ten krem na zmarszczki?
🙂
Wiadome forum jest przepiękną rozrywką. Nagromadzenie arogancji, poczucia wyższości i zapędów dydaktycznych, a wszystko to w oparach bezdennej, piramidalnej głupoty. Raczej bym szwagra chroniła 😉
Bo do zimna trzeba inaczej – nie tylko herbatka, ale cała dieta ma być bardziej ciepła – na śniadanie ciepła owsianka zamiast płatków z zimnym mlekiem, zamiast świeżych owoców – pieczone jabłka itd.
Na mnie w pracy (w poprzednim wiecznie zimnym i nienagrzewalnym budynku) ratowały budynie, kisiele i wszelkie tego typu wynalazki do zalania wrzątkiem w kubku.
Ja sezon na herbatę otwieram tak w listopadzie, grudniu. Ale jeśli już teraz jest Ci zimno, to współczuję i nie dziwię się powracającym planom emigracji do ciepła.
O rany, jak ja Ciebie rozumiem. Pogoda wprawia mnie w taką depresję, że cały weekend przeleżałam pod kocykiem. I odmówiłam robienia czegokolwiek. Do pracy przychodzę w jesiennej kurtce, botkach i szaliku. I piana z pyska mi leci jak ktoś mówi, że przesadzam.
Jest do jasnej cholery ZIMNO!!!
Dlatego, pomimo, że lokal Ciebie zdołował, patrzę z podziwem na fakt, że miałaś siły by do niego wyjść.
A wczoraj mi się śniły Wyspy Kanaryjskie.
Podzielam w 100% opinię o najnowszej książce Michaski! Nawet to zakończenie wybaczam!
Koczkodaje to faktycznie tylko czubek góry. I znowu przypomina mi się film “Idiocracy”. Zobaczycie, że kiedyś tak właśnie będzie. “Jeśli nie palisz naszych fajek, to spie*dalaj”.
Z winogron: wino, albo coś łatwego: urocze “kostki” lodu do drinków. Zamrażasz winogrona i dodajesz do drinków – nie rozcieńczają napoju, a chłodzą. I wyglądają. Jeśli masz bardzo dużo winogron, to tym lepiej. Będzie pretekst 😉
Ze sklepu, bardzo częste: “Po ile ten winogron?”. “Po tyle samo, co pora”. Pora iść, zakopać się w liściach i przykryć łopatą.
Wino jedno już mamy. Stoi od kilku lat w baniaku i nie ma odważnego, żeby je spróbował wypuścić. Za jakieś skromne 100 lat staniemy się właścicielami starzonego burgunda.
Oraz przepraszam, ale przez najbliższe 10 miesięcy do drinków to ja bym wolała raczej kostki spirytusu, i to podpalonego, niż lodu.
Ale znalazłam przepis na galaretkę, o:
http://bistro24.pl/gotowanie/przepisy/galaretka-z-winogron,100531.html