Grzybki i chrzan w butach (grzybki w butach – brzmi dwuznacznie, ale chodzi o słoiki z marynowanymi borowikami), kabanosy owinięte w piżamę, wyruszamy na spotkanie Wielkiej Ulewy i dwunastometrowych fal.
Oraz chciałam powiedzieć, że złoty medal w pięknym stylu, ale nazwa dyscypliny jest niepoważna (co to w ogóle jest za słowo – “PANCZEN”), a łyżwiarze w białych kombinezonach wyglądają jak plemniki.
Może faktycznie jak plemniki, ale brakowało mi przy nich troszkę większych ogonków, hehe.
Grzybki w butach można zlikwidować 😀
A na e-mamie po dżihadzie ziemniaczanym jest dżihad wigilijny 🙂 w lutym:-)
“.. a łyżwiarze w białych kombinezonach wyglądają jak plemniki.”
Diagnoza: za dużo Woody`ego Allena w dzieciństwie (bez zbyt buszystych myśli, proszę!).
Mnie też to skojarzenie do końca życia prześladować będzie 😉
Dokładnie 🙂
Baśka pojechała i od razu lepsza pogoda 😀
I co, teraz przez tydzień Cię tu nie będzie? Bez sensu.
Grzybki mnie nie ruszyły kompletnie, natomiast na dłuższą chwilę mnie zastopowało przy czytaniu, gdy próbowałam sobie wyobrazić obuty chrzan…
Nie istnieje słowo “panczen”. Jeżeli już, to panczena, a panczeny w liczbie mnogiej i są to specjalne łyżwy do jazdy szybkiej na lodzie – wiadomo powszechnie, że inne są do jazdy figurowej -krótkie, z ząbkami na czubku, inne do hokeja -takie jakby “dmuchane”. Panczeny mają długą prostą “brzytwę”
ja po prostu myślę, że im wieszaja na wędce panczetę i oni tak jadą, to tak zamiast marchewki ta panczeta 🙂
Udanej zabawy 🙂
Ale jakie tyłki te panczeny mają ho ho ho…:)