W Sylwestra mąż wylał mi na głowę wodę święconą. Nie wiem, jaki miał plan i o co mu chodziło (może te egzorcyzmy salcesonem go natchnęły), ale nic zabawnego się nie stało: ani nie zaczęłam syczeć i dymić, ani nie obsypało mnie zielonymi bąblami wypełnionymi cieczą, ani się nie rozpuściłam. Nawet nie wyłysiałam. Może woda była przeterminowana.
W Nowy Rok powitała nas Trójka, emitując reklamy wyprzedaży w różnych sklepach. Każda reklama polega na tym, że jakiś facet niemiłosiernie drze gębę – i tak trzy pod rząd. A ja nie lubię, jak się na mnie podnosi głos! Już wolałam, kiedy pani śpiewała piosenkę o środku na pierdzenie, też głupia, ale przynajmniej bez agresywnych wrzasków. I jak kierowcy się mają nie denerwować i spokojnie jeździć zgodnie z przepisami! Tych idiotów od Saturna to sama bym chętnie przejechała, zawróciła i przejechała drugi raz.
Po staremu niemamcoczytać. Od kryminałów dostaję wysypki (znacznie większej, niż od święconej wody). Zuzanka mówi, że jakby co, to zawsze jest „Ulisses”. Nie ukrywajmy, że jest to JAKBY CO całkowicie ostatniej szansy, kiedy zabraknie już nawet chleba krasnoludów; no nie mówcie, że NAPRAWDĘ przeczytaliście „Ulissesa” (nie liczy się wożenie w torbie i demonstracyjne wyciąganie w pociągu, przewracanie kartek i podsłuchiwanie w tym czasie rozmów wszystkich dookoła i / lub myślenie o walorach nie do końca intelektualnych kolegów z roku). A może by tak zaprenumerować „Poradnik speleologiczny”?… (wiem, wiem – wątróbka).
tylko dwie sprawy: językowo poprawnie jest “z rzędu” (kolejny), nie wiem dlaczego “pod rząd” się zakorzeniło, bo pod rzędem niczego nie ma…;-)
i polecam “wybrane zagadnienia z fizyki katastrof” przyjemna lektura!
z noworocznym pozdrowieniem,
Marzenie (bo mi się marzy;-)
Poczytuję opowiadania Alice Munro. I dziwuję się, dlaczego zaraz Nobel?
Oooo,lżej mi…wprawdzie nie mam z nią wielkich doświadczeń,bo z trudem onegdaj dokończyłam jedną książkę (ale ten trud w dokończeniu to u mnie wyjątkowe,więc….).może to nie był ten czas na Munro u mnie ?
no właśnie, kurka. nudy na pudy.
Nigdy nie próbowałam zabrać się za “Ulissesa”…. Hmmm lubię wyzwania ;>
Mam zupełnie odwrotną sytuację, mam bardzo dużo zaległości w mojej biblioteczce, obecnie czytam (a nawet już powolutku kończę) “Dar wilka” Anny Rice.
było na discovery, że w wodzie święconej jest więcej bakterii niż na klawiaturze komputera i zmywaku.. także ten.. objawy mogą nadejść z opóźnieniem;)
mła też przeczytałam i co gorsza lubię… Mogę mieć coś z głową, bo ostatnio czytałam Iliadę i płakałam rzewnymi łzami, dziecko uczyło się na pamięć “W pamiętniku Zofii Bobrówny” i też płakałam, nad tym biednym Słowackim, że z tą matką, całe życie listy, kurna, ile takie listy szły KONIEM a nie e-mailem….. ech :(((( Zrobię test z reklamą czekoladek “Merci” -jak też będę płakać, to idę po test ciążowy – koleżanka miała takie objawy ….
Przeczytałam i nawet mnie, o dziwo, pod koniec wciągnęło!
Nareszcie wiem, do czego może służyć Ulisses”:) Nie udało mi się dojść nawet do polowy, ale nie sądzę żebym spróbowała znów to czytać kiedy chleba krasnoludów zabraknie. Niektóre książki powstały tylko dla autora i nawiedzonych krytyków po prostu…
Przeczytałam, kto chce może mnie dotknąć. ;P Ale to dawno było, a teraz to już tylko felietony i krótkie formy, w dodatku co przebrnę przez kilkanaście stron, to zasypiam (plus jest taki, że jedna książka wystarcza mi ostatnio na kwartał).
Akurat czytam kryminał-nie kryminał “Prawda o sprawie Harry ‘ego Queberta” -bardzo mi się dobrze czyta
to może “Gwiazdozbiór psa” Petera Hellera?
A Dukaj? Lód na przykład?