No więc (nigdy nie należy zaczynać od “no więc”, więc) tak: jak jem suchy chlebek, to jest dobrze. Ale żeby mi się nie poprzewracało w głowie, to jak zjem coś innego, to jest powtórka z rozrywki. Dark times, dark times – jak mawiał Eryk Cartman w najnowszym South Parku.
Między jedną a drugą skórką chleba mam czas, to się patrzę w okno na karmnik, bo tam wesoło, kolorowo i zawsze się coś dzieje, czyli zupełnie na odwrót, niż w polskiej telewizji. Mamy sikorki, sójki, dzwońce, kosy, grubodzioby, dwa gołąbki (bez ryżu) (na razie!), kowalika – łobuza, wróble i czasem dzięcioła, jak wisi słonina.
Dziś N. wywiesił słoninę i sikorki OSZALAŁY.
Normalnie to są miłe, zgodne ptaszki, jak sobie jedzą słonecznika czy musli. Nie kłócą się, nie przeszkadzają sobie, takie grzeczne, ruchliwe pompony. Okazało się, że sikorki przechodzą na ciemną stronę mocy, jak poczują TŁUSZCZ. Natychmiast zaczęły ze sobą walczyć, przepędzać się, gonić (kilka mi walnęło o okno, tak się zapędziły), po prostu dostały jakiejś wścieklizny! Na stole na tarasie leżał sobie stary kalendarzyk w takiej gąbkowej oprawce – dwie sikorki w amoku próbowały go dziś rozszarpać, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie schowałam tam przed nimi słoniny. Nie wiedziałam, że one dostają jakiegoś narkotycznego amoku od tłuszczu. Ta, która akurat wisi na słonince, tarmosi ją jak wampir z “Od zmierzchu do świtu”. Potrzeba około trzydziestu sikorek do rozszarpania świni, na moje oko.
Tłuszcz to potężna broń, okazuje się (w parze z sikorkami).
Niech ta zaraza już sobie pójdzie ode mnie, co?…
Chcę do Australii. Na zawsze.
Po pierwsze primo to ja wolę być na wyżywieniu u N. niż u Ciebie. Muesli… pestki,,, phi!
A po drugie, proszę, wywieście mnie swoim sikorkom! Gdzie i kiedy mam podjechać? Oferuję całe boczki!
Ty masz żarłoczne sikorki w karmniku a my z chudą przebiegłego kota-rabusia. Odkąd kuna szczęśliwie wyprowadziła się z naszego poddasza ( nie była to Iza Kuna:)) i nie wróciła bo odciąłem jej wszystkie drogi powrotne blachą pianką i styropianem, powróciły krety i kot, który z naszego ogrodu zrobił sobie coś na podobieństwo toi-toi’a i załatwia się gdzie popadnie. Ostatnio przeszedł (ten kot) samego siebie – ukradł nam kawałek mięsa z garnka przykrytego stalową pokrywką, który stał na krześle ogrodowym na tarasie. A zrobił to skubaniec tak sprytnie, że pokrywka była z powrotem na swoim miejscu…. a zdemaskował go ziemniaczek, który leżał obok garnka i ślady łapek upaćkanych w zupie…szacunek! To jeszcze nie wszystko! pułapkę, którą zakupiłem żeby schwytać kunę-nieIzę opanował do tego stopnia, że wszystkie przynęty z niej wyciąga w sobie tylko znany sposób…. myślę nad kamerką żeby podziwiać ten instynktowny spryt:) a może to wróciła kuna….? i to na dodatek Iza… nie wiem…
Od razu pomyślałam o kamerce! PLS, nagraj to!
Z opisu wygląda mi na lepsze niż kot Simona :))
Na zarazę biorę enterol. Mnie pomaga.
w Australii żyją najbardziej jadowite pająki na świecie. i wchodzą ci do domu nawet jak mieszkasz w centrum Melbourne. widziałam na discovery;))
No pacz. A te moje to się widać odchudzają bo żrą wszystko oprócz słoniny. Kiedyś to nawet kot na tej słoninie wisiał a sikorki nigdy.
Weź mnie. Do Australii.
A myśmy z Majutem poszli karmić kaczki na Sołacz. Kaczki jak kaczki, ale na bułę desant zrobiły mewy. Mission impossible, zawieszają się nieruchomo na wysokości wzroku nad pomostem, patrzą w oczy i jak rzucasz pieczywo, to łapią w locie i spylają lotem koszącym. Tylko jedna osrała Majutu rękaw bluzy.
To w takim razie u Ciebie jakaś inna odmiana sikorek, taka bardziej zgodna bytuje 😉 U mnie są same bojowo nastawione osobniki, tłuką się przy słoneczniku zawzięcie, a najbardziej waleczne są te malutkie modraszki. U mnie wiszą też sprytne karmniczki (http://www.sklepnaptak.pl/karmnik-pop-outz-torebka) napełnione orzeszkami (nie solonymi!). Cieszą się również wielkim powodzeniem. Ubolewam, bo grubodzioba jeszcze nie widziałam.
Barbarello, nie wychodź na balkon, nie zbliżaj się do karmnika, boję się o Ciebie… 😉