Na bezrobociu okazuje się – czasem jest dośc chaotycznie i strasznie się nabiegać trzeba.
No nic, no nic. Najważniejsze, że fundują człowiekowi profesjonalny makijaż.
A jutro jedziemy do Haniuty na późnojesienna edycję Kaszanka Jamboree 2007 (oraz Horror Jamboree, jesli tylko chłopaki nas dopuszczą do odbiorników, bo chyba szykuja jakis własny festiwal ku czcki Jackie Chana. Co mnie trochę przeraża).
A moj mąz ma kolejne hobby…
KŁI KŁI KŁI KŁI KŁI!!!!!!!
…kupił w IKEA kamienny moździeż!!!!!!!!!!!!!!
I teraz wieczorami uciera przyprawy i zsypuje je do puszki.
(chyba ogłosze konkurs CO MU Z TEGO WYJDZIE, albowiem tłucze WSZYSTKO. Oraz wymysla maksymy. ZIARNO POWINNO BYC HOMOGENICZNE, wtedy sie najlepiej utłucze. Ooo matko).
Oraz zapowiedział, iz ZAOPATRZY NAS W MIĘSO NA ZIMĘ.
Chyba trochę ucieknę z domu na zimę.
Lub będe mieszkać pod jednym dachem z pekeflejszem.
(Albowiem analizuje przepisy z KUCHARZA WARSZAWSKIEGO, edycja z roku 1917, i zagaja “CZY TY COS ROZUMEISZ Z TEGO PRZEPISU?”…)
OK. OK
PRZESASZAM!!!!!!!!!
WYSIADŁ NAM PIEC więc mój mąz go naprawił.
Tak O po prostu.
Może jestem niesprawiedliwa i niesłusznie sie boję tego mięsa na zimę.
NO NIC.
Na razie się pojedzie do Gdynie, a mięso…
Pomyslę o tym jutro.
Jakoś mało kontrowersyjna ta notka, bo tylko jeden komentarz. Pewnie wszyscy tłuką w moździerze…
ja tylko w kwestii KUCHARZA WARSZAWSKIEGO, edycja z roku 1917
mogie potłomaczyć na współczesne
po Oetkerze z 1927 żadne archaizmy kulinarne mię nie stanowią
btw.
mogie wpaść na wchilę do haniuty w sobotę? jak będą?
co?
pliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiz