„O ZIELONĄ, CZYSTĄ POLSKĘ”*

Wzorem najlepszych robię czystkę.
Czystka dotyczy moich służbowych szafek.

Doszłam do wniosku, że kocham niszczarkę. Mogę rzucać robotę co drugi dzień, pod warunkiem, że będę sobie mogła pozjadać papiery w niszczarce.

Nikomu nieprzydatne, no bo kogo tu interesuje teoria ekonomii instytucjonalnej.
No nie – niesprawiedliwa jestem, kilku moich pracowników może by zainteresowała, ale oni są strasznie zarobieni – musza zapierdzielać za siebie i za kuzynów wiceministrów. Przy czym za PIS-u trochę zachwiały się proporcje. Na jednego pracownika przypadało dotychczas góra dwóch nierobów. Teraz tak około pięciu – and counting!

Anyway.

Wchodze przeczytać swój horoskop i pierwsze zdanie brzmi: „Trwa pozytywna fala mobilizacji mocnych stron twojej osobowości”.

ŻE CO?

Czytam drugi raz, trzeci.
NIC NIE ROZUMIEM.

Ta „mobilizacja” mnie troche przeraziła, bo poza tym to nawet pieknie napisali.

Chyba że ta MOBILIZACJA to synonim moich nowych spodni. W obliczu bezrobocia przerzuciłam się na UBRANIA PRAKTYCZNE. I zakupiłam spodnie, które mają następujące podstawowe zalety:

a) TROK W PASIE. Mogę przytyc (lub schudnąć! Owszem, JEST to bardzo mało prawdopodobne, ale przecież nie nie możliwe!) do 40 kilogramów, a spodnie nadal będą na mnie dobre – bo trok.
b) Pomyslcie sobie jakiś kolor. Wszystko jedno jaki – ulubiony czy znienawidzony. Nie rzutuje. KAŻDY z nich występuje na moich nowych spodniach. Za jednym zamachem weszłam w całe widmo kolorystyczne przy pomocy jednych cienkich bawełnianych spodni. W dodatku szalenie pasują do klapek w truskawki.
c) Nie ma siły, żebym gdzieś się zgubiła w tych spodniach. Nawet, jeśli mąż nie pozwoli mi iść przy swoim boku, odzianej w to dzieło sztuki, to i tak będzie mnie miał na oku w każdym momencie. Nie sposób ich przeoczyć.

No taka jestem z siebie dumna, że nie wiem.
Myslę, ze Pierwsza tez byłaby ze mnie dumna. Zawsze zachęca do odważnych zestawień.

Walnęłam wczoraj półtora thrillera medycznego niejakiej Tess Gerritsen – zupełnie nie zauważyłam, że ona teraz jest na topie. Bardzo wciągające opisy sekcji zwłok, a akcja lepsza niż u Cooka (którym umówmy się, chwilami był zbyt męczący). Romansu w sam raz, w dodatku z nutką perwersji (pani patolog zakochana w księdzu katolickim!). Na leżaczek – w sam raz (zwłaszcza opisy zwłok trędowatej kobiety do połowy zjedzonej przez szczury).

Czuję, że jako świeżo namaszczona kura domowa wejdę w mufinki. Wciągają mnie przepisy na mufinki na forum „Kuchnia” na gazecie.

* – tytuł broszury, jaką właśnie znalazłam w szafce.

0 Replies to “„O ZIELONĄ, CZYSTĄ POLSKĘ”*”

  1. No nic, tylko istotnie ciąża! 🙂
    A czemu by nie?
    Baśka ma całe życie lenić się tylko przy książkach i zajmować pająkami?…. 😉
    Ciekawe tylko, jak abstynencję strzyma…

  2. dzięki, że dalej piszesz 🙂
    teraz mogę śmiać się dowoli w domu, ale onegdaj w pracy było mi ciężko wytrzymać z zaciśniętymi szczękami 🙂

  3. wiesz co ? ja tez jestem z ciebie dumna za te portki:)(ty a jakby tak no wiesz ,przypadkiem jakiemus dzidziusiowi sie zachciało zostać twoim ,to tez te spodnie dobre bedą na cale 9 -mcy)

  4. Niewierze!!
    Pierwszy raz sie zdazylo, ze ja PIERWSZA cos przeczytalam, a dopiero pozniej ty to opisujesz! Zazwyczaj bywalo odwrotnie. Czuje sie uprzywilejowana… albo sie rozwijam;)
    Tess Geritchen jest swietna,naprawde polecam:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*