Tkamy. Wytrwale. Maniacko. Potracajac się barkami z innymi TKACZAMI w zatloczonych sklepach. Szukamy prezentu dla nieletniej chrześnicy N. Kiedy już udalo mi się go zawlec do alejki z zabawkami (“Może bulba? Może Barbie Sunset Villa? Może ten fragles? Może… GDZIE TY JESTES?”), to zniknal przy piramidach zdalnie sterowanych samochodzikow terenowych, a nastepnie z okrzykiem “MAM! MAM!” zaprezentowal mi ŻOLNIERZA wystrojonego w moro Z KOMPLETNYM WYPOSAZENIEM.
Chyba Swiety Mikolaj musi napisac list do szwagra, żeby wykonał chłopczyka.
A gdy już, jak weterani Kampanii Napoleonskiej, dowleklismy się do domu, to…
– Na moje ucho, GDZIES LECI WODA – powiedzial, zamykajac brame i posylajac mi lewym okiem wiadomosc pod tytulem “Ktos nie zakrecil kranuuuu nad wannaa… tra la laaaa…”.
Rzeczywistosc okazala się O WIELE BARDZIEJ okrutna. Pekla rura na werandzie. Gdyby to się stalo WTEDY W SOBOTE, to lecialoby prosciutko Pepseemu na plecy. Już bym wolała, żeby to był ten kran nad wanna, który JA, OSOBISCIE, zapomnialam zakrecic, slowo daje.
Bo w ogole to ida swieta, tak? I wszyscy się ciesza, piszcza i podskakuja jak Agata Mlynarska. Mnie proszę z tego WY PI SAĆ.
..podskakuję
ja przepraszam, ja zupełnie inaczej niz Młynarska
Pepsi, Ty natrętny mnogoseXualisto! coś za coś! a eXtasy mi nie chciałeś załatwić! kwasu też!
To się możesz sam w dupę (swoją) pocałować!
Czy ty mnie znowu podrywasz izigoł?
Ja to się już jakiś czas temu wypisałem…
A btw. rura – mogła polecieć Pepsjemu na plery, czemu nie? plery ma pokaźnej powierzchni, nieprawdaż?